sobota, 30 maja 2015

„Maszynopis z Kawonu” - Tomasz Kowalczyk

Powiadają, że każdy może napisać książkę. Tylko, że jeszcze trzeba wiedzieć, nie tylko jak, ale i co w niej zawrzeć. W tej pozycji miałam wrażenie, że autor stara się nam coś (tylko co?!) przekazać w tak cieniutkiej powieści. Problemem było jednak umiejętne zrozumienie ukrytych treść. Aaaa no tutaj musiałam się nieco postarać.




Wydawnictwo: Poligraf
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 147










Mamy głównego bohatera – mężczyznę, który opowiada nam jak przebiegają jego dnie i noce. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie pewne wizje, które odnajdujemy w jego snach, czy najzwyczajniej w przemyśleniach. I tak oto będąc na spacerze odczuwa różne bodźce całym sobą: aktywuje wszystkie znane nam zmysłu i nie pomija ani jednego wrażenia. Opisuje każdy przedmiot w sposób szczery, mogłabym nawet rzec pełen wzgardy dla techniki, która to stała się wsysaczem ludzkiej egzystencji. Dowiadujemy się, co dla niego znaczy być moralnym oraz w jaki sposób można żyć godnie, nie ujmując własnemu człowieczeństwu. Ponadto tak prosta rzecz jak odbieranie obrazu – tutaj jest czynnością nader ważną jak każdy oddech.

Autor podejmuje sporo problemów społecznych, które są również osobiste dla każdego z nas. Chociażby podkreślenie faktu, iż każdy z nas jest inny i na swój sposób odczuwa świat. Ponadto skrywamy w sobie naszą prawdziwą naturę, z którą nie obnosimy się z powodu lęku przed odrzuceniem. Dlatego też społeczeństwo oszukuje siebie samych, powodując w ten sposób niepotrzebny chaos. Zbyt wysokie mniemanie o sobie, zapomnienie o szacunku do siebie oraz innych, brak umiejętności argumentacji krytyki, wytykanie wad innych (zapominając o swoich), uzależnienie od techniki, materializm niedostrzeganie niczego prócz (zazwyczaj „zbytecznego”) celu – wszystko to sprawia, że nie potrafimy wejrzeć w głąb siebie i odkryć się na nowo – w postaci pełniejszej, głębszej, z wykształconą wrażliwością estetyczną i umiejętnością doznawania piękna. Piękna zwanym życiem, o którym zapominamy jak bardzo jest kruche i jak wiele możemy dokonać jeśli będziemy działać według prawa natury.

Czytając ma się wrażenie, że sztuka jest tu bardzo ważnym odnośnikiem. Możliwość przeżycia estetycznego w trakcie lektury prowadzi do zachwytu nad własnym umysłem. Wszystko to poprzez zawiłe zdania pełne słów, które czasem trzeba przeczytać więcej niż raz, aby je, nie tyle co zrozumieć, ale odczuć pełnią sobą. Dodatkowo co parę stron możemy otrzymać muzyczną dawkę, która na pewno pozwoli na włączenie dodatkowego zmysłu: słuchu. Z ciekawości poszukałam parę utworów i oto co mnie zachwyciło: Debussy: Ballade oraz P. Czajkowski: Symfonia Patetyczna. Kiedy po przeczytaniu rozdziału włączyłam dane utwory od razu świat stawał się żywszy.



Podsumowując: To powieść, która rozkręca szare komórki i pobudza wyobraźnie. Czytając nie będziecie mogli odpędzić tysiąca myśli wirujących nad głową. Myśli, która sprawią, iż zastanowicie się nad swoim otoczeniem, zachowaniem, postępowaniem oraz myśleniem. Może nie ze wszystkim, co jest tu napisane trzeba się zgadzać, bo własne zdanie jest ważne, ale może chwile z tą książka pozwolą Wam na skupienie się na czymś więcej niż pędzącym stadem bezmózgich robotów.


4 komentarze:

  1. Właśnie sobie słucham, piękne:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i mam w planach za jakiś czas zajrzenie do tej książki jeszcze raz. To było ciekawe doświadczenie czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!