niedziela, 30 kwietnia 2017

„Pocałunek na pożegnanie” - Tasmina Perry

Kiedy przeczytałam krótki opis fabuły znajdujący się na tylnej okładce uznałam, że może być to ciekawa historia, ale nie do końca byłam przekonana. Okładka też tak jakoś… za lukrowa. Ale ze względu na fakt, iż bardzo lubię te wydawnictwo i jeszcze ani razu się nie zawiodłam, uznałam: będę czytać!




Tytuł oryginału: The last kiss goodbye
Tłumaczenie: Małgorzata Bortnowska
Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania: 2017

Ilość stron: 487



wtorek, 25 kwietnia 2017

[PRZEDPREMIEROWO] „Czerwone dziewczyny” - Kazuki Sakuraba

źródło
Tak to już ze mną jest, że gdy wychodzi coś z kraju Kwitnącej Wiśni, jestem skuszona by przeczytać książkę. Tym razem trafiła do mnie dość osobliwa pozycja. Jednakże ze względu na znajomość literatury ze wschodu, dałam ponieść się pięknu Legendy Rodu Akakuchibów.



Tytuł oryginału: Akakuchiba-ke no densetsu
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2017

Ilość stron: 483

Premiera: 27 kwietnia 2017


piątek, 14 kwietnia 2017

„Podróże Guliwera” - Jonathan Swift



Od bardzo dawna chciałam przeczytać tę książkę. Ale im byłam starsza tym bardziej uważałam, że to bajeczka dla dzieci. Widząc filmy/bajki utwierdzałam się w tym przekonaniu. Jednak widząc, iż Wydawnictwo MG wydaje swoją wersję uznałam, że nadszedł czas by zmierzyć się ze stereotypem w mojej głowie.



Tytuł oryginału: Gulliver's Travels
Tłumaczenie: Anonim
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2017

Ilość stron: 271


piątek, 7 kwietnia 2017

„Intro ligare” - Ryszard Marian Mrozek

Byłam bardzo zaciekawiona tematyką zwłaszcza, że do końca nie rozumiałam tytułu – toć łacina wymarły język. Siłą by mnie nie zmusili by się tego uczyć. Ale skoro już o Średniowieczu mowa, to jakaś akcja historyczna się dzieje. Tego oczekiwałam i otrzymałam po prostu powieść z końca XVI wieku. 

Okładka książki Intro ligare


Paweł to osobą, która zdobyła zawód introligatora. Jest już mistrzem, lecz w swoim rodzinnym mieście Krakowie nie może otworzyć własnego warsztatu. Wszyscy starzy wyjadacze by go zabili w ciemnej uliczce. Więc wyrusza do Warszawy,. Tam znajduje życzliwych ludzi i rozpoczyna wielką przygodę. Przygodę ze znajomym księdzem Łukaszem. Czy odkryją, co kryje się pod tajemniczym krzyżykiem na mapie?

Powiem szczerze, że sama fabuła z połączeniem akcji jest naprawdę dobrze rozegrana. Nie wieje nudą, wręcz czyta się z przyjemnością. Na dodatek otrzymuje się ogromną dawkę historycznych faktów i ciekawostek. Chociażby parę słów o Warszawie, Krakowie, sytuacji politycznej, gospodarczej i ogólnokrajowej Polski. Ale fakty zostawmy historii. Co dzieje się konkretnie? Fabuła piszczy wielkim zainteresowaniem tajemniczej mapki należącej do mnicha. Lecz jest to tylko początek wszystkiego, ponieważ gdyby nie ten mały fragment nie byłoby całej reszty. Całość wiąże się kilkoma supłami wydarzeń. Dzięki temu mamy pewnego rodzaju spójność, której często brakuje innymi powieściom. Nie koniecznie historycznym (czytaj: obyczajówki na potęgę bez ładu i składu).

Główne postacie to jest: Paweł i Łukasz są naprawdę dobrze skonstruowane. Widać między nimi różnice, dzięki czemu bohaterowie nie są bladzi. Bałam się tego, że taka jedna rzecz może wszystko zniszczyć, ale tu tego nie ma. Doprawdy rozmyślenia Pawła na wszystkie tematy mogą labo ciekawić labo nudzić. Jednakże to daje możliwość lepszego poznania bohatera i jego decyzji. Z drugiej strony Łukasz wydawał się raz dobrym, raz złym „gliną”. Niestety czasami mnie to irytowało, ale zawsze jest coś takiego w każdej książce. Dlatego opuszczam ten wątek.

Natomiast zainteresuje się innym. Otóż wszystkie zbiegi okoliczności doprowadzają do zakończenia. Za dużo tych zbiegów. To jest wręcz niemożliwe. Nikt nie rodzi się takim szczęściarzem. Dobrze, zdarza się, ale w powieści, na dodatek historycznej, wygląda to dziwnie podejrzanie. O szczęśliwym i pełnym okoliczności radujących me serce to ja mogę oglądać bajki dla dzieci lub filmy ala romantyczne bez ładu i składu. Dlatego niestety w pewnym momencie miałam tego dość. Ale nie na tyle by nie skończyć całości.

Podsumowując: jestem naprawdę zadowolona. Dostałam to czego chciałam czyli dobrej powieści historycznej z akcją „obyczajową” w tle. Największym plusem jest język, który przypomina ten z dawnych lat. Połączony z szczegółowymi opisami, przemyśleniami i zgraną fabuła, sprawią wrażenie wyśmienitej lektury. Każdemu miłośnikowi powieści historycznych zapraszam do zagarnięcia w swe ręce tej książki o łacińskiej nazwie. PS: Co znaczy dowiecie się w trakcie czytania, nie spoilerujcie sobie Wikipedią.