czwartek, 5 października 2017

„Na linii świata” - Manuela Gretkowska


Od dawna wiadome jest, że niektóre odkrycia mogą doprowadzić do zagłady świata. Tylko dlaczego wszystko dzieje się w Chinach lub USA? To takie oczywiste umiejscowienie. Poza tym każdy wie, aby trzymać się od takich rzeczy z daleka. Z drugiej strony, jeśli nie zaryzykujemy, nie dokonamy przełomu. Czy tym okazała się ta książka?






Będąc studentem psychologii i łamiąc jednocześnie normy moralne jesteś narażony na niebezpieczeństwo. Po pierwsze mogą Cie wyrzucić ze studiów. Po drugie możesz zniszczyć swoją opinię publiczną. Jednak narobić bałaganu, a potem wyjechać na zarobek do Stanów to już kompletne szaleństwo. Skoro pokazywanie tego i owego na „live” i wyjechanie do swojego byłego klienta można uznać za coś normalnego, to najwidoczniej żyjemy w innym świecie. Tak. Natasza pojechała, stała się celem i... 

… nie do końca kupuję tę historię. Sposób opisania wszystkiego, dialogi oraz pseudonaukowe biadolenie nie pomagało ani trochę. Brak szczegółowych wyjaśnień, tak jakby każdy czytelnik miał doktorat albo chociaż inżyniera. Natomiast bohaterka jakby nagle zjadła wszystkie rozumy i zaczęła kojarzyć fakty, które gubiła by znów połączyć. Natasza ani trochę nie była postacią, którą mogłabym polubić. Niestety ale nauka psychologii na podstawie jej klienteli to jedno, ale pójście z zwyrodnialcem seksualnym (i ma się świadomość tego, że on/ona nim jest!) do pokoju, to po prostu głupota. A tych głupot Natasza robiła dość dużo. Kiedy w obcym kraju, na obcej ziemi, coś złego zaczyna się dziać, każdy normalny człowiek zabrałby swoje manatki do kraju rodzinnego. Ale nie ona. Musi zostać tak długo, aż wszystko się popsuje i musi ją ratować kolejny bohater wydający się mieć nie równo pod sufitem. Na dodatek jej szef  to naukowiec. Geniusz. Były klient Nataszy. 

Za dużo zbiegów okoliczności. Liczba niejasności tylko rośnie i ani trochę nie napawa mnie chęcią do dalszego czytania. Owszem są dobre momenty. Jest ich nawet sporo, ale gdy zaczynał się dialog, gdzie rozmawiają między sobą geniusze, a ich tłumaczenie jest mało zrozumiałe, ponownie chce się odłożyć książkę na bok. Może autorka chciała zachęcić do poszperania w Internecie? Może chciała wprowadzić nieco tajemniczości? Wyższej nauki? Owszem, są chwile kiedy wszystko zaczyna się układać, zaczynasz rozumieć sens wszystkiego, aby dostać kolejną porcję „naukowych bzdur” i rozmów na „poziomie”. 

Książka jest inna. Jej zamysł zapewne na tym miał polegać, aby zaskakiwał fabułą. Akcja toczy się płynnie. Sam koniec nie należy do najlepszych, ale na pewno do „filmowych”. W ogóle wydaje mi się, że może to było zamysłem autorki? Ponieważ cała książka jest jakby skróconą wersją reżyserską scenariusza filmu sensacyjnego, które tak często są nagrywane w USA. Tak, ta powieść byłaby do tego idealna.

Jest jednak coś, co mi się bardzo spodobało i nie mogę powiedzieć słówka. Jest nim mały chłopiec z autyzmem. Autorka wiedziała, o czym pisze i bardzo stereotypowo opisała dziecko. Jednakże na pewno może być on książkowym przykładem wartym przyjrzenia się bliżej. Nieco zastanawiałam się jak Natasza daje sobie z nim radę, ale z drugiej strony, zdolna jest. Co to tam dla niej?

Podsumowując: „Wielkie dialogi”, „bzdury naukowe” i obrazowość filmowa. Właśnie z tym będzie mi się kojarzyło Na linii świata. Bo ani nie wiem, do czego miałby się odnieść tytuł, ani dlaczego jest taka okładka, a nie inna. Niewiele mogę z siebie wykrzesić, bo niewiele otrzymałam. Niestety.


Za egzemplarz dziękuję:

3 komentarze:

  1. To szkoda,że rozczarowałaś się ową książką. Ja po Twojej recenzji będę już jej unikać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za szczerość. Wiadomo czego unikać nawet na prezent :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo szlyszalam o tej książce - opinie były bardzo mocno podzielone, ale na wszelki wypadek nie będę ryzykować i sama sprawdzać - ten błąd popełniłam z „Dziewczyną z pociągu” i „Zapisane w wodzie”

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!