sobota, 20 października 2018

„Karminowe serce” - Dorota Gąsiorowska


Na jesienną pogodę dobrze jest wyszukać lekturę idealnie ją odzwierciedlającą. Nieco szarości i kolorów zawsze nastawiają mnie pozytywnie na kolejny dzień. Kiedy już smutek ogarnia me skostniałe z zimna serce, otrzymuję dawkę nadziei opatulającą mnie swoim ciepłem. Miałam więc ogromne oczekiwania do kolejnej powieści Doroty Gąsiorowskiej. Ponieważ wraz z mamą wręcz uwielbiamy jej powieści. Tylko zawsze jest lęk pod tytułem „Kiedy piękne historie zamienią się tandetę?” 




Tytuł: Karminowe serce 
Autor: Dorota Gąsiorowska 
Wydawnictwo: Między słowami 
Rok wydania: 2018 

Liczba stron: 441 




Czasami nadchodzi moment, w którym czarka goryczy przelewa się na całego. Laura miała już dość swojego wielkomiejskiego życia. Postanowiła się przeprowadzić na własne cztery kąty i rozpocząć nowy rozdział. Jako graficzka miała wszelkie możliwości spełnić to marzenie. Z pomocą najbliższych odnalazła domek w Bukowej Górze. Po kilkutygodniowym remoncie wreszcie zamieszkała między drzewami. Tylko czy kobieta jest w stanie zrozumieć panujące zasady w tak zamkniętej społeczności? 

Już dawno nie czytałam powieści pełnej otwartych uczuć, które chłonie się z każdej strony książki. Ponownie zauroczyłam się w stylu pisania oraz umiejętności przedstawienia gamy emocji. Na całej szerokości ponad czterystu stron powieści o złamanym sercu nie poczułam ani grama zawodu. Może i przeczuwałam jak dany fragment, czy sytuacja odbiją się w przyszłości na życiu bohaterki. Może i potrafiłam przewidzieć jak skończy się to i owo, ale czy jest to aż tak ważne? Skoro z przyjemnością czytałam i rozkoszowałam się obrazom w mojej głowie? Pięknym i bardzo charakterystycznym widokom, które napawały radością oraz melancholią? Rzadko zdarza się, że po opowieściach obyczajowych mam ochotę na więcej. Zazwyczaj jestem nimi przemęczona, bo ciągną się i ciągną. Lecz tak jak poprzednim razem z Antykwariatem spełnionych marzeń,  i teraz mogłabym poczytać nieco więcej stron.. Może dwieście! Dobra, dobra, sto pięćdziesiąty! Neeeh. Najlepiej kolejny tom!! 

Jak to oczywiście bywa jestem skłonna wypomnieć wszystkie moje za ale i przeciw. Sądzę, że każdy chciałby poznać obie strony medalu. Jak zauważyliście pomimo wad jestem zadowolona z lektury i wręcz nastrojona na piękną polską jesień (a nawet zimę, o dziwo!). Jednakże pewne momenty wręcz nastawiały mnie negatywnie. Było ich mało, lecz zaczynałam wtedy myśleć: czy to nadszedł ten moment? Moment wypalenia, a może po prostu braku innego rozwiązania? Wtedy przygryzałam mocno wargę i krzyczałam w duchu NIE! Dostrzegłam, że w powieściach zawsze widnieje pewna nuta prawdopodobieństwa i przewidywalności owiana mgłą pięknych słów. To właśnie one powodowały chęci do dalszego czytania. Lecz wątek z zapijaczoną kobietą, dziwne zbiegi okoliczności (łatwe do przewidzenia), telefony o dziwnej porze i dywagacje kto to, po prostu źle na mnie działały. Może to w wyniku fatalnego samopoczucia, albo zmęczenia? Ech nie oszukujmy się. Jeśli samemu potrafimy wytworzyć ciąg dalszy dostając jedynie skrawek wiedzy to jednak jest to niemile widziane przez czytelnika. Z drugiej strony. To obyczajówka! Nie wyobrażajmy sobie kryminalnej zagadki! Tylko dlaczego Laura musi wściubiać nos w każdy kobiecy problem? To było chyba moją największą bolączką. Obca, całkowicie nieznana w zamkniętej społeczności nagle tak dobrze przyjęta. To do mnie nie przemówiło. Chociaż chciałabym aby ktoś mi dawał za każdą wizytę w kawiarence tabliczkę czekolady! Albo kubek ciepłego płynu! Mniaaam*. Poza tym jej historię czytelnik poznaje powolutku. Domyśla się tego i owego lecz całą prawdę otrzymuje pod koniec. Kiedy już lubimy tych, co powinno się lubić. Kiedy rozumiemy cały proces myśli zachodzący w głowie Laury. Gdy rozumiemy, że jej złamane serce zostało rozdzielone na trzy części. Stąd czytanie było pewnego rodzaju wyzwaniem oraz przyjemnością zarazem.

Jest jeszcze jeden dylemat. Postać chłopca Michałka, który ma cechy zespół Downa. Podjęcie takiej decyzji to wielki ukłon ode mnie. Niestety ale dla wielu jest to trudny temat, dlatego wplecenie Michałka dodawało mi wielu uśmiechów i radości. Jak dal mnie to strzał w dziesiątkę i ciesze się, że udało się tę koncepcję zachować. Miałam tylko jedno przemyślenie w związku z tym. Po prostu muszę to napisać. Czochranie po włosach? Nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która by się na to zgodziła. Wręcz ucieknie głową na wszelkie możliwe strony niż pozwoli dotknąć swoich włosów. Ale poza tym wszystko było piękne. Wręcz uwielbiam postać Michała. Jest jak promyk nadziei, który nigdy nie gaśnie!

Podsumowując: Czasami potrzebujemy odetchnąć od tych wielkotomiszczowych historii. Ani kryminał ani fantastyka nie zawsze są w stanie podtrzymać na duchu**. Coś lekkiego, kojącego nasze zmysły, potrafiącego odprężyć podczas kolejnego załamania nastroju. Właśnie takie jest Karminowe serce. Dodaje kilku gramów słodkiej czekolady, nieco podnosi cukier i sprawia, że uśmiech rozkwita na nowo. Rozgrzana szklanka herbaty, ulubione ciastko na talerzyku i książka. Nagle świat przestaje być szary, a za oknem nie widać mgły. Bo w naszej głowie kwitnie obraz przyszłości. Przyszłości jaką sami możemy stworzyć. Może więc warto sięgnąć po książkę i poczuć szum liści oraz wiatr z wrzosowisk? 



Za możliwość odprężenia się, dziękuję: 




* Już dłużej nie wytrzymałam i sama sobie zrobiłam! 
** Chociażby mnie chorującego w czasie czytania. Smuteczek :(

38 komentarzy:

  1. Lubię obyczajówki pomimo tego, że często są przewidywalne. Nie znam jeszcze książek autorki, ale chętnie to zmienię. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardziej przepadam za fantastyką czy kryminałem, więc nie wiem, czy to najlepsza pozycja dla mnie, ale może po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zaczynam czytać książkę i mam nadzieję że spełni moje oczekiwania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie "przyziemne" książki, opowiadające o emocjach, realnym życiu i problemach każdego z nas :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tez lubie cos lekkiego czasem. zyycie jest juz ciezkie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i fajnie , że nie byłaś rozczarowana :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że z tą książką miło spedziła bym czas

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja odprężam sie przy kryminalach, do takich jakoś nie ciągnie mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Autorki nie znam, wygląda na kobiece czytadło. Czasem połknę coś z tej działki, podkradam żonie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wstyd się przyznać, ale strasznie dawno nic nie czytałam. Chyba pora kiedyś nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio skończyłam tę książkę i miałam podobne odczucia 😊

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znam tej autorki, ale po przeczytaniu Twojej recenzji chętnie po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytana! Jest rewelacyjna! Niebawem i moja recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Książki Gąsiorowskiej mam dopiero w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam jeszcze nic tej Autorki, ale kusi mnie jej proza, oj kusi...

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!