Gwiezdne
Wojny wygrały z wieloma kinowymi hitami. Ich baśniowość
połączoną z mitem oraz siłą kreatywności spowodowała
wielkie bum rzeszy fanów tworząc w ten sposób franczyzę, której
wielu reżyserów pozazdrości.
źródło |
Tytuł
oryginalny: How Star Wars Conquered the Universe
Tłumaczenie:
Agnieszka Bukowczan - Rzeszut
Wydawnictwo:
Znak Horyzont
Rok
wydania: 2015
Ilość
stron: 510
Jak
to się zaczęło? Jak zaledwie zwykły szkic, nad którym George
Lucas przelał więcej krwi niż jakikolwiek reżyser, stał się
filmem? Ile wysiłku, stresu i niebezpieczeństw musiał znieść aby
ukończyć dzieło swojego życia? Te i wiele innych pytań
przychodzą nam do głowy gdy bierzemy do ręki ów książkę.
Powiem szczerze i bez ogródek: dla każdego fana to jest multum
nowych (a zapewne i też znanych) informacji, o nie tylko samym
uniwersum, ale i procesie jego powstawania. Najlepsze, że zostałam
oczarowana już na samym wstępie, gdzie dowiedziałam się jak
Gwiezdne Wojny pomogły przetrwać powoli wymierającemu
językowi, który nie raz uratował USA w trakcie Drugiej Wojny
Światowej. Trudno uwierzyć? Ale to najszczersza prawda! Zazwyczaj
nie czytamy występów, bo są nudne i niewiele pomagają zrozumieć
treść książki, a tu takie zaskoczenie! Skoro dopiero jesteśmy
na pierwszych stronicach, a już jest ciekawie, to co może się
dziać na kolejnych pięciuset? Oj może!
Cały
czas miałam wrażenie, że czytam jeden prze ogromniasty artykuł
podzielony na kilkadziesiąt części. Każda zawierała nowinka, o
których niewielu prawdopodobnie słyszało. Zresztą, taką robotę
jaką wykonał Taylor to jeden wielki zbiór informacji o uniwersum
Gwiezdny Wojen, który chciałby posiadać każdy prawdziwy fan
serii. Na przykład kiedy dotarłam do pierwszych dwóch
scenariuszy Gwiezdne Wojny Ostatnia nadzieja pękałam ze śmiechu.
Spoilerować nie będę, ale to co było pierwowzorem po prostu
sprawiało uśmiech na twarzy. Co to miało być? Dlaczego, skąd
takie pomysły? George coś ty wykombinował w tej swojej głowie? Oj
działo się działo, a to dopiero część IV, a gdzie pozostałe
scenariusze?
Jak
wiele osób miało swój wkład w powstanie tak wspaniałej serii
jaką są Gwiezdne Wojny? Oj wierzcie mi, ale lista jest
naprawdę długa. Oczywiście jedni w mniejszy, drudzy w większym
stopni się przyczynili do sławy filmów i całej otoczki, jednakże
gdy tak się studiuje tą listę ma się wrażenie, że jest kilku
kluczowych osobników. Wymieniać nie będę, lecz napomknę, iż
gdyby nie wielkie zawzięcie pewnej osoby długi musielibyśmy czekać
na figurki i przeróżne zabawki, ubrania i inne gadżety związane z
Gwiezdnymi Wojnami. Wystarczy
spojrzeć na scenariusze. Tyle
krwi to Lucas nigdy nie przelał na kartkę jak właśnie nad
skryptami. Pisanie to
jego pięta Achilessowa a tu takie zdumienie! Dał radę, wytrwał, a
rysowani kosmiczni wojownicy powstali i wylądowali na ekranach kin.
Lektura jest naprawdę długa. Przerażająco długa, ale czytało się naprawdę szybko. Niektóre nazwy powodowały, że mózg się lasował, pomysły aż wciągały z ust wielkie "Ooo", a sposoby dotarcia do końca z filmem do kin zdumiewały pomysłowością. Muszę przyznać, że osoby które nie oglądały filmów nie mają co tutaj szukać. Najzwyczajniej niewiele zrozumieją, a tłumaczenie czemu seria jest tak świetna nie zdają egzaminu. Tu jest potrzebny czytelnik, który wie co z czym się je, a nie odwrotnie. Laicy mogą sobie darować książkę, bo i tak niewiele ona wzniesie poza nazwami, tytułami, śmiesznymi historyjkami i innymi mini wiadomościami jak Uniwersum powstało. Natomiast dla fanów to nie lada gratka! Tam znajdzie się rzeczy, o których możliwe że gdzieś się słyszało. Sama jako osoba przepadająca z Gwiezdnymi Wojnami byłam zachwycona każdą stroną. Lektura dała mi wiele radości, bo mogłam odkryć ten świat na nowo, od podszewki reżysera. Nie raz, ani nie dwa śmiałam się na cały głos czytając jakie to wymysły wychodziły z wyobraźni George'a Lucasa. Czasami były wręcz absurdalne! I pomyśleć, iż to wszystko składało się na szczęść całkiem niezłych filmów. W samej książce nie znalazłam aspektów, które byłyby do poprawki. Raczej nic mnie nie nudziło, ale napajało nową wiedzą. Dlatego dla fanów jest to wielkie kompendium wiedzy. Jestem szczęściarą, że mogłam przeczytać ów książkę!
źródło |
Kilka
cytatów:
„Gdy
płaskowyże zmieniły już barwę z karmazynu zachodzącego słońca
na wieczorne indygo, a w oddali dało się słyszeć burzowe grzmoty,
poznałem George'a Jamesa Sr., weterana z Iwo Jimy i nowicjusza
odnośnie Gwiezdnych Wojen. Poczułem się, jakbym spotkał
jednorożca przeskakującego nad podwójną tęczą. To było zbyt
piękne, aby mogło być prawdziwe. Przejrzałem listę imion:
Skywalker. Solo. Lucas. Wookiee.”
„Moc
stanowi to wszystko, a jednocześnie nie jest żadną z tych rzeczy.
Jest obecna w tradycji żydowskiej, hinduistycznej i wiccańskiej.
Każdy dostrzega w niej to, co chce.”
„ARTWO:
Jesteś bezmyślnym, bezużytecznym filozofem...Ruszaj się! Wracajmy
do pracy, system jest w porządku.
THREEPIO:
Ty tłuste wiadro smaru. Przestań za mną łazić. Odejdź. Odejdź.”
Cytaty
pochodzą z: C.Tylor,
Gwiezdne Wojny. Jak podbiły wszechświat?, Wydawnictwo Znak
Horyzont, s. 12, 87, 149.
Podsumowując:
Jestem pod wielkim
wrażeniem pracy jaką włożył Taylor, aby stworzyć książkę
zawierająca,
aż
przesyt wiadomości o uniwersum Gwiezdnych Wojen. Informacje zawarte
zaledwie na 500 stronicach są kolebką
wiedzy, która
naprawdę warto przeczytać. Dwoma słowami: dobra robota!
PREMIERA już 2 grudnia!
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont!
jako ogromna fanka tejże gwiezdnej sagi muszę chyba na tę skarbnicę wiedzy zapolować! 😊
OdpowiedzUsuńtaaaaaaaaaaaaaaak :D
UsuńNie nie nie ;D
OdpowiedzUsuńNie mogę się przekonać, nie nie nie :D
tak tak tak~!
UsuńDla fanów to na pewno nie lada gratka.
OdpowiedzUsuńJakoś nie przepadam za tym :P
OdpowiedzUsuńAle recenzja na 6+! :)
hahah dzieki :)
UsuńHa! Nie słyszałem o tym wcześniej :)) Muszę odmęty Internetów przejrzeć w poszukiwaniu :)
OdpowiedzUsuń