Eh… będzie ciężko, bo i ciężko się czytało. Czy mi się podobało? Niezbyt. Czy było ciekawie? Średnio. Czy byłam zainteresowana ciągiem dalszym (czytaj drugi tom)? Ani trochę. Zapowiada się negatywna recenzja? Ano… tak troszkę.
źródło |
Tytuł oryginału: Just one day
Tłumaczenie: Hanna Psierska
Wydawnictwo: Nasza Ksiegarnia
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 375
Główna bohaterka zwie się…. Chwila muszę zajrzeć do książki…. Ah tak! Alyson aka Lulu. (Serio nawet tego nie mogłam sobie przypomnieć.) Więc kończy liceum i wraz z przyjaciółką zostają wysłane na wycieczkę po Europie. To już coś dla takich Amerykanek jak one. Ale. Ale jej się nie podoba. Nie czuje tego czegoś do chwili aż ostatniego dnia poznaje aktora (gra w trupie przygodnej) w Anglii i… wpadają na głupie (idiotyczny z punktu racjonalności) pomysł. Pojadą do Paryża na jeden dzień. Tylko we dwoje. Ona i on. I tak też się staje.
Wydawać by się mogło – idealna fabuła, piękna akcja i tylko się zaczytywać. Ale prawda jest inna. Czytam dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto stron i czuje… nic. Pustka. Zero zainteresowania. Zero zaciekawienia. Zero myślenia nad tym: co będzie dalej?! Co ona zrobi?! Jedyne, moje myśli jakie krążyły nad tą książką to: eh serio? No co Ty, zwariowałaś? Jak Ty się zachowujesz… ludzie łapcie mnie, teraz to się martwi a jak miała to nie potrafiła! Bez sensu. Po prostu, najzwyczajniej i legalnie bez sensu. Nie czułam niczego. Niczego co by wołało: woooo jaka książka, co będzie dalej w tomie drugim, co co co co co coooooooo? Nic. Nul. Nada. Zero.
Bohaterka jest… bez wyrazu. Nijaka. Ok. Próbuje właśnie siebie odnaleźć w tej podróży marzeń i historycznym dniu w Paryżu. Ale to jest nużące. Nic nie wnoszące. Tułacze się bez celu, patrzy i nic nie widzi. Dobrze, widzi, tego przydupasa, który jest…. Przystojniakiem, czarującym, obieżyświatem. Ale jakoś do niego nie wzdycham. A ona jest jak smalec. Nie tknę bo skisnę. Nie chciałabym takiej przyjaciółki, która nie potrafi nic ciekawego wnieść. Jest nijaka, szara, pomarszczona przez życie. Nic ją nie interesuje, nic ją nie cieszy. Nic, nic, nic. Dopiero Paryż ją oswobadza i… nie widzę różnicy. Brzmi źle? A wyobraźcie sobie, że dotrwałam do końca! Dawałam książce szansę. Naprawdę. Czytałam i się zastanawiałam: i co dalej? Co z tym fantem, bo póki co widzę szarość.
Skoro już wiemy jaka jest Alyson, trzeba coś o akcji powiedzieć. I dzieje się owszem. Zmiana miast, osób, klimatu i atmosfery, ale… właśnie to nic nie wnosi. Żadnego powiewu świeżości. To jest takie obojętne, bez… tego czegoś, co by powodowało ,że chce się czytać dalej. Niby się dzieją rzeczy różne. Alyson jest w każdym rozdziale jakby czymś innym zajęta, lecz to nic nie zmienia. Czuje taką pustkę. Jakieś braki, bo pomimo tego, że coś tam jest. Fabuła istnieje. Historia się ciągnie to jednak… czułam nic. Kompletną neutralność. Zero emocji takich jakich bym oczekiwała. Bo zwykła irytacja… to nawet irytacja nie była tylko zwykłe stwierdzenia. Serio? Naprawdę? Aha. I co niby dalej? Ech znów to samo? Pfffff.
Chyba rozumiecie o co mi chodzi. O jakie EMOCJE?
Podsumowując: Nie mówię NIE. Oczywiście lepiej abyście sami stworzyli swoje własne zdanie na temat tej pozycji, ale ja po nią już nie sięgam. Drugim tom leży i zostanie w poniedziałek oddany wraz z pierwszym. Na zawsze. Czy to koniec z moimi przygodami z tym autorem? Nie. Aż taka brutalna nie będę.
Książka chyba nie dla mnie ...
OdpowiedzUsuńnie polecam ani troszke :)
UsuńJa już mam od dawna w planach tę książkę, ale czasu mi cały czas brakuje niestety.
OdpowiedzUsuńnie polecam niestety ;)
UsuńJa też mam w planach i nie wiem, czy w ogóle się za nią brać.
OdpowiedzUsuńja juz jej nigdy nie tkne ;)
UsuńCzytałam tylko jedną książkę tej autorki i również nie przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńbede dalej probowac zoabczymy czy mi sie spodoba :)
UsuńJa się zraziłam po pierwszej książce tej autorki jaką miałam okazję przeczytać i...nigdy więcej. Może nie było tragicznie, ale po prostu nie podchodzi do mnie styl i język tej autorki :)
OdpowiedzUsuńto moja pierwsza ale sprobuje druga....
Usuń