Zapewne już wiecie, że młodzieżówki są dla mnie jak wielki lukrowy lizak dla dziecka. Mogłabym je czytać z uśmiechem na twarzy w każdym możliwym miejscu. Tym razem złapałam za coś nieco z innej półki. Fantastyka! Zaklęcia! I rudowłosa plebejuszka. O tak, ten wyraz padał praktycznie w każdym rozdziale. Ale dostałam mapkę, informacje o autorce, nieco nastolatkowych dram i ciekawych scen walki. O tak, te były doprawdy niesamowitymi punktami kulminacyjnymi w całej powieści. Tak oto prezentuje się Pierwszy rok!
Tytuł oryginału: First Year
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Uroboros
Seria: Czarny mag – tom I
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 361
Uwielbiamy mieć marzenia i śnić o ich realizacji każdej nocy. Szukać w gwiazdach wskazówek. Tworzyć plany, dzięki którym zrealizujemy ów marzenie. Ryiah jest inna. Nie zamierza dłużej czekać! Wraz z bratem bliźniakiem wybiera się do Akademii w Jerarze. Choć zaledwie piętnaścioro wybranych zostanie nowymi praktykantami, to nie zamierza się poddawać. Ma aż rok aby pokazać nauczycielom, że zamierza pozostać w akademii przez kolejne lata. Jednakże ma maleńki problem. Choć za chwilę rozpocznie się pierwszy dzień nauki, Ryiah nadal nie wiem czy ma w sobie magię.
Czytanie młodzieżówek jest dla mnie wspaniałą odskocznią od tych bardziej poważnych, nieco naukowych, czasami historycznych książek. Lubię w nich to czego już nie znajdzie się w powieściach dla nieco doroślejszych czytelników. Prostego języka, zrozumiałych koncepcji fabularnych, łatwego w odbiorze podziału bohaterów oraz nieskomplikowanej akcji. Dokładnie nie tego oczekiwałam po tej powieści. Na samym początku Pierwszy rok wydawał mi się nieco infantylny. Wiem, wiem. Co może być nie tak w pierwszych rozdziałach? Otóż miałam wrażenie jakbym czytała pierwszy tom innej dość popularnej części dla młodzieży o czarodziejach. Dla nastolatków to zdecydowanie dobry wstęp do świata magii. Natomiast dla dorosłego Czytelnika… cóż miałam tylko nadzieję, że coś się w końcu zmieni.
Jak to się mówi? Ach tak, nadzieja matką głupich. Jednakże muszę szczerze przyznać, że pomimo niemożności pogodzenia moich oczekiwań z rzeczywistością, pierwszych sto stron przeczytałam w mgnieniu oka. To rankiem przy śniadaniu, a to wieczorem przed spaniem. I nagle, będąc całkowicie zaskoczoną, skończyły mi się strony. Mało tego (co również mnie zdziwiło) nawet wciągnęłam się w historię Ryiah. Ok, nie było jakich rewelacyjnych fajerwerków, lecz jedno muszę oddać: Po przyzwyczajeniu się do samej historii, zainteresowałam się tym jak zakończy się sama powieść.
Oczywiście większość scen była do przewidzenia, ale…
… to młodzieżówka!
… historia o nastolatce!
… halo! Magia!
… nowa powieść o akademii magii!
… inna wizja władania czarami!
… sceny walki!
Właściwie w tym momencie uzmysłowiłam sobie, że najzwyczajniej powieść mi się spodobała. Chociaż ma wady to mogę je wyrzucić do kosza dla niezadowolonych. Co jak co, ale jestem usatysfakcjonowana po obniżeniu swoich oczekiwań.
Dobra, to co to są za wady? Jak już przeczytaliście sama fabuła nie jest odkrywcza. Dorośli łatwo rozwiążą wszelkie (nie)zawiłości. Dla mnie największym niezadowoleniem było brak miejsca dla pozostałych bohaterów. Ogromnie chciałabym dowiedzieć się o nich nieco więcej. Chociażby brat głównej bohaterki – Alex. Taki chłopaczek, co chce skraść całusa każdej dziewczynie. Tu się uśmiechnie, tam rzuci pusty komplement. Ale co tak naprawdę dzieje się w jego głowie? Skąd taka nadopiekuńczość wobec siostry? Nie wiem. I to mnie smuci. Podobnie jest z ich nową przyjaciółką. Ella pochodzi z arystokracji. Zna swoją wartość, jednakże przedstawiona jest nieco jako ta, która nie ma aż tak wielkiej dumy by zadawać się z plebejuszami. Chciałabym poznać ją nieco lepiej. Jej sposób ukrywania mrocznej przeszłości nie był najbardziej tajemniczy. Chociaż to nic z wielkim i złym, groźnym i mrocznie przystojnym księciem Darrenem. Skoro już dostałam mistrza intryg, to chyba nadszedł czas na samą Ryiah. Typowa rudowłosa, prosta, mało popularna dziewczyna. Piętnaście lat na karku. O miłości wie niewiele. Romanse zna tylko te z podwórka. Trzeba przyznać, że chociaż jest bardzo nijaka to nie została przedstawiona jako ta biedna, skomląca istota lub wspaniała, ukryta piękność. Akurat pomimo jej dziecinnych czasami wywodów (dobra, dobra to nastolatka!) można ją było polubić. Po prostu za bycie taką normalną bohaterką z nierealnymi marzeniami. Ugh, tak moi drodzy. Oskar za komponowanie sztampowych bohaterów zdobywa… Ok, może przesadzam. Jednak sądzę, że zdecydowanie dobrze przedstawiłam Wam obraz młodzieżowego filaru tej powieści.
Autorka naprawdę starała się stworzyć coś nowego. Były sceny, które w powieściach dla nastolatków raczej się nie pojawiają. Unikana jest krew, samookaleczenia, jednokierunkowe, destrukcyjne myślenie. Magia jest o wiele mroczniejsza, niebezpieczna. Nie potrzeba do niej rekwizytów, lecz siły umysłu i ciała. Właśnie to sprawiło, że chciałam i czytałam dalej. Wizja odmienna od tych nam znanych. Owszem podobna, ale przypominam po raz setny: To młodzieżówka! Dlatego dam jej kolejną szansę. W końcu musi mieć w sobie coś, co zwojowało świat!
Podsumowując: Spodziewałam się czegoś innego, lecz z każdą kolejną stroną było lepiej. Zdecydowanie jest to typowa powieść dla nastolatków, ale dobra w swoim odbiorze. Bez przesadnych scen, które obrzydziłyby wstępnych miłośników fantastyki. Najbardziej brakowało mi większych szczegółów i kąsków z życia pozostałych bohaterów. Jednak powieść sama w sobie może wciągnąć. Jest dobra na krótkie posiedzenia, odmóżdżenie po pracy lub szkole. Odpręża i pozwala poznać nieco inny świat, który jest do pojęcia dla każdego Czytelnika. Nie ważne czy ma trzynaście lat lub dwadzieścia. Każdy ma inne oczekiwania. Liczę na to, że moje nieco rozwiną skrzydła w drugim tomie!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, Wydawnictwu Uroboros!
Dla miłośników magii niespodzianka! Premiera trzeciego tomu odbędzie się 18 września!
Piszę młodzieżówkę (tylko nie fantasy), więc Twoje spostrzeżenia są dla mnie bardzo cenne.
OdpowiedzUsuńTym bardziej się cieszę, że jakoś minimalnie mogłam pomóc :)
UsuńMłodzieżówka każda może być dobra, bez względu an gatunek!
ohh zdecydowanie to nie jest pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, ale to nie mój gatunek czytelniczy. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie! Dzięki za recenzję :)
OdpowiedzUsuńTeż (mimo słabości do młodzieżówek) mam mieszane uczucia co do Pierwszego roku, ale zdradzę, że kolejne tomy są lepsze, bo autorka rozwija się z książki na książkę.
OdpowiedzUsuńOjej ojej! Toć mi miodek na serducho wylałaś! Takie obroty książkowe to ja uwielbiam! <3
UsuńNie moje klimaty. Tym razem muszę spasować.
OdpowiedzUsuń