Wincenty
Walczak zamieszkały w Londrinie w Brazylii ma żywot dość prosty i
przyjemny. Niestety warunki się zmieniają i o pieniądze coraz
trudniej. Każdemu w rodzinie: jego dzieciom i wnukom, marzy się
lepszy dom, piękny ogródek, nowoczesny samochód. Druga Wojna
minęła, więc i lepsze czasy powinny nadejść. Niestety jedynym
sposobem na wzbogacenie się jest garimpowanie. Zaszyć się w
nieznanej jeszcze nikomu rzeczce, wziąć do ręki sito i
przeczesywać kamieniste dno. A nuż trafi się któryś z kamieni
szlachetnych?
Rok
wydania: 1977
Ilość stron: 212
Władek
Walczak wraz ze swoim przyjacielem Stachem Strumińskim decydują się
na los garimpejera. Niedawno w pobliskiej okolicy, odnaleziono nowy,
nikomu nieznany strumień, posiadające bardzo bogate w kamienie
szlachetne dno. Pierwsi wzbogacili się i szybko uciekli. Póki co
niewielu wie o tym miejscu, więc i Władek ze Stachem postanawiają
poszukać tam szczęścia. Okazuje się, że pieniądze, które
państwo Walczakowie mieli otrzymać po sprzedaży działki, wcale
tak szybko do nich nie dotrą. Czas mija, a budowa szosy przy Sao
Paulo nadal niezaakceptowana. Nie mając środków na zakup innej,
lecz wymarzonej ziemi, decydują się zaryzykować i wziąć udział
w niebezpiecznej grze.
Garimpejer
to osoba, która zajmuje się wydobywaniem kamieni szlachetnych z dna
rzeki, bądź strumyków. Okazuje się, że może to być całkiem
dochodowe zajęcie, gdyby nie fakt, że aby odszukać ten jeden
jedyny czarny i niepowtarzalnie cenny klejnocik – trzeba mieć
bardzo, baaardzo duże szczęście. Wielu nie zawraca sobie głowy
„zwykłymi” kamyczkami. Wyrzuca na brzeg i szuka dalej. Są
jednak i tacy, co zbiorą ich kilogramy i również w jakiś sposób
się wzbogacą. Tylko, że tu nie chodzi o drobne, a o wielkie sumy,
które zwykłe diamenciki nie dadzą.
Powieść,
chociaż krótka, jest naprawdę warta uwagi. Mamy tu do czynienia z
intrygą ukartowaną przez negatywne postacie, dla których złoto
jest wszystkim. Jeśli upicie i oszukanie nie podziała, są w stanie
nawet zabić człowieka, byle otrzymać to, czego pragną. W tak
cienkiej książce zapoznajemy się również z dziką przyrodą
Brazylii. Dowiadujemy się czym są kabokle, skąd wzięła się
nazwa Londriny, jakie zwierzęta możemy spotkać w tym ciepłym
kraju oraz sposoby garimpejerów na piranie. Nie zabraknie też
kilku gorzki słów o biedzie oraz złym traktowaniu dzieci. Ponadto
w książce jest bardzo widoczny polski pierwiastek. Emigranci pomimo
wyjazdu z ojczyzny nauczali swoje dzieci języka i historii
ukochanego kraju.
Kilka
cytatów:
Narzekająco:
„-
Znów mi się garnek przypalił – rzuciła gniewnym tonem – a na
kupno nowych pieniędzy brak, boście cały grosz w Mato Grosso
utopili!
-
Wiesz dobrze, jak było! - zdenerwował się dziadek. - Sama tego
chciałaś.
-
Chciałam mieć piękny dom i duży ogród! - zawołała Hanka. - A
co do interesów, to się na nich nie znam! Zawsze słyszałam, że
najwięcej rozum w siwych głowach.
Dziadek
westchnął głęboko i szykował się do wysłuchania długiej
litanii żalów synowej (…).”
Dobrodusznie:
„-
Czy zjadłeś w szkole całe śniadanie? - spytała mierząc go
badawczym wzrokiem.
-
Śniadanie?...hmmm... - zmieszał się Michaś – prawie, że
zjadłem.
- To
znaczy, żeś nie zjadł! - rozgniewała się Hanka. - Coś z nim
zrobił?
-
Trochę zjadłem...naprawdę zjadłem – zapewniał matkę Michaś –
a trochę...poczęstowałem.
-
Kogoś częstował? - nie ustępowała matka.
-
Bardzo ładne ptaszki...a potem małpkę – przyznał się Michaś.
(…) - One były głodne....”
Strachliwie:
„
- Dziadiu...przypomniało mi się coś. Przecie mojego stryjecznego,
Adama Wójcika, na garimpie postrzelili i dotąd kuleje.
-
Eeee...- starał się ją uspokoić dziadek. - Adam to bardzo
niespokojny duch, garimpował gdzieś daleko w stanie Mato Grosso.
(…)
Nie
bardzo wierząc zapewnieniom dziadka, Hanka nagle zmarkotniała,
postała chwilę na werandzie, machnęła gestem rezygnacji ręką i
poszła do kuchni.”
Informacyjnie:
„
Michaś stał dłuższy czas wpatrzony w urzekający barwny taniec
kolibrów, a Inri tłumaczył mu, że jest tu dużo odmian tych
ptaszków. Największe są niebieskie, a najciemniejsze – zielone,
ich długość nie przekracza pięciu centymetrów. Kolibry wiszą
nieruchomo w powietrzu, bo tylko w ten sposób mogą wypijać swymi
długimi dzióbkami nektar z kwiatów.”
Dwujęzycznie:
„
Dziadek i Michaś spojrzeli na siebie ogromnym zdziwieniem.
-
To...to pan mówi po polsku? - spytał Michaś
- Ja
mówić, synku, ja mówić – odpowiedział łamaną polszczyzną
Murzyn – kiedyś ja dobrze mówić, bo się na polskiej kolonii
urodzić i wychowywać. Teraz ja już zapomnieć polska mowa. Eu
falei bem, ahora esqueci tudo! - dodał po portugalsku.”
Cytaty i zdjęcia pochodzą z: B.Żabko-Potopowicz, Diamentowa rzeka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1977 r.
Podsumowując:
Jeśli nigdy nie słyszałeś o gorączce jaka opanowała mieszkańców
Brazylii to jest to idealna pozycja dla Ciebie. Dodatkowo wzbogacona
o niewielkie opisy przyrody, które nie jednego zachwycą. Chociaż
krótka, to wystarczająca, by zrozumieć świat garimpejerów.
Ciekawe książki wynajdujesz, pierwszy raz bowiem o niej słyszę. Intryguje...
OdpowiedzUsuńWynajduje z biblioteczki odziedziczonej po rodzicach :D Nie ma to jak odkrywac skarby czekajace na nas od lat :)
UsuńDobry rocznik ;d ;d
OdpowiedzUsuńhahaha
Usuń