czwartek, 28 maja 2015

„Diamentowa rzeka” - Bolesław Żabko – Potopowicz

Wincenty Walczak zamieszkały w Londrinie w Brazylii ma żywot dość prosty i przyjemny. Niestety warunki się zmieniają i o pieniądze coraz trudniej. Każdemu w rodzinie: jego dzieciom i wnukom, marzy się lepszy dom, piękny ogródek, nowoczesny samochód. Druga Wojna minęła, więc i lepsze czasy powinny nadejść. Niestety jedynym sposobem na wzbogacenie się jest garimpowanie. Zaszyć się w nieznanej jeszcze nikomu rzeczce, wziąć do ręki sito i przeczesywać kamieniste dno. A nuż trafi się któryś z kamieni szlachetnych?





Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Rok wydania: 1977
Ilość stron: 212


















Władek Walczak wraz ze swoim przyjacielem Stachem Strumińskim decydują się na los garimpejera. Niedawno w pobliskiej okolicy, odnaleziono nowy, nikomu nieznany strumień, posiadające bardzo bogate w kamienie szlachetne dno. Pierwsi wzbogacili się i szybko uciekli. Póki co niewielu wie o tym miejscu, więc i Władek ze Stachem postanawiają poszukać tam szczęścia. Okazuje się, że pieniądze, które państwo Walczakowie mieli otrzymać po sprzedaży działki, wcale tak szybko do nich nie dotrą. Czas mija, a budowa szosy przy Sao Paulo nadal niezaakceptowana. Nie mając środków na zakup innej, lecz wymarzonej ziemi, decydują się zaryzykować i wziąć udział w niebezpiecznej grze.

Garimpejer to osoba, która zajmuje się wydobywaniem kamieni szlachetnych z dna rzeki, bądź strumyków. Okazuje się, że może to być całkiem dochodowe zajęcie, gdyby nie fakt, że aby odszukać ten jeden jedyny czarny i niepowtarzalnie cenny klejnocik – trzeba mieć bardzo, baaardzo duże szczęście. Wielu nie zawraca sobie głowy „zwykłymi” kamyczkami. Wyrzuca na brzeg i szuka dalej. Są jednak i tacy, co zbiorą ich kilogramy i również w jakiś sposób się wzbogacą. Tylko, że tu nie chodzi o drobne, a o wielkie sumy, które zwykłe diamenciki nie dadzą.

Powieść, chociaż krótka, jest naprawdę warta uwagi. Mamy tu do czynienia z intrygą ukartowaną przez negatywne postacie, dla których złoto jest wszystkim. Jeśli upicie i oszukanie nie podziała, są w stanie nawet zabić człowieka, byle otrzymać to, czego pragną. W tak cienkiej książce zapoznajemy się również z dziką przyrodą Brazylii. Dowiadujemy się czym są kabokle, skąd wzięła się nazwa Londriny, jakie zwierzęta możemy spotkać w tym ciepłym kraju oraz sposoby garimpejerów na piranie. Nie zabraknie też kilku gorzki słów o biedzie oraz złym traktowaniu dzieci. Ponadto w książce jest bardzo widoczny polski pierwiastek. Emigranci pomimo wyjazdu z ojczyzny nauczali swoje dzieci języka i historii ukochanego kraju.


Kilka cytatów:

Narzekająco:
„- Znów mi się garnek przypalił – rzuciła gniewnym tonem – a na kupno nowych pieniędzy brak, boście cały grosz w Mato Grosso utopili!
- Wiesz dobrze, jak było! - zdenerwował się dziadek. - Sama tego chciałaś.
- Chciałam mieć piękny dom i duży ogród! - zawołała Hanka. - A co do interesów, to się na nich nie znam! Zawsze słyszałam, że najwięcej rozum w siwych głowach.
Dziadek westchnął głęboko i szykował się do wysłuchania długiej litanii żalów synowej (…).”

Dobrodusznie:
„- Czy zjadłeś w szkole całe śniadanie? - spytała mierząc go badawczym wzrokiem.
- Śniadanie?...hmmm... - zmieszał się Michaś – prawie, że zjadłem.
- To znaczy, żeś nie zjadł! - rozgniewała się Hanka. - Coś z nim zrobił?
- Trochę zjadłem...naprawdę zjadłem – zapewniał matkę Michaś – a trochę...poczęstowałem.
- Kogoś częstował? - nie ustępowała matka.
- Bardzo ładne ptaszki...a potem małpkę – przyznał się Michaś. (…) - One były głodne....”

Strachliwie:
„ - Dziadiu...przypomniało mi się coś. Przecie mojego stryjecznego, Adama Wójcika, na garimpie postrzelili i dotąd kuleje.
- Eeee...- starał się ją uspokoić dziadek. - Adam to bardzo niespokojny duch, garimpował gdzieś daleko w stanie Mato Grosso. (…)
Nie bardzo wierząc zapewnieniom dziadka, Hanka nagle zmarkotniała, postała chwilę na werandzie, machnęła gestem rezygnacji ręką i poszła do kuchni.”

Informacyjnie:
„ Michaś stał dłuższy czas wpatrzony w urzekający barwny taniec kolibrów, a Inri tłumaczył mu, że jest tu dużo odmian tych ptaszków. Największe są niebieskie, a najciemniejsze – zielone, ich długość nie przekracza pięciu centymetrów. Kolibry wiszą nieruchomo w powietrzu, bo tylko w ten sposób mogą wypijać swymi długimi dzióbkami nektar z kwiatów.”

Dwujęzycznie:
„ Dziadek i Michaś spojrzeli na siebie ogromnym zdziwieniem.
- To...to pan mówi po polsku? - spytał Michaś
- Ja mówić, synku, ja mówić – odpowiedział łamaną polszczyzną Murzyn – kiedyś ja dobrze mówić, bo się na polskiej kolonii urodzić i wychowywać. Teraz ja już zapomnieć polska mowa. Eu falei bem, ahora esqueci tudo! - dodał po portugalsku.”

Cytaty i zdjęcia pochodzą z: B.Żabko-Potopowicz, Diamentowa rzeka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1977 r.


Podsumowując: Jeśli nigdy nie słyszałeś o gorączce jaka opanowała mieszkańców Brazylii to jest to idealna pozycja dla Ciebie. Dodatkowo wzbogacona o niewielkie opisy przyrody, które nie jednego zachwycą. Chociaż krótka, to wystarczająca, by zrozumieć świat garimpejerów.

4 komentarze:

  1. Ciekawe książki wynajdujesz, pierwszy raz bowiem o niej słyszę. Intryguje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wynajduje z biblioteczki odziedziczonej po rodzicach :D Nie ma to jak odkrywac skarby czekajace na nas od lat :)

      Usuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!