poniedziałek, 20 listopada 2017

„Moja Mama jest aniołem” - Małgorzata Friedel


Temat choroby, jakiejkolwiek, nie jest mi obcy. Czy to angina, zapalenie pęcherza, rak, a może zwykła grypa. Tak samo fakt, że najczęściej to dzieci opiekują się rodzicami. W końcu kiedyś dorastają, są silni, niezależni i zrobią wszystko by pomóc. Przynajmniej taka jest teoria, bo niestety praktyka wygląda kompletnie inaczej. Ci, którzy nie byli w takiej sytuacji, nie mają pojęcia ile dziecko musi znieść. Ani tego, jak wszyscy wokół zedrą z Ciebie każdy dobry uczynek i zamienią go na grzech warty plotek.





Opisać niewypowiedziane. To podtytuł książki napisanej przez kobietę, która ze wszystkich sił starała się pomóc swojej mamie. Jej wspomnienia walki z chorobą są pełne bólu i tęsknoty, ale również miłości, radości i śmiechu. Cienka książeczka zawiera w sobie więcej uczuć i emocji niż nie jedno romansidło, tragedia historyczna, czy słodkie nowonarodzone szczenięta. Każdy krótki rozdział otrzymał tytuł mówiący wszystko. W pewnym sensie czytając sam spis treści wiedziałam, że weszłam w niezłe bagno. Ponieważ zatapiałam się w słowa autorki, brudząc się w swoich wspomnieniach. Wielu zastanawia się, co my byśmy zrobiły musząc przyjąć rolę córki dbającej o chora matkę. Jedni stanęliby na rzęsach, drudzy poszliby w drugą stronę życząc „idź do diabła”. Myślicie sobie, że jesteście inni? Lepsi? Ważniejsi? Inteligentniejsi? Bogatsi? Sami obronicie siebie i innych, bo jesteście doskonali?

Jesteście nikim, kiedy walczycie z rakiem. A Ci, którym zależy by pomóc, są niczym. Bo nowotwór nic sobie nie robi z Waszej więzi. Cieszy się każdym upadkiem oraz sukcesem, bo właśnie wtedy najbardziej boli gdy zaatakuje ze zdwojoną siłą. 

Tak, właśnie tak to wygląda. Autorka pokazuje jak ciężko być tym, który nie odwraca głowy. Nie poddaje się, chociaż płacze po kątach z bezsilności. Uśmiecha się, komplementując ogoloną głowę. Wyciera krew, chociaż wolałby bród. Odkleja plastry ze skórą, marząc aby była to nieznana część gazy. Przytula się, choć jest smutno. Kocha, chociaż wie, że Mama umiera.

Miłośc to chyba najważniejsze przesłanie jakie znalazłam w tej krótkiej książeczce. Jeśli nie kochamy, nie byliśmy kochani, wspierani i dobrze traktowani przez rodziców będąc dzieckiem… Skąd bierze się szacunek? Skąd bierze się chęć spędzania czasu z rodziną? Skąd bierze się siła by być, kiedy wszyscy odchodzą? Z miłości. Uczucia tak potężnego, że „obowiązek” może schować się w najciemniejszą otchłań. Jeśli nigdy nie czuliśmy miłości, cokolwiek będziemy robić względem drugiej osoby, nie można nazwać „chęcią”, lecz „musem”. Ponieważ by zrodziła się chęć, musi powstać szacunek, a on bierze się z dobrych wspomnień tworzonych przez miłość. „Robię, bo muszę. Bo to moi rodzice. Bo to moje dziecko.” To najgorsza, najgłupsza i najbardziej irytująca odpowiedź. Robię, bo chcę. Robię, bo kocham. Robię, bo tęsknię. Robię, bo…

A Ty? Czy Ty byłbyś wstanie chcieć?

Zostaniesz wyśmiany przez rodzinę i bliskich. Zostaniesz nikim. Wszyscy będą święci. Ty kimś, kto nie zasługuje na dobre słowo. Tylko Ci, którzy zobaczą Cię w akcji uwierzą Tobie na słowo. I tylko i wyłącznie wtedy, kiedy Mama potwierdzi.

Niestety taka jest rzeczywistość. A jest ona paskudna. Czy właśnie to próbowała przekazać autorka? Owszem, ale to dzięki tym faktom wielu z nas zrozumie, czym jest nowotwór. Jak każdy z nas inaczej z nim walczy. Na swój sposób. Bo nie ma jednego, lecz kilka. Jak długo się umiera? Nie godzinę, ani dzień. Można nawet rok. Ostatni tydzień to koszmar w piekle (jeśli w ogóle to możliwe?). Jakie uczucia w tobie są, gdy masz wiarę w zwycięstwo? Jakie gdy w końcu pojmujesz, że będzie tylko gorzej?

Podsumowując: Co powiesz swojej mamie, która jak anioł otoczona jest światłem życia? Kiedy walcząc z przeciwnościami potrafi się do Ciebie uśmiechnąć i skomplementować? Kiedy ze wstydu zamyka oczy, gdy zmieniasz jej opatrunek? Gdy godzi się ze śmiercią, a jej jedyną prośbą jest abyś z nią została do końca? 

Kochaj

Pamiętaj

Ufaj

Dbaj

Nie odwracaj się wobec tych, do których czujesz miłość. Najwspanialsze uczucie może pokonać nawet śmierć. Bo daje nam piękno wspomnień, których nikt Ci nie zabierze.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję:


Wybaczcie nieco nietypowy wpis pełen pytań i gorzkich słów, ale nie da się opieki nad osobą chorą na raka, ani sam nowotwór ot tak opisać. Dużo słyszałam, widziałam i musiałam przecierpieć. Wszystkim, którzy przechodzą przez te trudne chwile ślę moc energii :)

11 komentarzy:

  1. Bliski mi temat, szczególnie ostatnio. Musiałam przejąć rolę córki opiekującej się matką. Co prawda to nie rak, przez to też już przechodziłyśmy, ale coś równie wykańczającego organizm - mój, mamy, wszystkich wokoło. Ile w takiej sytuacji jest emocji wie tylko ten, kto przez to przechodzi. Ale jeśli już przejdzie wie, że nie ma problemów nie do rozwiązania, a z każdej sytuacji trzeba wyciągnąć naukę i odrobić lekcję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, bardzo wymagająca lektura. Muszę się jej przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, choroba to straszna sprawa, a dotyka naszych bliskich i przy okazji nas. Wiele osób cierpli przez to, nawet jeśli sami nie są chorzy

    OdpowiedzUsuń
  4. Tego typu książki są bardzo trudne, ale i potrzebne. Obecnie wspieram projekt, gdzie są zbierane środki na wydanie pamiętnika Bartka, chłopaka który walczył latami z nowotworem. Mimo choroby wspierał innych, zarażał optymizmem i pomagał. Warto czytać takie treści, aby rozumieć, co w życiu jest najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto sięgać po takie książki, mają cennych przesłań do przekazania, często uświadamiają pewne sprawy, niekiedy podpowiadają, zawsze wiele z nich wynoszę dla siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. choroba to straszny czas, kiedy wystawiani są na próbę wszyscy w koło. Twoja recenzja uderza siłą, choć temat straszny bo rak i zmaganie się z nim to też przepełniona miłością i ciepłem. Na pewno trudna książka ale warta przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej poczyniłam aż wzruszenie, musze przeczytać :)
    _____
    Magda Ostrowska

    OdpowiedzUsuń
  8. W zasadzie obawiam się, że niewiele osób ma takie przemyślenia i niewiele osób w ten sposób opiekuje się swoimi rodzicami, a w każdym razu widzę to często w szpitalu - dużo rzeczy na pokaz i nastawienie, jakby bliski był jakimś "jeżem". Może wynika to ze strachu i niewiedzy. A czasem może po prostu ze zmęczenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciężka i eksploatujaca fizycznie i psychicznie sytuacja, kuedy trzeba przejąć opieke nad chorą bliską osoba

    OdpowiedzUsuń
  10. Po pierwszym akapicie Twojej recenzji mam w oczach łzy. Ostatnie zdanie mną wstrząsnęło, bo widziałam w swoim otoczeniu, jak jest prawdziwe. Inaczej niż przy raku jest, kiedy choroba odbiera człowiekowi rozum. Inaczej, kiedy matka jest staruszką, inaczej, kiedy jest młodą emerytką, która mogłaby patrzeć, jak jej dzieci zakładają rodziny. Podoba mi się tytuł książki. Mimo, że jej nie czytałam i chyba nie chcę, myślę, że pasuje.

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!