poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Mamma mia: Here We Go Again!

Źródło z www.universalpictures.com

Powyższego filmu prawdopodobnie nie muszę nikomu przedstawiać, jednakże ze względu na pewne zamiłowanie postanowiłam podzielić się moimi wrażeniami. Otóż zapewne ktoś pomyśli: obejrzała Mamma mia, a potem kolejną część i szaleje na punkcie soundtracku, a także paru aktorów. Ha! Moja kolejka do lubienia, jednego z według mnie najlepszych musicali filmowych, była kompletnie inna. Od dziecka uwielbiałam wsłuchiwać się w winylową płytę z utworami ABBY. Pomimo kompletnego braku rozumienia słów, nie mówiąc już o tworzeniu własnego języka obcego zwanego potocznie angielskim, śpiewałam i tańczyłam godzinami na pokojowym dywanie. Kiedy ujrzałam trailer nowego musicalu z aktorką, którą aktualnie uważam za jedną z najwybitniejszych, wcale nie oczekiwałam na kinową premierę.





Jestem raczej sceptycznie nastawiona na kino. Wolę w swoich czterech ścianach skupić się na tym co najważniejsze, czyli samym filmie. Oglądać szczegóły, zatrzymać się na moment, podziwiać kunszt aktorski. Tak też stało się z Mamma Mia. Po zakupieniu własnej wersji na domowe kino nie potrafiłam oderwać wzroku ani słuchu. Czegoś tak pozytywnie nakręconego dawno nie widziałam! Meryl Streep pokazała na co ją stać, tak samo jak Amanda Seyfried. Wręcz anielsko pasowały do siebie jako matka i córka. Śpiew, tańce i kolory. Na dokładkę utwory znane mi od zawsze! Mogłam fałszować i słuchać odświeżone kawałki i nikt, ale to nikt nie patrzył na mnie jak na wariatkę. W końcu to było na TOPIE! Tak, to był zdecydowanie jedyny raz kiedy bycie popularnym czymś przysporzyło mi samych pozytywnych możliwości.

Trochę się obawiałam pójścia do kina. Po pierwsze nie wiedziałam... czy moje oczy wytrzymają tak wielki ekran. Nie mówiąc o wyjących dźwiękach z głośników. Jak się okazało dopiero po godzinie zaczęłam łzawić i to nie z oczywistych pobudek, czyli wzruszającego zakończenia. Przynajmniej nie wyglądałam na pozbawioną empatii. Po drugie obawiałam się, czy film mi się spodoba. Minęło dziesięć lat! Najczęściej kolejne części są ciut gorsze, nie mają klimatu, a aktorzy nudzą. Czy druga odsłona słonecznego musicalu poraziła mnie prądem? Było elektryzująco, ale z wrażenia! Trzeci argument przeciw pójściu do kina byli sami ludzie. Niestety ale mam pecha i trafiam na gaduły, piszczaki, kopiarki, marudziaki, śmieszki itd. Tym razem trafiła mi się piątka przyjaciółek, które gadały i gadały i końca nie było. Dzięki wszechobecnemu Bogu Kina jedna z nich była wystarczająco władcza by je uciszyć. Chociaż w ten sposób decybele zmniejszyły się o prawie 90%.



Jak już mogliście łatwo wywnioskować film był bajeczny! Nie wiem dlaczego ludzie narzekają, że Meryl nie pojawiła się w filmie w takiej ilości jakiej by chcieli. Według mnie to Cher była tam zbędna. Młode pokolenie dało czadu swoją energią pokazując, że również zasługują na uznanie. Natomiast zawiodłam się na Amandzie, a raczej jej charakteryzatorach. Wyglądała tak staro i tak była spalona słońcem, że patrząc na nią cierpiałam! 

Dlatego jest to najlepszy moment na podsumowanie mojego wywodu kinowo-filmowego. Czyli to co najlepsze: a są nimi oczywiście piosenki! Okazuje się, że wykorzystano mniej znane utwory. Osobiście miałam rozkmine nad (podliczając części) około dwoma. Po powrocie musiałam się wsłuchać, aby zastanowić się jak to się stało, że nie znałam tak pięknych piosenek. Ale to tylko piosenki. Warto się skupić raczej nad wykonaniem. Jak się okazuje główny utwór Mamma mia otrzymał nowy soundlook. Dla mnie było to mistrzostwo dla tego filmu. Pokazali, że można odgrzebać odgrzewany kotlet i zjeść go ze smakiem, gdy przyprawi się szczyptą miłości ;)


Podsumowując: 
Mamma mia, here I go again
My my, how can I resist you?
Mamma mia, does it show again
My my, just how much I've missed you?

23 komentarze:

  1. Oglądałam pierwszą część, ale drugiej jeszcze nie. Z pewnością to nadrobię, by wyrobić sobie własne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam oglądac pierwsza, ale mimo, ze lubie Streep jakos mnie film nie zachwycił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza była wg mnie lepsza, ta była ok, ale bez fajerwerków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam wiele opinii o tym filmie - że jest świetny, że beznadziejny, że dobra zabawa na wakacje, że całkowicie brak mu fabuły... Myślę, że to tylko dowód na to, że warto zobaczyć go samemu. No i tak już poza wszystkim, to obsadę ma rzeczywiście wspaniałą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja oglądałam tylko pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią zobaczę nową Mamma Mię. Kocham musicale i mają w sobie jakąś niesamowitą energię, a Meryl i Amanda należą do jednych z moich ulubionych aktorek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, tak Ci zazdroszczę! Sama chętnie obejrzałabym ten film.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha! Nie widziałem pierwszej części ale piosenki znam i lubię ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi pierwsza się podobała. Na tą też planuję się wybrać do kina, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Podoba mi się też płyta teatru Roma z polskimi wykonaniami tych piosenek. Polecam posłuchać, bo są genialne :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chętnie obejrzałabym ten film, ale zacznę od pierwszej części. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie są wielce powiązane ze sobą, ale straciłabyś dużo frajdy więc zaczynaj od pierwszej!

      Usuń
  11. Jestem ogromną fanką pierwszej części, więc doczekać się już nie mogę aż zobaczę tę. Uwielbiam piosenki ABBY i Lily James, która jest niesamowicie urzekająca, bardzo więc chcę zobaczy ją na dużym ekranie. :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja uwielbiam cześć pierwszą, więc drugą muszę tym bardziej obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!