Źródło z www.universalpictures.com |
Powyższego filmu prawdopodobnie nie muszę nikomu przedstawiać, jednakże ze względu na pewne zamiłowanie postanowiłam podzielić się moimi wrażeniami. Otóż zapewne ktoś pomyśli: obejrzała Mamma mia, a potem kolejną część i szaleje na punkcie soundtracku, a także paru aktorów. Ha! Moja kolejka do lubienia, jednego z według mnie najlepszych musicali filmowych, była kompletnie inna. Od dziecka uwielbiałam wsłuchiwać się w winylową płytę z utworami ABBY. Pomimo kompletnego braku rozumienia słów, nie mówiąc już o tworzeniu własnego języka obcego zwanego potocznie angielskim, śpiewałam i tańczyłam godzinami na pokojowym dywanie. Kiedy ujrzałam trailer nowego musicalu z aktorką, którą aktualnie uważam za jedną z najwybitniejszych, wcale nie oczekiwałam na kinową premierę.
Jestem raczej sceptycznie nastawiona na kino. Wolę w swoich czterech ścianach skupić się na tym co najważniejsze, czyli samym filmie. Oglądać szczegóły, zatrzymać się na moment, podziwiać kunszt aktorski. Tak też stało się z Mamma Mia. Po zakupieniu własnej wersji na domowe kino nie potrafiłam oderwać wzroku ani słuchu. Czegoś tak pozytywnie nakręconego dawno nie widziałam! Meryl Streep pokazała na co ją stać, tak samo jak Amanda Seyfried. Wręcz anielsko pasowały do siebie jako matka i córka. Śpiew, tańce i kolory. Na dokładkę utwory znane mi od zawsze! Mogłam fałszować i słuchać odświeżone kawałki i nikt, ale to nikt nie patrzył na mnie jak na wariatkę. W końcu to było na TOPIE! Tak, to był zdecydowanie jedyny raz kiedy bycie popularnym czymś przysporzyło mi samych pozytywnych możliwości.
Trochę się obawiałam pójścia do kina. Po pierwsze nie wiedziałam... czy moje oczy wytrzymają tak wielki ekran. Nie mówiąc o wyjących dźwiękach z głośników. Jak się okazało dopiero po godzinie zaczęłam łzawić i to nie z oczywistych pobudek, czyli wzruszającego zakończenia. Przynajmniej nie wyglądałam na pozbawioną empatii. Po drugie obawiałam się, czy film mi się spodoba. Minęło dziesięć lat! Najczęściej kolejne części są ciut gorsze, nie mają klimatu, a aktorzy nudzą. Czy druga odsłona słonecznego musicalu poraziła mnie prądem? Było elektryzująco, ale z wrażenia! Trzeci argument przeciw pójściu do kina byli sami ludzie. Niestety ale mam pecha i trafiam na gaduły, piszczaki, kopiarki, marudziaki, śmieszki itd. Tym razem trafiła mi się piątka przyjaciółek, które gadały i gadały i końca nie było. Dzięki wszechobecnemu Bogu Kina jedna z nich była wystarczająco władcza by je uciszyć. Chociaż w ten sposób decybele zmniejszyły się o prawie 90%.
Jak już mogliście łatwo wywnioskować film był bajeczny! Nie wiem dlaczego ludzie narzekają, że Meryl nie pojawiła się w filmie w takiej ilości jakiej by chcieli. Według mnie to Cher była tam zbędna. Młode pokolenie dało czadu swoją energią pokazując, że również zasługują na uznanie. Natomiast zawiodłam się na Amandzie, a raczej jej charakteryzatorach. Wyglądała tak staro i tak była spalona słońcem, że patrząc na nią cierpiałam!
Dlatego jest to najlepszy moment na podsumowanie mojego wywodu kinowo-filmowego. Czyli to co najlepsze: a są nimi oczywiście piosenki! Okazuje się, że wykorzystano mniej znane utwory. Osobiście miałam rozkmine nad (podliczając części) około dwoma. Po powrocie musiałam się wsłuchać, aby zastanowić się jak to się stało, że nie znałam tak pięknych piosenek. Ale to tylko piosenki. Warto się skupić raczej nad wykonaniem. Jak się okazuje główny utwór Mamma mia otrzymał nowy soundlook. Dla mnie było to mistrzostwo dla tego filmu. Pokazali, że można odgrzebać odgrzewany kotlet i zjeść go ze smakiem, gdy przyprawi się szczyptą miłości ;)
Podsumowując:
Mamma mia, here I go again
My my, how can I resist you?
My my, how can I resist you?
Mamma mia, does it show again
My my, just how much I've missed you?
Oglądałam pierwszą część, ale drugiej jeszcze nie. Z pewnością to nadrobię, by wyrobić sobie własne zdanie :)
OdpowiedzUsuńPrawidłowe podejście :)
UsuńZaczęłam oglądac pierwsza, ale mimo, ze lubie Streep jakos mnie film nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńA nie każdego musi ;)
UsuńPierwsza była wg mnie lepsza, ta była ok, ale bez fajerwerków.
OdpowiedzUsuńPierwsza ma to cos :)
UsuńSłyszałam wiele opinii o tym filmie - że jest świetny, że beznadziejny, że dobra zabawa na wakacje, że całkowicie brak mu fabuły... Myślę, że to tylko dowód na to, że warto zobaczyć go samemu. No i tak już poza wszystkim, to obsadę ma rzeczywiście wspaniałą.
OdpowiedzUsuńAno najlepiej samemu ocenic :)
UsuńJa oglądałam tylko pierwszą część.
OdpowiedzUsuńProponuje druga :)
UsuńZ chęcią zobaczę nową Mamma Mię. Kocham musicale i mają w sobie jakąś niesamowitą energię, a Meryl i Amanda należą do jednych z moich ulubionych aktorek.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Meryl :)
UsuńOch, tak Ci zazdroszczę! Sama chętnie obejrzałabym ten film.
OdpowiedzUsuńRachu ciachu do kina!
UsuńHa! Nie widziałem pierwszej części ale piosenki znam i lubię ;-)))
OdpowiedzUsuńPiosenki dobre :D
UsuńMi pierwsza się podobała. Na tą też planuję się wybrać do kina, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Podoba mi się też płyta teatru Roma z polskimi wykonaniami tych piosenek. Polecam posłuchać, bo są genialne :-)
OdpowiedzUsuńA tego nie znałam! Z chęcią się zapoznam! :)
UsuńChętnie obejrzałabym ten film, ale zacznę od pierwszej części. ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie są wielce powiązane ze sobą, ale straciłabyś dużo frajdy więc zaczynaj od pierwszej!
UsuńJestem ogromną fanką pierwszej części, więc doczekać się już nie mogę aż zobaczę tę. Uwielbiam piosenki ABBY i Lily James, która jest niesamowicie urzekająca, bardzo więc chcę zobaczy ją na dużym ekranie. :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich
OdpowiedzUsuńOj tak naprawdę warto! Obejrzałabym drugi raz!!
UsuńJa uwielbiam cześć pierwszą, więc drugą muszę tym bardziej obejrzeć!
OdpowiedzUsuń