To moje pierwsze spotkanie z ałtorką. Do końca nie wiem skąd wzięło się to określenie. Jednakże po przeczytaniu kilku jej krótkich opowiadań mogę mieć pewne hmm przypuszczenia. Cóż nie zamierzam się zagłębiać w tę kwestię, ponieważ są rzeczy o wiele ważniejsze. Różnorodność zawarta w Pierwszym Słowie.
Tytuł: Pierwsze słowo
Autor: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 317
Podeszłam do tej książki z nieco sceptycznym nastawieniem. Winnemu jest moje szperanie po internetach oraz przypadkowe natrafienie na negatywne opinie o autorce. To znaczy o jej książkach. Ale będąc osobą przekorną uznałam, że czas aby samemu wyrobić swoje zdanie. Wiecie jak to jest: coś usłyszycie o jednej osobie z różnych źródeł, a potem rzeczywistość okazuje się zgoła inna. Dlatego zamiast oceniać z góry rozpoczęłam to, co lubię najbardziej: nową przygodę. Jedenaście wypraw w głąb wyobraźni Marty Kisiel. Czy podróż ta zakończyć się mogła sukcesem?
Nie oceniaj książki po okładce. Powiadają tak, ale CO TO MA BYĆ? Czaszka, liście (jak na jesień wypada) i te machające owady, które przerażają za dnia i nocy. Brrr! Tylko moja kreatywna dusza artystki uznała to za ciekawe przedstawienie tego, co można znaleźć w środku. Bo czy śmierć, liście jako poszycie i owady to tak naprawdę nie są życiem? Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Ajć, w końcu dociera coś więcej. I podobnie docierało podczas każdej kolejno rozpoczętego opowiadania.
Zaczynałam kombinować skąd tak odmienne zdania. Pierwsze dwa reprezentanty wcale aż tak nie zachęcały do dalszego zapoznania się z twórczością autorki. Widziałam potencjał, a także wczułam się w Rozmowę Dyskwalifikującą, lecz… nadal czegoś mi brakowało. Tego BUM. Wielkiego odkrywczego huku. Zaskoczenia pełnego zdumiewających fraz. Alegorii większej niż te znane ze szkolnych lektur. Oczywiście przyznaje się do pewnej rzeczy. Owszem podobały mi się bardziej takie opowiadania jak Dożywocie, Cały Świat Dawida oraz Jadeit. Miały one jeden mały mankament, a zarazem największy plus jaki mogłyby mieć. Miały koniec.
Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego chciałabym aby jedne historie trwały dłużej, a inne krócej? Czemu nie została napisana cała trylogia!? Tak, mam na myśli Jadeit. Tak się wciągnęłam, że zaczęłam szukać więcej podobnych powiastek w książce. Ze smutkiem stwierdzam: nie ma. Czyżby to był chichot ze strony autorki? Tylko mnie się marzą dalsze zagadki? Siedziałam strapiona wieczorową porą i chciałam więcej, więcej, więcej. Aż przeczytałam całość.
I doszłam do kolejnego wniosku.
Ałtorka nie potrafi pisać? Gdyby nie potrafiła nie wydano by jej książek ponownie, nie czytałoby ich tyle osób oraz najzwyczajniej nie miałaby nawet okazji napisać tych farmazonów! Bo trzeba mieć talent, aby stworzyć w wyobraźni i przelać na papier (ok, komputer) swoje imaginacje tak różnorodne, a zarazem tak podobne. Ponieważ każda posiada pewien podpis. Podpis z którego Marta Kisiel może być dumna. Tak jak ja z dumą będę prezentować zbiór jej jedenastu opowieści na półce.
I wiecie co? Weźcie to jako moje podsumowanie.
Za szczęśliwe zakończenie podróży, dziękuję:
Twórczość tej autorki jest jeszcze przede mną, ale po takiej recenzji, wiem, że wkrótce to się zmieni. 😊
OdpowiedzUsuńZnam Dożywocie i bardzo lubię. I za tą też się wezmę :)
OdpowiedzUsuńJa muszę zemsrocic uwagę na okładkę, jest przepiękna. Książki ani autorki nie znam, ale opis brzmi bardzo ciekawie wiec może się zainteresuje tym.
OdpowiedzUsuńJuż kilka osób bardzo pozytywnie oceniło ten tytuł. Sama się jeszcze zastanowię, ale nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńa mnie okładka się podoba :) a każdy autor ma lepsze i gorsze książki, nie ma co go skreślać i polegać na opinii innych
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki, nie zetknęłam się z nią jeszcze. Okładka sama przykuła moje oko.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie zetknęłam się jeszcze z twórczością tej autorki, jednak po Twojej recenzji bardzo poważnie myślę, by sięgnąć po "Pierwsze słowo" 🙂
OdpowiedzUsuńZnam książki tej Pani są specyficzne, ale bardzo przyjemne :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki, okładka do mnie niestety nie przemawia, ale po okładce książek się nie ocenia:) A że nowych rzeczy próbować należy to kto wie... może w niedługim czasie sięgnę po twórczość pani Kisiel:)
OdpowiedzUsuńLubię oceniać książki po okładce i ta mi się bardzo podoba!
OdpowiedzUsuńAłtorki też nie znam, ale bardzo podoba mi się ta recenzja :).
OdpowiedzUsuńNie po drodze mi z twórczością tej autorki, to raczej nie mój styl, chociaż "Niebożątko" było ok ;)
OdpowiedzUsuńTeż lubię wyrabiać sobie własne zdanie o książkach i dlatego myślę, że kiedyś sięgnę po ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńFajna książka, miło ja wspominam :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie czytam "Dożywocie" Marty Kisiel i jestem wprost oczarowana... Ma dziewczyna wielki talent!
OdpowiedzUsuńJeżeli największą wadą opowiadań było to, że się kończyły, to wygląda na to, że warto zajrzeć ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAkurat zbiór nie do końca mi się podobał, ale ogólnie książki Marty Kisiel uwielbiam.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój gust to najważniejsze :)
UsuńNie znam jeszcze tej pozycji :D ale mam wrażenie że już ją gdzieś widziałem, może to znak ;p
OdpowiedzUsuńHehe i to jaaaaki znak :P
UsuńNie znam niczego tej autorki, ale zachęciłaś mnie do przeczytania książki;)
OdpowiedzUsuńO to już jakiś plus :)
UsuńKupiłam swoją pierwszą książkę Kisiel, mam nadzieję, że niedługo uda mi się przeczytać. Swoją drogą fajne ma nazwisko :D
OdpowiedzUsuńBardzo słodkie :D
Usuń