Oto
nadszedł piąty tom serii. Muszę przyznać, że naprawdę się
działo. Niby to już tak daleko, a jednak pomysły tryskają
jeden po drugim. Książka na pewno nie zanudzi. Wręcz przeciwnie -
wciągnie na całego! Możecie być pewni trafu w jedenastkę!
Tytuł
oryginału: Ranger's Apprentice.
The Sorcerer in the
North
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Dorota
Strukowska
Rok
wydania: 2010
Ilość
stron: 383
Wyobraźcie sobie, że przez parę lat ciężko pracujecie na sukces. W międzyczasie dokonujecie czynów wagi państwowej. Macie do wyboru zrezygnować z objętej ścieżki, by pójść nową, tą wymarzoną. I nagle po tych paru latach wiecie, że pozostanie zwiadowcą to coś do czego jesteście stworzeni. Otóż Will właśnie jest tym wyjątkiem. Udało mu się ukończyć szkolenie na pełnoprawnego zwiadowcę. Stał się młodzieńcem, który objął swą pieczą lenno zwane Seacliff. Jakby tego było mało, to jeszcze w trakcie podróży odnajduje zranionego owczarka. Od teraz ma dwóch przyjaciół: psa i konia – Wyrwija. Niestety nie długo jest mu się cieszyć własnym domkiem w lesie. Nadszedł czas na jego pierwszą zwiadowczą misję na północy kraju.
Nie
zamierzam zbyt wiele zdradzać z akcji powieści, bo zabrałabym Wam
przyjemność czytania. Mogę jedynie wspomnieć, że na pewno nie
pożałujecie sięgnowszy po kolejną część Zwiadowców.
Akcja dzieje się w lennie Norgate niedaleko Zamku Macindaw. Tytułowy
czarnoksiężnik jest zagadką nawet dla Willa. Tym razem mamy
również do czynienia z Alyss – kurierką, a zarazem przyjaciółką
młodzieńca z lat dziecięcych. Kreację Willa już znacie, ale za
to Alyss naprawdę Was zaskoczy – zwłaszcza tym, co będzie
wyrabiać.
Piąty
tom to też nowy tłumacz na pokładzie. Muszę przyznać, że
dzięki Dorocie Strukowskiej poczułam się jak w średniowieczu.
Słownictwo doprowadziło mnie do całkowitego wczucia się w
wypowiadane dialogi. Całkowicie inne podejście do tematu – na
korzyść książki. Może nie ma tutaj zbyt wiele z Horacego czy
Halta, ale nie ma co się zamartwiać – Will z Alyss starczą za
wszystkich – tak dobrze opracowana została fabuła. Nie
zapominajcie o czarnych charakterach. Ci również są ciekawym
dodatkiem do całości. No ale cóż byśmy bez nich zrobili?
Kilka cytatów:
Niespodziewanie:
„I wtedy coś
usłyszał. Cichy jękliwy dźwięk: bolesne skomlenie cierpiącego
psa. Wyrwij też usłyszał owo skomlenie. Uszy mu zafalowały,
zarżał niepewnie.
<<Pies?>>,
pomyślał Will. Być może zdziczały, przyczajony do ataku?
Odrzucił tę myśl niemal w tej samej chwili, w której przyszła mu
do głowy. Dziki pies nie wydawałby żadnych odgłosów, żeby go
ostrzec. Poza tym dźwięk, który usłyszał oznaczał skomlenie z
bólu, a nie warknięcie czy ostrzegawczy gniewny pomruk.”
Zabobonnie:
„Miał
przed sobą twarz młodą, urodziwą. Ale w oczach chłopaka
dostrzegł błysk stanowczości. Młodzieniec o sympatycznym
wyglądzie nie nosiłby szaro-zielonej peleryny zwiadowcy, gdyby nie
był twardy jak stal. Zwiadowcy to ludzie sprytni i podstępni, i
tyle. Byli nawet tacy, co utrzymywali, że są biegli w mrocznej
sztuce magii oraz czarnoksięstwa. Przewoźnik wcale nie dałby sobie
odciąć ręki, że w gadkach na temat zwiadowców nie tkwi jakieś
ziarno prawdy. Ukradkiem wykonał gest na odpędzenie złych mocy i
przeszedł na przód łodzi, zadowolony z wymówki.”
Smakowicie:
„- Wołają mnie Edwina, panie. Przyniosłam ci to.
<<To>> okazało się małym garnkiem z przykrywką. Kiedy
kobieta ją podniosła, Will poczuł smakowity zapach – w środku
była potrawka, przygotowana z mięsa oraz warzyw. Slina sama
napłynęła mu do ust. Jednak, pamiętając o napomnieniach Halta,
postarał się, aby jego twarz pozostała poważna, beznamiętna.”
Informacyjnie:
„ - Nie ma
potrzeby, wasza dostojność. Kobieta z wioski, Edwina, przygotowała
prawdziwie wyborna potrawkę z wołowiny. Sadząc po aromacie, na
dzisiejszy wieczór wystarczy mi specjałów.
Ergell uśmiechnął
się w odpowiedzi.
- Dobra z niej
kucharka, fakt – przyznał. - Próbowałem ją skłonić, by
pracowała dla nas tutaj, na zamku, ale obawiam się, ze nic z tego.”
Przesadnie:
„Will
wiedział, jak wieśniacy, wiodąc dosyć monotonny żywot, lubili
wyolbrzymiać wszystko co niecodzienne. Zwykłe wydarzenia
przybierały w ich opowieściach rozmiary kataklizmu. Jednak plotki
te powtarzano wystarczająco często, by wyczuł, iż tkwi w nich co
najmniej ziarno prawdy. Kilkakrotnie tez wymieniono nazwisko Butlle,
przeważnie z wahaniem pełnym lęku.”
Cytaty pochodzą z: J.Flanagan, Czarnoksiężnik z północy, Wydawnictwo Jaguar, 2010 r.
Podsumowując:
Jeśli jeszcze nie mieliście styczności z serią Zwiadowcy to
powiem szczerze, że ten tom jest równie dobry jak pierwszy.
Sięgać, czytać i cieszyć się wspaniałą powieść! Jestem nią
zachwycona po stokroć! Właśnie dlatego autor zyskał taką
sławę – sypie pomysłami z rękawa zaskakując
czytelników. No czego można więcej?!
Przeczytałam całą serię w oryginale i świetnie się przy tym bawiłam;)
OdpowiedzUsuńJest cudowna :)
Usuń