poniedziałek, 22 lutego 2016

„Wyklęta" - Joss Stirling

Kolejna młodzieżówka zawitała na bloga. Jednak od razu mówię, że to będzie inna recenzja, a przynajmniej mam takie odczucia. Inna nie zła. Tak uprzedzam. To co? Zaczynamy!



Tytuł oryginału: Struck
Wydawnictwo: Akapit Press
Rok wydania: 2016













Raven Stone to nasza nowa bohaterka opowieści jak z filmu „Mali agenci”. Tylko, że ona jest już dużą nastolatką, która ma własne zdanie i myśli na swój życiowy rachunek. Rachunek, który jest nieźle obciążony emocjonalnymi górkami i dolinami. Naprawdę jest źle. Ale ona radzi sobie całkiem świetnie! Dzięki ukochanemu dziadkowi dostaje się do, można by pomyśleć, wymarzonej prywatnej szkoły. Jest stypendystką(!) i uczy się świetnie. Tylko, że ta cała ekskluzywna szkoła w Wielkiej Brytanii wcale nie jest rajem dla takich outsiderów jak Raven. I tu zaczynają się schody…

Kiedy zostaje oskarżona o kradzież jej życie ulega kolejnemu zawalaniu. Jej przyjaciółka Gina, nie wróciła z ferii wielkanocnych, a na dodatek została sparowana z jakimś dziwakiem na lekcji tańca. Jeszcze tego jej brakowało! Siniak pod okiem, nie markowe ciuchy i…. niespodziewany widok dwóch przystojniaków...w szkolnej jadalni. Pięknie, co nie? Przysiada się do nich i od tego momentu wszystko toczy się na nowo.

Kieran i Joe to dopiero są gagatki. Według oficjalnej informacji zostali wydaleni ze szkoły. Według tej mniej formalnej to tajni agenci. Sowa i kot, którzy współpracują ze sobą, aby zdobyć pewne ważne informacje. Jest przekręt i to całkiem niezły. Wiadomo, ta dwójka da sobie radę. Bo jak, to nie da? Tylko, że w to wszystko zaczyna być powoli wplątywana Raven. Chemia zaczęła działać i teraz cała trójka stoi na rozdrożu: między misją, a głosem serca. Kolejny kłopot do rozwiązania.

Jak się czytało? Naprawdę dobrze! Nie wiedziałam kiedy, a skończyłam sześćdziesiąt stron i wypiłam dwie herbaty naraz! A potem poszłam się przejść aby nieco ochłonąć wizją małych agentów w książce. Jest naprawdę dobrze. Zwłaszcza, iż początek był dramatycznie pospolity. Szkoła, dręczycielka, outsider...norma. Ale wplatanie w to wszystko tej dwójki nastolatków płci męskiej tylko urozmaica całą akcję. Dialogi są całkiem zabawne, zwłaszcza ten sarkazm i ironia płynące co chwilę z ust trójki bohaterów. Trzema słowami: nie jest nudno. A tego bym autorce nie wybaczyła. 

Podsumowując: Czyli co? Czytamy oczywiście! Widzieliście tą okładkę? Jest naprawdę śliczna! I idealnie pasuje do Raven. W końcu niezły z niej czarny kruk. Bohaterka, która warto bliżej poznać. Tych dwoje przyjaciół również.

12 komentarzy:

  1. Lektura jeszcze przede mną, ale zachęcona Twoją opinią zabiorę się za to szybciutko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka rzeczywiście bardzo ładna, jednakże lektura zupełnie nie w moim stylu :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm mogłabym się nawet skusić. Zapiszę sobie ten tytuł tak na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi naprawdę ciekawie. Chyba się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. oo aż dwie herbaty aż tak wysusza z pragnienia hi hi albo taka akcja, że czytając buzia z wrażenia się nie zamyka;)

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!