poniedziałek, 16 maja 2016

„Zwiadowcy – Królowie Clonmelu” - John Flanagan

To już… liczę… ósmy tom! Ach jak szybko ten czas minął! Jestem bliżej końca niż początku, ale takiego dobrego czytadła to się akurat spodziewałam. Autor stanął na wysokości zadania. Jak zwykle zresztą. I chociaż można by sobie pomyśleć. O czym on może tyle pisać? Ano może i potrafi. Więc do dzieła!

źródło


Tytuł oryginału: The Kings of Clonmel
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 472













Halt nie przyjeżdża na coroczny zjazd Zwiadowców. Od razu Willowi i Gilan'owi nie przypada to do gustu. Ich mistrz miałby nie zjawić się na jego ulubionym widowisku? Niesłychane! A jednak. Na jego drodze staje coś poważniejszego niż spotkanie z przyjaciółmi. Są to rodzinne sekrety. Czy może być coś ciekawszego niż wędrówka na zachód do królestwa, które ani trochę nie lubi Aruleńczyków? Oj tak. Przeszłość Halta!

Bohaterów już znamy, a przynajmniej Ci znają, co czytali wcześniejsze tomy. Dla tych, co widzą wpis o Zwiadowcach po raz pierwszy informacja zwrotna: oni są mega! Wiem, że bardzo pokrótce, ale co tu dużo się rozpisywać. Horace i Will wraz z Haltem tworzą idealny trójkącik do spraw specjalnych. A jakie to sprawy specjalne? Właśnie sęk w tym, że ma to być tajemnicą królestwa. Więc ciiii, nic nie czytaliście! Ale wracając do sedna, czyli naszej trójcy. Święci to oni nie są. Horace wydoroślał, lecz nadal został miłym kompanem. Will natomiast stał się poważniejszy, a Halt… ten gagatek, co już siwizną oprószył włosy… ten to główny bohater tomu.

Akcja jak zwykle dzieje się wszędzie. Pomagają w tym rozdziały rozdzielone na dwie opozycje. Halt i Horace oraz Will. To jedno z charakterystycznych przedsięwzięć autora. Za każdym razem w ten sposób tworzy napięcie ogarniające przez całą książkę. Co się tam stało? Dlaczego akurat tutaj skończył. Nie chce czytać o nim a o nich! A nie moment to też ciekawe, co koniec? Jak to? O krucze ale tu się dzieje! Nareszcie dotarłam, ale chce wiedzieć co z tamtym...i tak w kółko.

Fabuła natomiast nie ciągnie się ślamazarnie przez sam fakt istnienia akcji. Jednakże, czy jest ona interesująca? Czy ma jakieś wady, a nie same zalety? Mogłabym spróbować się przyczepić, ale po co? Bez sensu. Czytało mi się naprawdę dobrze. Nawet nie wiedziałam kiedy byłam na setnej stronie. Fabuła nie kuleje wszystko toczy się po swojemu. Można by powiedzieć powoli, ale przez te małe zamieszanie z akcja dzieję się wszystko jednak szybko. Bo skoro czytamy raz dwa to i fabuła i idzie z akcją i nagle mamy koniec książki. Idealnie prawda?

Podsumowując: To kolejny tom pełen wrażeń. Czy warto? Na pewno! Komu wychodzi tak dobrze, że kolejne tomy są równie emocjonujące jak poprzednie? Tylko Flanaganowi. Więc na co czekasz? Czytaj!

6 komentarzy:

  1. bardzo chciałabym przeczytać,,Zwiadowców".teraz mam trochę więcej czasu,więc myślę,że w najbliższej przyszłości się za nich zabiorę... :)
    pozdrawiam!
    włóczykijka z książki,czytadła i inne dziwadła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje dzieciaki podczytują, a później ja od nich lekturę podbieram. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem sobie odpuszczę, bo najzwyczajniej w świecie nie jest to mój ulubiony gatunek literacki :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!