poniedziałek, 5 września 2016

„Damy we fiolecie” - Marcin Majchrzak

Przyznam, że byłam dość ciekawa tego tytułu. Zwłaszcza, że to fantasy naszego rodaka. Miałam wielkie oczekiwania, ale z drugiej strony byłam nieco przygaszona. Nie oczekuj zbyt wiele, bo się jeszcze zawiedziesz tak jak na Wiedźminie. Dwie sprzeczności. Nadzieja i zawód. Cóż udało mi się to pogodzić i oto powstało to co powstało. Czyli polski Pratchett, za którym akurat też nie przepadam. (Ok porównanie z buta wyjęte ale tak sobie pomyślałam o moich pierwszych wrażeniach. )A czy tu było inaczej?




Wydawnictwo: Novae res
Rok wydania: 2016

Ilość stron: 319

















Jest sobie złodziej, który wpada podczas fuchy. Ma zostać stracony na maśle(! Do dziś nie wiem o co w tym chodzi ale to chyba jakaś ironia losu czy coś). Jest sobie pracownica manufaktury, która chce wywołać rewolucje podsyłając karteczki z błędną ortografią do szafek innych osobników pracujących. W końcu też wpada w sidła wymiaru sprawiedliwości. Zdradzona poznaje w celi swojego nowego przyjaciela złodzieja (jak można po parunastu godzinach odsiadki uznać kogoś za przyjaciela? Takie paranoje tylko w książkach więc wybaczam!). Cóż, co można począć w takiej sytuacji. Ano jedno. Zaśmiać się!

Przyznam, że czytałam książkę w dość ekstremalnych warunkach. Samochód, piękne widoki, hałas radia, rozmowa kierowcy z pasażerem, niemożność zmiany pozycji, ciemność…. Jednym słowem wiele czynników rozpraszających. Ale. Ale chyba zrozumiałam dwie rzeczy z tej książki. Bo wydaje mi się, że ma jakiś przekaz, a jednym z nich jest: śmiech na sali z demokracji. Otóż tak. Cały rozwód fabuły to chęć utworzenia demokracji. Po prostu w pewnych momentach moje usta lekko wykrzywiały się w górę.

Bohaterowie są inni. Każdy ma swój wyjątkowy urok osobisty. Naprawdę. Jeden, jedyny. Ona jest dość ciekawa życia i pragnąca osiągnąć coś w co niby wierzy, ale pojęcia nie ma jak się za to wszystko zabrać. On niewidzialna osoba w pełnej krasie wplatająca się w nie swoje kłopoty odnajduje pewną cząstkę siebie o której istnieniu nawet nie wiedział. Ale mamy też trzecią osobę. Jej Wysokość, będącą bardzo ciekawą i charakterystyczną postacią. Muszę przyznać, że jej przekonania są nie mile widziane, ale jako Władczyni innego zdania raczej mieć nie może. Jednak jest bardzo potrzebna w całej fabule, aby można odkryć to i owo.

Wiecie jak to jest gdy się czyta podteksty i zaczynasz je rozumieć? Tak to tutaj wygląda. Fabuła całkiem zacna ale rozwalista. Ma swoje plusy jak i minusy, ale skłamałabym mówiąc, że jest bezceremonialnie nudna. Ma w sobie to coś co sprawia, że jednak czyta się dalej i wie się, iż zabawa będzie przednia, ale innego rodzaju. Takie sarkazmy ukryte między wierszami. W ogóle się dziwie, że je zrozumiałam. I te żarty były takie./.. takie o! Mnie rzadko co śmieszy. Dlatego jak czytałam i widziałam oczami co to za dziwactwa autor wymyślił pomyślałam i Pratchett'cie i jego nie udanym humorze. Kiepski. Nic nie poradzę. Ale tutaj nie było źle. Chyba dlatego, że już to kiedyś przerabiałam było mi łatwiej wczuć się w to wszystko. I były „śmiechy” z demokracji. Jakie to prawdziwe. Tak to chyba dlatego mi się spodobało.


Podsumowując: To, że wspominam jednego z bardzo lubianych autorów i porównuje go z polskim nie miejsce mi za złe. Nic nie poradzę takiego obrazu w głowie. Duża dawka takiego spokojnego spojrzenia na to, co się dzieje na świecie. A może i w Polsce?   Czy polecam? Tak, dla poprawy humoru.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorowi! :)

19 komentarzy:

  1. Jakoś nie jestem przekonana co do tej książki. Może lubię, kiedy autor używa sarkazmu (którego sama nadużywam w życiu prywatnym, ale to się wytnie), ale fabuła do mnie nie przemawia. Podziękuję. ;)
    Pozdrawiam!
    #Ivy z Bluszczowych Recenzji

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że to niezła komedia, a jednocześnie czuję gdzieś w sobie, że mogłabym sięgnąć po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oo zarumienione podteksty heheh lubię to

    OdpowiedzUsuń
  4. Stracony na maśle? Też nie mam pojęcia, co może to oznaczać i przyznaję, że zainteresowałaś mnie tym nietypowym tytułem. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli książka zgra się z nastrojem czytelnika, to może być to ciekawa przygoda, lubię humor i być może po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś unikam novaeresowych autorów...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zamierzam tego przeczytać, ale tak czy siak brzmi ciekawie. Wydaje mi się, że ta książka pasuje do naszej krajowej sytuacji, ale mogę się mylić, bo nie czytałam. Wolałabym jednak, aby żarty mnie śmieszyły:D
    Pozdrawiam! http://bookwormss-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm... Książka wydaje mi się być taka jakaś nijaka.
    Zdecydowanie ją sobie odpuszczę.
    Jakoś zraża mnie, że Novaeres na białych kartkach drukuje książki :/
    Pozdrawiam serdecznie
    http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. W przypadku fantastyki mam takie zaległości, że na razie nie skuszę się na ten tytuł :) Ale fajnie, że dostarczył Ci dawkę humoru :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!