Od samego początku widniał wielki napis, że będzie tu czuć Pratchettem. Osobiście czytałam jego dwie książki i niestety niezbyt polubiłam. Było to z ponad dziesięć lat temu więc uznałam: czemu by nie spróbować z innej strony? Przecież my Polacy też potrafimy pisać powieść ze specyficznym humorem, prawda?
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 308
Maverick to prosty facet, który zrobił w swoim życiu o jeden błąd za dużo. Dokładnie wielki, ogromny, głupi błąd. Zapłacił za niego życiem, które przez kolejny przypadek, nie do końca zgasło. Stał się zombie. Jako nieumarły uznał, że musi zmienić świat. Poznanie przy tym ślicznej Cillian spotęgowało to pragnienie. Mafia stara się zabić ponownie Mavericka, córka „ojca chrzestnego” lata za „Romeem”, a jego najlepszy kumpel to po prostu idiota. Bóg śmierci więc ma ciężki orzech do zgryzienia. Jak naprawić zombie? Jak pozbyć się Nekromanty? Cóż to nie lada wyzwanie!
Fabuła kręci się wokół zombie, mafii, bogów, „czarodziejek” i nieudolnego człowieka, który ma takiego pecha, że nawet umrzeć nie potrafi. Przyznam, iż początkowo niewiele rozumiałam, co przypominało mi odczucia podczas czytania Pratchetta. Jednak uznałam: nie, bez takich kobieto, czytaj dalej! Ruszyłam z kopyta i nie wiedząc kiedy byłam już daleko za połową. Akcja okazuje się być średnio skomplikowana, zrozumiała, czasem zawiła, ale nie na tyle by się pogubić całkowicie. Owszem, gdy odłożyłam książkę na dwa dni miałam ogromny mętlik w głowie i nie od razu załapałam, co się dzieje. Jednak po chwili przypomniałam sobie bohaterów i miejsce, w którym przerwałam. Może to oznaczać tylko jedno: napisane jest dobrze! I nie oznacza to, że w kółko autorka powtarza się: po co? Na co? Dlaczego? Po prostu można wywnioskować wiele z dialogów i przemyśleń.
Skoro już jestem przy bohaterach to muszę wspomnieć o tym, że nie są oni przytłaczający. O dziwo nawet ich polubiłam, chociaż tytułowy Maverick to totalna fajtłapa. Za to jego kumpel to fajtłapa do sześcianu. Wraz z rozwojem akcji nasz zombie się zmienia, co tylko dodaje mu uroku i wybiela w świetle fajtłapowości. Zmienia się na lepsze, a kończy z małym martwym przytupem. Bóg śmierci, który również występuje na łamach powieści to kolejny idiota. Ale równie uroczy, co Maverick. W normalnych warunkach rzuciłabym już dawno książką o podłogę, ale skoro to powieść bazująca na tego typu bohaterach, to zrobić tego nie mogłam. W końcu „Julia i Romeo” również są związkiem chemicznym gdzie kobiecy plus góruje nad męskim. Mam wrażenie, że autorka chyba nie lubi mężczyzn, bo wszyscy są „fe”, a kobiety to Amazonki. Czy mi to przeszkadzało? Nie koniecznie. Przynajmniej czasami uniosłam kąciki ust w górę.
Tak moi drodzy. Chociaż się nie śmiałam w niebogłosy. Chociaż nie rechotałam. Chociaż miałam dziwne uczucie, że sarkazmy i parodia to nie moja działka… Uśmiechałam się. Oznacza to jeden wielki sukces! Przełamałam złą passę z Pratchettem i rozpoczęłam dobrą z Anna Kapes. Dokładnie. Zamieniłam uznanego autora na naszą, polską pisarkę. Mam nadzieję, że napisze ona jeszcze więcej tego typu powieści, a ja będę się zatracać w tej absurdalności na dłużej.
Ach! Zapomniałam bym! Wątek romantyczny i nieco kryminalny też się tam znalazł. Nie wiecie kim jest Nekromanta, ale zdradzę, że to ten zły. A wiecie co się z nimi robi, prawda? Do tego magiczne moce, zombiaki i mafijne porachunki. Umiecie dodać jeden plus trzy, co nie?
Podsumowując: Martwe ciało Mavericka to bardzo dobry debiut. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z fantastyką, która ostatnimi latami nieco kuleje na polskim rynku. Dlatego jeśli lubisz Pratchetta (albo i nie jak ja!), a chciałbyś/łabyś spróbować swoich sił na nowo w tej dziedzinie czytelniczej, to serdecznie zapraszam po sięgnięcie pozycji Anny Kapes. Absurdalne nazwy, imiona, dialogi i wyważona fala tekstów ściana jest ciekawym rozpoczęciem przygody z Maverickiem. Takim tam zombie, który kocha, czuje, chce żyć i sprawia, iż inaczej patrzymy na niektóre proste sprawy w naszym zwykłym życiu. Życiu, które sprawia nam sporo problemów, a śmierć może otworzyć wrota do nie jednego budynku na Ziemi.
Za te inną przygodę niż zwykle dziękuję:
Czytałam tylko jedną powieść Pratchetta i mam po niej mieszane uczucia. Z jednej strony byłam pod wrażeniem wykreowanego świata, ale z drugiej się gubiłam. Dlatego myślę, że warto byłoby się zapoznać z polskim odpowiednikiem tej książki. Tym bardziej że ostatnio trafiam na naprawdę świetnych polskich pisarzy. Myślę, że dam szansę tej powieści ;)
OdpowiedzUsuńDaj szanse, bo sama nie przepadam za panem Sir ale ejdnak ta pozycja jakos lepiej mi sie trawila w glowie :D
UsuńJuż dawno zainteresowałam się tą książka, ale do tej pory nie było mi dane jej przeczytać. To pierwsza recenzja tego tytułu jaką mam okazję czytać. Szczególnie zachęca mnie do tej pozycji sam już motyw zombie. Martwi mnie jedynie czy odnajdę się w humorystycznych kąskach tej publikacji, bo u mnie z tym bywa różnie. Ogólnie wywołała we mnie dobre pierwsze wrażenie i jestem pewna, ze w przyszłości ją przeczytam, tym bardziej, że lubię polską literaturę.
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, że jednak udało mi się zachęcić. Też mam problemy z humorem w książkach dlatego jest dobrze gdy się uśmiechnę. Polecam bardzo :)
UsuńOh to bardzo ciekawa książka. Słyszałem o niej już dużo dobrego. Dziękuję bardzo za recenzję ;)
OdpowiedzUsuńtez dziekuje za mile slowa! :)
UsuńNie polubiłam się z Pratchettem i jednak nie będę ryzykować lektury tej książki. Wolę opowieści o zombie na serio, komedie literackie rzadko do mnie trafiają, nawet jeśli zawierają wątek kryminalny.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Też nie lubie autora a tu przyznaje z reka na sercu przetrawilam i polubilam :)
UsuńKsiążka z zombie nie jest raczej dla mnie :D
OdpowiedzUsuńTeż tak sadzilam az... przeczytalam! :)
UsuńJa do Prachetta na razie się przymierzam i jak tylko skończy się szalony czas w pracy - zacznę czytać pierwszy tom z serii "Świat dysku"
OdpowiedzUsuńCzytalam dwa i nie potrafilam. Ale to ponad 10 lat temu :D powodzenai!!
UsuńDo Pracheta podchodziłam kilka razy, bo jest baaardzo chwalony I nie daję rady. Więc widząc "reklamę", że coś do Pracheta podobne - omijałabym wielkim łukiem. A tu jak widać można coś ciekawego znaleźć!
OdpowiedzUsuńDokladnie mialam podobne uczucie. Ale uznalam ze skoro pisze to Polka to moze jednak jakos to przelkne. I tu taka niespodzianka :)
UsuńKsiążka zapowiada sie ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńI to jak! :)
UsuńBardzo zachęcająca recenzja, mimo że książka zupełnie spoza kręgu moich zainteresowań. Muszę sama ją sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie dlatego bylam zaskoczona. Moze i Ciebie zlapie w swe sidla? :)
UsuńJak narazie podziękuję, może kiedyś. ;)
OdpowiedzUsuńMoze kiedys :)
UsuńJa w Fantasy dopiero raczkuje, nigdy nie fascynować mnie ten gatunek. Teraz też sięgam po bardziej młodzieżowe, odrobinę romantyczne, Fantasy. Niemniej i na takie książki przyjdzie czas. Podoba mi sie nagromadzenie postaci do tego wiele ciekawych wątków. Choć początek może nie wciąga, to dobrze, że z czasem fabuła sie rozwija.
OdpowiedzUsuńAaa wiem o co chodzi. Niedawno sama raczkowala mw niektorych gatunkach. Oczywiscie ekspertka nie jestem hehe ale juz nieco rozumiem to i owo. Wiele polubilam. MYysle ze wkrotce odkryjesz piekno fantastyki :)
UsuńJa Pratchetta uwielbiam, to jeden z moich ulubionych autorów. Teraz mam ochotę sprawdzić, choćby przez to porównanie :) Koleżanka to teraz czyta i określa jako "dziwne". Mi opis brzmi zabawnie, choć absurdalnie :) Ale to chyba młodzieżówka jest?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wlasciwie trudno jest mi to nazwac mlodziezowka. Bo przeciez Pratchetta tez bym mogla tak nazwac ale zbyt wiele to on z ty mwpsolnego nei ma. To po prsotu DZIWNY HUMOR.
UsuńJakoś... mnie nie ciągnie ;/
OdpowiedzUsuńMasz ładny nagłówek :D
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
awww dziekuje sama rysowalam :)
Usuń