Takie książki powinni drukować masowo. Chociaż przesłanie dla dorosłego jest jednoznaczne, młody czytelnik musi spędzić nieco czasu, by dokopać się do sedna. Z pomocą rodzica na pewno szybciej zrozumie przekaz autorki, co tylko podwaja ważność tej książki. Zastanawiam się, czy mnie było dane czytać takie powieści? Cóż nie przypominam sobie. Jeśli nawet to musiało być dawno i nie zwróciłam na to uwagi. Jednak tym razem było inaczej.
Tytuł oryginału: Just Peachy
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 255
Dla kogo: Dzieci powyżej 8 r.ż.
(Chociaż jeśli młodszy czytelnik czuje się na siłach może śmiało próbować)
Kiedy wszyscy w rodzinie są utalentowani, a Ty jesteś tą czarną owieczką, doskonale wiesz jak to się może skończyć. Chociaż będziesz krzyczeć i wrzeszczeć: nikt Cię nie usłyszy. Peachy jest w podobnej sytuacji. Chociaż płacze w duchu i krzyczy na zewnątrz nikt nie zwraca na nią uwagi. Kiedy chce pokazać światu, że ma swoje własne zdanie, swoją opinię na jakikolwiek temat: jest zbywana. Słyszy za każdym razem: To tylko Peachy. Nikt ważny. Pewnego dnia jej cierpliwość się kończy i postanawia postawić na swoim. Chociaż nie dostaje się do „wymarzonej szkoły” to przynajmniej nie musi chodzić do tej co jej „idealne” rodzeństwo.
Lepszy rydz niż nic.
Wiecie z czym mi się to kojarzy? Z dość znanym zdaniem: dzieci i ryby głosu nie mają. I chociaż masz osiemnaście lat, ba! Dwadzieścia, nadal nie masz prawa głosu. Nic nie wiesz. Nic nie umiesz. Jesteś nikim w oczach najbliższych. Dość popularne gdy jest się najmłodszym, prawda? To samo jest z Peachy, która chociaż się stara ze wszystkich sił, nic nie potrafi wskórać. Kiedy wpada na pomysł rozpoczęcia nowego roku szkolnego w innej szkole zaczyna się wrzawa. „To tylko Peachy” zamienia się w głośny jęk „Peachy znów coś wymyśliła. Dziwadło. Outsider. Wariatka. Głupia” Można tak godzinami, a nadal nikt nie spyta: dlaczego? Jeśli nawet pytanie pada nie jest ono szczere, nie jest kierowane prosto do Peachy. Jedynie ucieka zagłuszone tysiącem słów rodzeństwa. Rodzeństwa, które jest utalentowane, doskonałe w każdym calu. Nie tak jak Peachy.
Przypadków takich jest mnóstwo. Dziewczyna nie ma prawa głosu, bo uważają, że nie jest nawet tym zainteresowana. Nie wolno jej robić tego, co inni, bo nigdy tego nie robiła. Ale czy została kiedykolwiek do tego dopuszczona? Książka ta obrazuje jak zachowanie bliskich może doprowadzić do zamknięcia się w sobie. Zostanie zahukanym. Nic nie znaczącym ogniwem rodziny. Oczywiście dorośli potrafią odczytać to między jedną, a drugą stroną powieści. Dla młodego czytelnika to bunt przeciwko byciu „Tylko tym kim jestem”. Pokazania, że Ja też mam zdanie. Ja też mam głos. Ja też mogę chcieć czegoś więcej.
Zapewne niektórzy rodzice mogą się przerazić. Przeczyta książkę i stanie się tak egoistycznym dzieckiem, że z nim nie wytrzymam! Tylko jeśli przeczyta się ja wraz dzieckiem przekonamy się jak historia Peachy się kończy. Jest szczęśliwa tak samo jak reszta. Poza tym pomaga nam zwrócić uwagę na pozostałych członków rodziny, którzy czasami chcą zbyt wiele, gdy „tylko Peachy” chce nagle coś, co zawsze jej się należało: uwagi, troski, głosu, wysłuchania. Bycia sobą.
Zarejestrowałam w dzieciństwie podobne przypadki jak główna bohaterka. Kiedy jest się najstarszym trzeba się zająć rodzeństwem, które już dawno potrafi się sobą zająć. Gdy jest się najmłodszym niczego Ci nie wolno. Jako środkowe traktowane jesteś jak powietrze, bo ani na początku, ani na końcu. Dasz radę chociaż nie wiesz do końca jak. Jednym słowem: porażka.
Najgorsze co zdarza się w naszym polskich tłumaczeniach to… nie dosłowność. Czasami wychodzi to na dobre, a czasami aż boli w oczy. Niestety filmy jak i seriale mocno na tym obstawiają, ale żyjemy w takich czasach, że nie jest to już koniecznością. Prawie każdy zna podstawy angielskiego, a nawet dwóch innych języków obcych. Bezpośrednie tłumaczenia mają dla nas sens i są doceniane przez młodych widzów. Z czytelnikami jest podobnie. Jednakże nadal można dyskutować nad słusznością tego zabiegu, bo „Po prostu ja” to nie to samo co „Just Peachy”. Sądzę, że gdyby autorka nie użyła takiego imienia dla głównej bohaterki problem sam by się rozwiązał: Po prostu Jessica, Clara, Fiona etc. Peachy to po prostu śliwka. Przykro mi to stwierdzać, ale przez imię, tytuł stracił dla nas sens. Przynajmniej polskie tłumaczenia jakoś wybrnęło z tej niefortunnej sytuacji. A kiedyś, za parę lat, jak czytelnik wróci do tej książki i zerknie na oryginalny tytuł, zrozumie w całości przekaz autorki.
Podsumowując: Po prostu ja to powieść pozwalające na cofnięcie się w czasie i spojrzenie na swoje dzieciństwo z innego punktu odniesienia. Chociaż jesteśmy już dorośli, czasami do teraz tkwimy w niezdrowych relacjach rodzinnych. Przyzwyczajeni nie skarżymy ale, ale tam w środku nas czujemy niechęć, a nawet nienawiść do tego jak nas traktują. Nie masz męża? Nie masz dziecka? Rozwiodłeś się z żoną? Jesteś pośmiewiskiem, a nawet nie wysłuchają, co Ty masz do powiedzenia? Może warto zacząć z tym walczyć póki jesteśmy młodzi i możemy nauczyć się wielu nowych rzeczy w krótkim czasie? Może warto zacząć od krótkiej książki? Przeczytać wraz z dzieckiem lub podarować je młodemu czytelnikowi, który już teraz ma podobne problemy? Przecież to tylko jedna powieść, a może zdziałać tak wiele. Dla ukochanej pociechy i dla Ciebie.
Ciekawa książka i na pewno spodoba się młodszemu czytelnikowi :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje :)
UsuńTo musi być świetna książka! :)
OdpowiedzUsuńagnesssja.blogspot.com
jest dlatego zapraszam do podzielenia sie z innymi :)
UsuńKażda lektura jest bardzo ważna w najmłodszych latach. Nie byłbym tym kim teraz jestem bez przeczytanych setek książek:)
OdpowiedzUsuńKsiazki to magia i lekcja zycia. Praktyka to jendo, sluchanie to jedno, ale czytanie to trzecie :D
UsuńU mnie w domu było tak, że dzieci głosu nie miały. Czułam sie stłamszona i długo walczyłam o swoje Ja. Teraz mam dzieci i pozwalam im podejmować samodzielne decyzję, wyrażać emocje i swoje zdanie. Nie narzucam im swojego zdania
OdpowiedzUsuńTo jest najgorsze co moze byc. Znam takie przypadki dosc dobrze. Dlatego raduje sie ze Twoje dzieci moga byc kim chca i mowia o tym na glos! :)
UsuńSuper, że są takie książki, które bawią i uczą. A zwłaszcza takie, przy których i dziecko i rodzic będą dobrze się bawić
OdpowiedzUsuńTo zawsze sluzy :)
UsuńMoże ją kupię i będę czytać chrześniakowi mojej drugiej połowy, ja sama jeszcze dzieci nie mam ale on lubi różnego typu książki. Choć nie wiem czy nie lepiej by było podarować go Jego mamie aby to ona jemu czytała, mogłaby się przydać :)
OdpowiedzUsuńHmm zapewne czytanie wspolnego to najlepszy pomysl! A t oczy mama czy maz. Zalezy czy mama nie potrzbuje drobnej porady ;)
UsuńNie ma nic gorszego, niż czuć się w rodzinie jak powietrze. Nie ma nic gorszego, gdy czujemy się gorsi. jeśli ta książka temu zaradzi, coś podpowie, trzeba ją przeczytać z dzieckiem. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńDokladnie. Jest szansa by to zmienic. Dlatego warto sprobowac :)
UsuńMoże ta książka spowoduje, ze mój syn przekona się so czytania książek :)
OdpowiedzUsuńhah moze sie uda. Byloby cudnie :)
UsuńTeraz ksiązki dla dzieci są całkiem inne niż za naszych czasów, inne tematy, lepsze grafiki ;)
OdpowiedzUsuńMysle ze znajdzie sie podobne, tylko bardziej kolorowe i jakos lepiej trafiaja do dziecka do tego maja ukryte znaczenie dla doroslego :)
UsuńŚwietna recenzja 💕
OdpowiedzUsuńdzieki ;]
UsuńUrocza książeczka :)
OdpowiedzUsuńJak ja byłam mała, to mama czytała mi opowiadania z książki "Ptaki czarownicy" do tej pory mam ciarki na niektóre opowiadania z niej :D Dobrze, że teraz robią takie fajne :)
OdpowiedzUsuńNie znam ksiazki ale skoro powoduja ciark ito az strach pomyslec o czym byla :D
UsuńKsiążki dla dzieci bywają bardzo poruszające i mądre, lubię przemycone wyraźne przesłanie w ciekawych metaforach.
OdpowiedzUsuńCo do problemu poruszanego w książce, możliwe, że lektura pomoże niejednemu rodzicowi lepiej zrozumieć swoje dziecko i jego potrzeby.
Pieknie powiedzane :) Bardzo sie ciesze ze takei ksiazki sa wydawane dzieki czemu rodzice maja dobry wybor :)
UsuńWarto wrócić się wstecz aby przypomnieć sobię jakimś się kiedyś było:D
OdpowiedzUsuńUU kochana przeczytałam tego posta ha bosko koleżanka to napisała :)
hahaha :D dzieki
UsuńFajnie ze powstają takie pozycje, z których korzyści czerpać może zarówno rodzic jak i dziecko :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie zaszkodza :D
UsuńFajna książeczka, można dzięki niej połączyć zabawę z nauką. :-)
OdpowiedzUsuńTo na pewno jej zaleta :)
Usuń