Tematy obozowe należą do tych, o których mało kto chce opowiadać. Znajdzie się jednak wielu chcących poznać prawdę. Chociażby cząstkową. Okazje są do tego różnorodne. Możemy iść do muzeum, odwiedzić wernisaż, obejrzeć film dokumentalny lub… przeczytać książkę. Niekoniecznie przeznaczoną dla wąskiego grona odbiorców. Ponieważ są takie powieści, które obrazują wojnę oraz losy rodzin bez rozlewu krwi, brutalnych scen i mrożących krew w żyłach anegdot. Ot, opowiadania takie jak w Niemieckim domu.
Tytuł oryginału: Deutsches Haus
Tłumaczenie: Barbara Niedźwiecka
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 411
Otrzymanie niespodziewanego zlecenia zmienia życie Ewy. Jako tłumaczka języka polskiego została poproszona o udział w rozprawie sądowej. Potrzebny jest tłumacz świadków, którzy będąc zeznawać na niekorzyść oskarżonych. Z różnych stron świata, a zwłaszcza z Polski, przybywają byli więźniowie Auschwitz. Patrząc prosto w oczy zbrodniarzom SS, opowiadają swoją historię. Ewa ze wszystkich sił stara się jak najlepiej przetłumaczyć słowa płynące z ust świadków, lecz jedna myśl zaprząta jej głowę bardziej: Czy Jurgen w końcu się jej oświadczy?
Wydawać by się mogło, że młoda kobieta jest głupiutką laleczką oczekującą na wyśnione zaręczyny. Natomiast ta powieść podkreśla jak mocno historia wielu wpływa na życie jednostki. Anette Hess snuje swoją opowieść powoli, aby nagle rzuć na Czytelnika ogrom emocji. Odkrywamy niespodziewaną siłę młodej kobiety, która nie rozumie skąd bierze energię oraz chęci by walczyć. Nie o wolność, ani sprawiedliwość. Wojna się skończyła. Ona jest jedynie posłanką historii. Ewa musi stoczyć własną walkę: o to co kocha, szanuje i akceptuje. O codzienność zbudowaną przez jej rodziców, i przeszłość zapomnianą w odmętach mgły. Jak przezwyciężyć nieznane, aby poznać prawdę? O sobie?
Spodziewałam się nieco innej powieści. Myślałam że będzie przepełniona bólem oraz bezczelnością. Kłamstwem zakrapianym prawdą. Jak było? Otrzymałam fabułę okraszoną na podstawie faktycznych zeznań świadków. Były one jednak zaledwie częścią tego, co miało tworzyć akcję. Ponieważ tu nie chodziło dosłownie o Auschwitz. Tu nie znajdziemy długich opisów udręk. Przedstawiono losy prostych ludzi, którzy musieli poradzić sobie jakkolwiek w okresie wojny. Los porozrzucał ich w różne strony świata. Teraz mogli się spotkać i podzielić swoją historią. Niemiecki dom czekał od wielu, wielu lat. W końcu przebudziły się w nim wspomnienia: malutkiej Ewy, krnąbrnej Annegret, zacietrzewionego Davida, wyśmienitego kucharza, ograniczonego Jurgena i wielu innych osób, które postanowiły pojawić się w 1963 w Frankfurcie.
Przeplatanie narracyjne należy do jednej z moich ulubionych metod przedstawiania wersji bohaterów. Pozwala mi to na stworzenie szerszej perspektywy i udokumentowania rzeczywistości takiej, jaka jest naprawdę. Cząstkowe informacje uzupełniają się pozwalając na poznanie każdego elementu ważnego do rozwiązania zagadki fabularnej. Choć w Niemieckim domu nie brakuje smutków i gorzkich słów, to właśnie wspomnienia i wiara we własne przekonania kształtuje myśli Czytelnika. To w którym kierunku pójdziemy zależy już wyłącznie od nas…
Podsumowując: Najlepsze opowiadania o tym co złe, okrutne i bestialskie, to czasami te najprostsze. Te prezentujące szarą rzeczywistość zwykłego obywatela. Bez heroicznych wyczynów. Bez wielkich słów pocieszenia. Bez śmieszków i pyszałkowatych elementów. Jeśli szukasz odpowiedzi na pytania co działo się z dziećmi, które przeżyły wojnę po innej stronie muru, zachęcam po sięgnięcie tejże powieści. Nie zawiedzie. Nie zasmuci. Ożywi umysł. Wskaże nowe kierunki. I odpowie na liczne pytania. Chociażby… kto jest gorszy? Ten kto morduje, czy ten kto na to pozwala? Niemiecki dom stoi otworem. Zapukaj, Wejdź i odszukaj odpowiedzi.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, Wydawnictwu Literackiemu
Czytałam już kilka dobrych recenzji tej książki. Jestem, jej więc bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie sięgam po literaturę obozową, także zapisują sobie tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńZainteresowałas mnie, chociaż nie przepadam za taka literatura 😊
OdpowiedzUsuńNie zawsze trzeba brutalnych, przepełnionych krwią opisów, by widzieć przed oczami to, z czym musieli mierzyć się nasi przodkowie. Czasami właśnie taka prostota pomaga nam dostrzec znacznie więcej. Tym samym zapisuję tytuł do dłuuugiej listy książek „do przeczytania”. Jestem ciekawa, jak ja to wszystko odbiorę.
OdpowiedzUsuńPiszesz o tej książce w naprawdę zachęcający do lektury sposób!
OdpowiedzUsuńOkładka juz gdzieś rzuciła mi się w oczy. Fabuła również interesująca, bardzo lubię czytać tego typu powieści. Z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążka do przeczytania, lubię przeplatanie narracyjne - to faktycznie pomaga spojrzeć z szerszej perspektywy.
OdpowiedzUsuń