niedziela, 20 października 2019

Koło Osheim – Mark Lawrence

Ostatnie tomy, zwłaszcza trylogii, są zazwyczaj zwieńczeniem strasznie rozwleczonej fabuły. Strony piętrzą się jedna na drugiej tworząc ogromne konstrukcje literalne. Jednych Czytelników zachwyci zakończenie, innych doprowadzi do szału. Jak tym razem autor poradził sobie z historią Rozbitego Imperium? 


Tytuł oryginału: The Wheel of Osheim 
Tłumaczenie: Justyna Szcześniak
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Seria: Trylogia Wojny Czerwonej Królowej – tom trzeci 
Rok wydania: 2019 
Liczba stron: 637 



Czerwona marchia próbuje przeciwdziałać złu. Królowa walczy o przyszłość, Błękitna Dama o oczyszczenie. Koło Osheim kręci się nadal, lecz jak jeszcze długo mechanizm Budowniczych wytrwa czas? Świat ogarnia zbyt duża ilość magii. Czy można uratować życie przed hordami umarlaków opanowanych przez nekromantów? Jak powstrzymać piętrzące się zło? Czemu...

Pff, a kogo to obchodzi?

Kiedy przemierzyło się przez piekło, nikt i nic nie powinno już zadziwić. Jalan Kendeth to największy tchórz świata, lecz wyłącznie jego nie wystraszyła horda umarlaków u bram miasta. Ukochana stolica, dom, czy jak zwał miejsce gdzie może pić na umór i mieć więcej długów niż jest w stanie spłacić. Stąd narodził się pomysł, aby uratować ten skrawek ziemi przed tym, co dla księcia Czerwonej Marchii jest najistotniejsze. W końcu jako bohater będzie mógł mieć jeszcze większy debet, nikt nie pomyśli o poderżnięciu mu gardła, a kochanki same będą pchały się w jego ramiona. Plan wyśmienity! Szkoda tylko, iż wpierw musi jakoś przedostać się na właściwą stronę kontynentu… Może nie byłoby to tak trudne, gdyby śmierć nie goniła go co milę, a duchy nie próbowały wyssać z niego każdą kroplę krwi. 

Za klucz Lokiego. 
Za tchórzostwo. 
Za bycie złodziejem. 

Powiadają że Loki lubi się pośmiać z dobrego dowcipu, a książę Jalan to całkiem niezły żartowniś. Jego postawa zmienia się w trakcie całej powieści, choć można dostrzec stare nawyki na każdym zakręcie akcji. Gdy już postanawia bohatersko wesprzeć niewiastę, zastanawia się czy może gdyby poświecił jej życie… zdążyłby uciec od niebezpieczeństwa? Tak, ten wiarołomca ani trochę nie przestaje zadziwiać swoją beztroską? Bezmyślnością? Tchórzostwem? Ech, nazwę to tak jak powinnam: dbaniem o własne cztery litery! Jednak trzeba mu oddać jedno, czasami zastanowi się co pomyślałby o nim Snorri (chwała jego pamięci!) gdyby zachował się tak, jakby wiking tego oczekiwał. I to byłoby na tyle. W końcu na co komu przejmować się przyjacielem, którego nie ma obok? 

Jeśli już ktoś czytał poprzednie części to zadowoli go fakt, iż podobne przemyślenia widnieją dosłownie wszędzie. Ten łobuz od siedmiu boleści zaskakuje swoim myśleniem na każdym kroku. Pomysły jakie tworzą się w jego głowie są nadal absurdalne, nierealne, wręcz niemożliwe to wykonania. Lecz on, Książę Głupców, nie zawodzi Czytelników. Wspiera groteskowość w wszelakiej możliwej sytuacji swojego życia. Stąd niektórych może zasmuci fakt, iż Snorri staje się odległym wspomnieniem, a jedynym narratorem pozostaje Jalan. 

Któż by się tym martwił? 


Zawsze ciekawym aspektem powieści jest język, którym postanowił posługiwać się autor. Czytałam poprzednią trylogię i mam całkowite odmienne zdanie, co do stylu autora. Nadal jest mrocznie, niebezpiecznie, a wyrazy kształtują moją wyobraźnię, lecz… takie dopasowanie pomysłu do prezencji bohatera jest nadzwyczajnie interesujące. Porównując obie trylogie czuć wyraźną różnicę w odbiorze całości. Powaga sytuacji najczęściej jest lekceważona. Niemożliwe staje się możliwe. Akcja przystała w martwym punkcie? Gdzieżby! Pomysłowość jest tak ogromna, aż zapiera dech w piersiach. Abstrakcyjność przemyśleń? Zakrętów fabularnych? I co z tego, skoro idealnie wpasowuje się w konwencję świata przedstawionego?! Jeśli myśleliście, że Alicja w Krainie Czarów jest pokręcona, to właśnie otrzymaliście uwspółcześnioną jej wersję. Bez ładu i składu, a jednak wszystko łączy się w odpowiednią całość. 

Pod koniec wspomnę o dwóch kwestiach. Pierwszą jest oczywiście tłumaczenie. Biorąc pod uwagę różnorodności kultowe jakie możemy odkryć w książce oraz wariacje Jalana, tłumaczenie tego tekstu musiało być niezłym wyzwaniem. Czasami sama nie wiedziałam, co to za przedmioty, nie mówiąc już o możliwościach użycia ich w jakikolwiek sposób. Dodatkowo zgaduje, że autor również nieco się postarał i rzucał synonimami co chwilę. Inaczej w kółko czytałabym te same wyrazy, aż do znudzenia. Skąd te przypuszczenie? Cóż taka ilość tekstu, tak pomieszanego i tak różnorodnego, lecz znaczącego mniej więcej to samo, mówi sama za siebie. Drugą kwestią są smaczki podane przez autora dla Czytelników. Świat został skonstruowany na podstawie naszego, lecz niektóre fragmenty w książkach mogą zachwycić osoby lubiące wczytywać się to tu, to tam. Po więcej musicie sami poszukać! 

Podsumowując: Mroczne historie są dobrą odskocznią od tych wesołych, pełnych radosnych pieśni miłosnych uniesień. Fantastyka bez romansów, wielkich dram oraz niezamkniętych rozdziałów staje się powoli deficytem na rynku wydawniczym. Trylogia Wojny Czerwonej Królowej pokazuje, że można stworzyć coś oryginalnego, przepełnionego sarkazmem oraz ironią, bez zbędnych miłostek. Liczy się tylko fabuła, akcja i wykonanie misji przez bohaterów. Bo jeśli nie oni to kto uratuje świat przed zagładą? Przecież nie może to być Jalan Kendeth, prawda? A może… antybohater też może stać się istotną zmianą w literaturze?



Za możliwość przeczytania książki, dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc!

7 komentarzy:

  1. Widzę, że to naprawdę oryginalna proza. Czuję się zaciekawiona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi naprawdę zachęcająco, lubię takie podejście do tematu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wartościowa recenzja, ale to zupełnie nie mówi gatunek,jak już pewnie wiesz. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami mam ochotę na taką fantastykę bez romansów. Ale... ja lubię tę wątki miłosne i najczęściej sięgam po takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz słyszę o tej serii, ale zaciekawiłaś mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tej serii, ale zaciekawiłaś mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi ciekawie, chętnie po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!