Kolejne wyzwanie! Tym razem miałam okazję poznać literaturę piękną spod pióra Meg Wolitzer. To moje pierwsze spotkanie z autorką, zwłaszcza że nie widziałam ekranizacji niniejszej powieści. Nieco obawiałam się własnej reakcji na tę książkę, ze względu na poruszoną w niej tematykę. Jak sobie poradziłam? Czy udało mi się wyłowić choćby jej podstawowy sens?
Tytuł oryginału: Wife
Tłumaczenie: Paweł Laskowicz
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 253
Marzenia potrafią się spełnić. Zwłaszcza jeśli bardzo w nie wierzymy oraz staramy się je zrealizować każdego dnia. Joe otrzymuje nagrodę literacką. W podróży do Helsinek towarzyszy mu żona Joan. Już w trakcie lotu decyduje, iż rozwiedzie się ze swoim mężem. Co doprowadziło do podjęcia tak ostatecznego kroku? Czy sukces męża miał na to jakiś wpływ? Skąd pomysł na rezygnację z nowego, wytwornego życia pełnego luksusu, gratulacji, pochwał i ubóstwiania? Wszelkie odpowiedzi otrzymujemy w trakcie retrospekcji wydarzeń rozpoczynających się od dnia poznania Joan z Joe.
Cofanie się w czasie do kilkudziesięciu lat jest najprostszym sposobem na przedstawienie wydarzeń ważki dla czasu teraźniejszego. Joan relacjonuje swoje decyzje, prezentuje targające nią emocje i podpiera zachowania młodzieńczym entuzjazmem. Następnie otrzymujemy małą dawkę starości, zmęczenia i znużenia. Przygoda w Helsinkach jest jak podsumowanie każdej życiowej decyzji Joan. Refleksje kształtują się po każdym wspomnieniu oraz gorzkim ciosie podczas trwania uroczystości. Żółć przelewa się litrami, lecz to konsekwencje wieloletnich wyrzeczeń coraz szerzej otwierają Joan oczy. Jak zakończy się jej małżeństwo? Czy tak łatwo jest odejść?
Przebrnięcie przez falę niezadowolenia Joan było trudnym zadaniem. Jej przydługawe opisy każdego momentu życia, perfekcyjna pamięć od szczegółów oraz ogromne negatywne ładunki w prawie każdym akapicie potrafiły zdołować na dłuższą chwilę. Jednak przyjrzawszy się nieco lepiej dostrzegłam wiele przebłysków radości, które nie zostały przyćmione przez nią samą. To ludzie mieli wpływ na to jak zmieniała się na przestrzeni lat oraz to jak rola żony przykleiła się do niej jak mucha do rzepa. Czasem żałość łapała za serce, gdy czytałam o jej sposobie patrzenia na świat oraz wręcz pedantycznemu realizowaniu marzeń. Tych nie należących do niej. Najgorsze jednak było nienatłuczenie, że to wszystko nie dla siebie, czy męża. Dla dzieci rozdzierała swoje ja na trzy części, aż ta najważniejsza została stłumiona. Już nie była Joan.
Była żoną.
Nie zamierzam oceniać bohaterki. To co robiła jest podyktowane tym kim się stała. I chociaż mogłabym wyrzucić na nią pomyje to nie będę aż tak okrutna. Nie zmienia to faktu mojego zdziwienia pod sam koniec powieści. I choć gdzieś w samym środku mnie mówiła, że to się może tak skończyć… chyba nie wierzyłam samej sobie. Przyjęłam do wiadomości i na tym zakończyłam historię z Żoną.
Podsumowując: Jako osoba szczera przyznaje się, że nie jest to książka po którą sięgnęłabym sama z siebie. Namówiona przeczytałam, choć czułam pewne opory. Tematyka jest bardzo ciężka, wręcz czułam jak wbijała we mnie żelazo i przytwierdzała do ziemi. Jednakże dała mi pewną radę, wskazówkę, informację. Dlatego nie żałuję i czekam aż znów trafię na coś tak nieoczekiwanego. Pomimo swoich wad Żona jest nie tylko dla tych kobiet z obrączkami, ale również tych bez ozdobników na palcach i tych, które już dawno opuściły związek małżeński. Nieważne z jakiego, ponieważ wszystkie, bez wyjątku, jesteśmy kobietami.
Mam tę książkę w swojej biblioteczce, ale jeszcze nie miałam okazji jej czytać. Póki co nie mam jej także w planach.
OdpowiedzUsuńPlanowałam ją przeczytać od kiedy usłyszałam o jej ekranizacji. Dalej chce i pewnie za jakiś czas to zrobię. Teraz, jednak w czasie czytanie będę miała parę rzeczy na uwadze.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mnie ta książka do siebie nie przekonuje, więc tym razem sobie ją odpuszczę. 😊
OdpowiedzUsuń