Stało się! Ukończyłam serię Szklany Tron! Ostatni rok spędziłam na poznawaniu losów królewskiej zabójczyni. Celaena Sardothien stała się literacką bohaterką, o której nie dało się zapomnieć. Wracała do mnie z nowymi przygodami, lecz niezmiennym celem. W końcu jej historia dobiegła końca. Jak wiele zmieniło się na przestrzeni kilku tomów? Ile autorka postanowiła zmodernizować? Dodać, urozmaicić, albo wyciąć? Podsumowanie czas rozpocząć!
Tytuł oryginału: Kingdom of Ash
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
Seria: Szklany Tron – tom ostatni
Rok wydania: 2019
Liczba stron: T1 - 735, T2 – 505
Świat kręci się ku zagładzie. Zagrożeni są wszyscy, nawet Ci będący w zmowie z Erawanem. Erilea przechodzi kryzys ekonomiczny, ekologiczny, demograficzny oraz motywacyjny. Zwerbowani żołnierze każdego dnia starają się zwalczyć pokusę ucieczki. Panuje głód, brud, smród i ubóstwo. Królowa zniknęła. Opuściła swój lud! Natomiast pozostali wielcy panowie nie mają pomysłu na walkę. Dotychczas to Aedion przewodził wszystkim planom, lecz nawet jego opuszczają już siły. Dwór Terrasenu nie potrafi przezwyciężyć całodniowego strachu oraz lęku o życie własne i bliskich. Nawet Fae wielkich rodów są bezsilni przeciw mrocznej potędze. Nadzieja jest wysysana z każdym zachodem słońca, tak samo jak liczba żyć pozbawionych po kolejnej porażce. Gdzie jesteś Królowo? Ile jeszcze mamy czekać? Co poczniemy bez Twojego ognia nadającego sens tej wojnie? Czyśmy przegrali? Kroczymy ku zagładzie?
„Najważniejsze na świecie jest to,
co mieszka w naszych sercach.
co mieszka w naszych sercach.
Bez względu na to, dokąd się udasz,
bez względu na to, jak daleko, przywiedzie cię do domu.”
bez względu na to, jak daleko, przywiedzie cię do domu.”
W tymże tomie autorka dość mocno podkreśliła temat wojny, która opanowała już cały kontynent. Odebrałam go jako problem wszystkich ras oraz gatunków, bez względu kim się jest, gdzie mieszka i jakie wyznaje wartości. Tak szerokie pojęcie wojny, połączone z różnorodnością rasową, pozwoliło na wielorakie połączenia fabularne. Wcześniej poznani bohaterowie stali się Czytelnikowi bliżsi, dzięki poznaniu ich drugiej natury. Natury w obliczu prawdziwej wojny, a nie rebelianckim wyskokom. Tu liczy się dalekosiężna strategia, znajomość kartografii, umiejętności przywódcze na większą skalę oraz zdolność jednania sobie ludzi. Wszystkie te aspekty zostały wykorzystane w fabularnych splotach akcji. Poznajemy wszelkie zagrania Królowej oraz jej dworu. Odkrywamy wieloletnie intrygi i nieszablonowe rozwiązania. Wszystko po to, by móc dalej brnąć przed siebie. Ku celowi jakim jest uratowanie Terrasenu przed Erawanem i jego hordą.
Od początku ceniłam sobie różnoraką narrację. W ten sposób poznawałam ważne postacie z wielu stron. Dowiedziałam się o mnóstwie szczegółów, które wykształciły charakter całego dworu Terrasenu. Poznawałam ich drugie połówki od podszewki, zapoznałam się z drwiącymi słabościami, utęsknionymi umiłowaniami, skrywanymi lękami oraz siłą ich serc. Bez względu na to czy mieli zaledwie dwadzieścia lat, czy o jedno zero więcej. Obraz ten cały czas kojarzył mi się z wędrówką z znanej wszystkim powieści Tolkiena. Przemieszczali się od miasta do miasta by ostatecznie osiągnąć sukces. Lecz ile stracili? Przyznam szczerze, że stanowczo za mało. Dramat zniszczeń mnie nie przeraził, bo i tak w duchu wiedziałam jak to się skończy. Nie zmienia to faktu, że autorka starała się rozbudować kreację bohaterów wystarczająco, by Czytelnik mógł wybrać swoich ulubionych. Pojedyncze historie przedstawiane są na tle fabularnym, dzięki czemu wielu odnalazło rozdziały, na które oczekiwało z utęsknieniem. Choć wizja dziedziców mścicieli była lekko przesadzona. Jak na te kilka królestw, każdy jego władca pragnął równie dobrze niszczyć jak sam Erawan.
„Nie zmarnowałam niczego.
Ani miedziaka.
Ani minuty życia,
które mi kupiłaś (…).
Niczego, nie zmarnowałam.”
Królestwo Popiołów nie mogło zakończyć się bez konkretnego przekazu, który autorka sformułowała już dawno temu. W serii promowała szeroko rozumianą miłość, niezależną od wszystkiego. Wszelkie zgrzyty charakteru, postawy oraz wierzeń były akceptowane i wielorako potwierdzane. Fae i ludzie, choć są odmiennymi rasami, mogą a wręcz powinni żyć wspólnie. Są dla siebie sojusznikami, rodziną oraz partnerami, bez względu na odmienność. Różnice nie dzielą, lecz łączą, pozwalając odkrywać w sobie głęboko skrywane uczucia. Choć wybór par był oczywisty, to mistrzowskie balansowanie emocjami czytelników zasłużyło na koronę. Do dziś czytam uwielbienia i fanfary o romantycznych relacjach bohaterów. Pomaga w tym więź jaka wytwarza się tylko pomiędzy przeznaczonym sobie osobom. Fundamentem stała się czerwona nić pomiędzy towarzyszami życia, która przypomina nieco wpojenie wilkołaka z serii Zmierzch. Cóż, ale jeśli ma to dać możliwość stworzenia love story prosto z Bollywoodu, to komu to przeszkadza? W końcu Fae są trochę jak wampiry, wilkołaki i elfy. Zależy z którego kąta spojrzysz. Zwłaszcza że z wglądu bliżej im do Adonisa, niż zwykłego, przeciętnego śmiertelnika.
Bardzo interesujące jest to, iż przez wszystkie wątki przewijają się wzmianki o niczym niezmąconym honorze oraz wierze w drugą osobę. Niby przeplatają się nieczyste zagrania, przekleństwa, krzywoprzysięstwa oraz białe kłamstwa, to honorem cechują się praktycznie wszyscy bohaterowie. Tak jakby byli czyści jak łza pod względem jakiegokolwiek podejmowanego wyboru. Postać została okłamana, pobita, a nawet przeklęta, lecz bohater cały czas przyśpiewuje sobie, iż to w imię lepszego dobra lub prawie w zgodzie z samym sobą oraz wyznawanych zasad. Owszem są zmienne w tej regule, lecz czarny charakter mógłby kopnąć ją (regułę) daleko za siebie. Sentymentalność nawet tych złych, choć nadaje pewnego rodzaju charakteru, to wywoływała czasem przypływ irytacji. Akcja jak z najdroższych filmów z Hollywood, efekty specjalne oraz podniosłość chwili biła po oczach. Podobnie jak z pustymi słowami prosto z poematów, które nasycały książkę od pierwszej do ostatniej litery. Zdecydowanie jest to przekleństwo jak i błogosławieństwo serii.
Podsumowując: Królestwo Popiołów jest zwieńczeniem wieloletniej pracy autorki, która z każdym kolejnym tomem przekazuje swój rozwój. Lekkość pióra umożliwia czerpanie przyjemności z samego czytania, spędzania czasu z ulubionymi bohaterami i lepszego zrozumienia świata przedstawionego. Między pierwszym, a ostatnim tomem jest ogromna różnica, którą fani nie omieszkają nieraz wytkać palcem. Nie zmienia to jednak faktu o świadomym podjęciu bezgranicznego tematu przynależności oraz wtopienia w fabułę więcej akcji, niż wątku romantycznego. Czytelnicy kochający fantastykę mogą równie głębokim uczuciem zapałać do Szklanego Tronu, lecz nie oszukujmy się – każdy ma swoje gusty i podejścia do literatury. Dla jednych będzie to proza życia, dla innych zaledwie support przed prawdziwym literackim koncertem. Bez względu na wybór, historie o Fae i ludziach stały się już ważnym elementem współczesnego stanu literatury fantastycznej.
Cytaty pochodzą z: Sarah J. Maas, Królestwo popiołów, Wydawnictwo Uroboros 2019, s. 277 (T2), s. 517 (T1)
Za możliwość przeczytania serii dziękuję, Wydawnictwu Uroboros!
Świetnie, że historia się rozwijała, a razem z nią warsztat autorki. Z twojej recenzji bije szczera sympatia i szacunek do tej serii i autorki. Wciąż nie moje klimaty, więc nie powiem, że sięgnę, ale myślę, że miłośnicy gatunku zdecydowanie powinni.
OdpowiedzUsuńCieszę się że masz taki odbiór. Osoby uwielbiający ten gatunek, jeśli tylko dadzą szansę, nie zawiodą się :)
UsuńMoże kiedyś wrócę do tej serii, ale nie prędko. Fajnie, że z każdą kolejną książka autorka się rozwijała. Ja zatrzymałam się na pierwszym tomie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nigdy nie wiemy, kiedy znów najdzie nas ochota do skończenia serii :)
UsuńPoczekam na coś spoza fantastyki. 😊
OdpowiedzUsuńAj będzie wkrótce!
UsuńMam pierwszy tom tej serii na swojej półce. Jak mi się spodoba to sięgnę też na pewno po kolejne. ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuj. Pierwszy tom do trzeciego różni się od kolejnych, ale są na dobrej drodze :)
UsuńPo pierwszym tomie byłem pozytywnie zaskoczony. Chyba to odpowiedni czas na sięgnięcie po kolejny.
OdpowiedzUsuńOooo, toć trzeba kontynuować skoro tak dobre wrażenie wywarło! :)
UsuńSeria, którą podsuwam pod rozwagę mojej młodzieży, powinna ją zainteresować.
OdpowiedzUsuńO tak, rozważnie to dobry wyraz! Choć pierwsze tomy mogą nie każdego zachwycić :)
UsuńFantastykę czytam rzadko, ale już nie raz książki z tego gatunku pozytywnie mnie zaskoczyły. Może ta byłaby kolejną :)
OdpowiedzUsuńMyślę że jeśli podeszłoby sie do niej na spokojnie to w kolejnych tomach stałabym się szokiem roku :D
UsuńBrzmi naprawdęzachęcająco!
OdpowiedzUsuńGeneralnie kocham Maas i Szklany, ale Królestwo mnie trochę rozczarowało jako wielki finał. Imperium burz rozerwało moje serduszko, cała chodziłam z emocji, a tutaj? Jakoś tak... idyllicznie. A liczyłam na rozłam emocjonalny.
OdpowiedzUsuńA jakoś patosu byłam tu pewna :D
UsuńMam z Maas problem. Zaczęłam pierwszy tom Dworu i... utknęłam na jakiejś 200 stronie. I w sumie nie wiem czemu, bo jak już słucham audiobooka, to mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńHmmm może jak wrócisz, za jakiś czas, to minie?
UsuńNie miałam jeszcze styczności z tą autorką i nie jestem pewna czy to aby moje klimaty czytelnicze. Jednak Twoja recenzja kusi i intryguje. Kto wie, może kiedyś sięgnę po tę serię.
OdpowiedzUsuń