poniedziałek, 8 czerwca 2015

„Między ustami, a brzegiem pucharu” - Maria Rodziewiczówna

Ona i on. On i ona. Kolejna powieść o rozkwitającej miłość pomiędzy dwojgiem ludzi. Stop! Nie rozkręcaj się! To nie jest zwykła powiastka. Toć historia pełna humoru, przemyślanych konstrukcji zdań, bez ckliwych rozmówek małoletnich. Nie doznasz tu bezsensownych momentów akcji, czy nudnych kreacji bohaterów. Tutaj ma się wrażenie, że wszystko ma swoje dokładne miejsca, a każde wydarzenie posiada powód istnienia. Dzięki rozmysłowi autorki czeka nasz czytelnicza uczta!






Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Rok wydania: 1987

Ilość stron: 173














Berlin – dom hrabiny Aurory Carolath. Piękność zamkniętą w komnatach pełnych przepychu, zapominającą o istnieniu własnego męża, kiedy to spotyka się z Wentzelem. Otóż dawno temu, jego rodzice popełnili mezalians. Niemiec poślubił Polkę, a owocem ich miłości stał się on: rozpieszczony, niemyślący, pyszałkowaty mężczyzna. Wystarczy przypomnieć mu, iż płynie w nim mieszana krew, a jest w stanie pojedynkować się z każdym, nawet lepszym od siebie. Zaślepiony lawiruje między teatrem ( nie chodzi tu o sztuki, a jedynie o grających w nich aktorkach), a komnatami jego kochanek, gdzie dosłownie każda ma męża – osobnika doprawdy niedomyślnego.

Jego życie prawdopodobnie płynęłoby takim torem do końca swych dni (bądź bankructwa), gdyby nie środek nocy, ulice Berlina i … ona. Piękna, inteligentna oraz pełna wzgardy dla takich jak Wenztzel. Powiadają, że skrzydła miłości mogą doprowadzić w miejsca, o których nigdy się nam nie śniło. Otóż to samo spotkało głównego bohatera lądującego na ziemiach zaboru pruskiego. Polska krew odżyła, a chęć zdobycia Jadwigi staje się wyzwaniem na długie miesiące.

Językiem autorka tworzy cudowną atmosferę dziwiętnastowiecznej Europy w czasach zaborów. Prawdą jest, że to nie najlepszy okres w życiu Polaków, jednakże rozgrywająca się akcja pozwala uwierzyć, iż nie każdy Niemiec to zło wcielone. Autorka w piękny sposób przedstawia zmianę w zachowaniu, motywach działania oraz systemie wartości młodego mężczyzny. Zagubienie w „obcym” kraju, niezrozumienie sposobu myślenia innych, bezcelowe szuranie stopami po podłodze za kulisowych pomieszczeń, to wszystko obraca się o 180 stopni przez uzdrowicielską moc naszej kochanej polskiej ziemi. W łamach powieści można napotkać sporo słów, a nawet zdań w języku niemieckim, łacińskim oraz francuskim. Ale nie zrażajcie się -wszystko zostało przetłumaczone!



Kilka cytatów:

Zaciekle:
„ - No, dosyć tego! Przegrałeś bitwę, panie baronie Wertheim, bierz się do odwrotu. Ze mną sobie nie pozwalaj, bo możesz pożałować (…).
-Rozmówimy się na szpady, panie hrabio Croy-Dulmen! -krzyknął podpity panicz.
- A choćby na szydła! Jak się panu podoba! - odparł swobodnie hrabia. - Tymczasem żegnam!
Minął napastnika i spytał kobiety o adres. Baron włożył ręce w kieszenie i roześmiał się lekceważąco:
- Wylazło szydło z worka. Metysie! Warcholska krew twych przodków po kądzieli nie ginie. Jako Niemiec, ja brud nie lubię. Ustępuję z placu.”

Uparcie:
„ Ciocia Dora, jak zając po wielu kluczach, wróciła do punktu, skąd wyszła.
- Nieb oję się polskich czarów! -odparł hrabia, marszcząc brwi. -Nie pójdę śladem ojca! Co zaś do posad, jeśli mi przyjdzie ochota, nie ja, ale rząd będzie mnie prosił. O to może ciocia być spokojna.
- Więc pojedynek nieodwołany? - szepnęła.
- Obydwaj nie należymy do tchórzów.
W tej chwili otworzyły się drzwi do salonu; zajrzała posępna twarz Urbana.
- Konie podane!
- Co, już jedziesz? Ach, Boże, jakże mi straszno! Weź szkalperzyk na piersi, chłopaku. Będę się dzień cały modliła za ciebie.
- Dziękuję! Nic mi nie będzie. Dziś wieczorem przyjdę do cioci na herbatę. Do widzenia!”

Martwiąco:
„ Ciocia Dora spędziła dzień we łzach i modlitwie. Gdy kareta wróciła z dworca i zatrzymała się u lewego skrzydła, a do niej nikt nie przychodził, przemogła wstręt, jaki czuła do tej części domu, i zbiegła sama po nowiny (…). Staruszka już miała wejść, już podniosła nogę, gdy ją przykuł do podłogi żartobliwy głos barona.
- Doktorze, zacerujcie gładko, żeby piękne usta nie obraziły się na szramach.
Ciocia Dora zatuliła uszy dłońmi i uciekła z tego piekła. W takiej chwili – taka mowa! O, czasy! O, młodzieży!”

Zachęcająco:
„ - Czy ciocia stuły jeszcze nie skończyła?
- Będzie na czas, chłopaku, będzie! -zaśmiała się kiwając głową.
- To mnie najwięcej obchodzi. Ale nie rozumiem ochoty ślęczenia nad podobnym głupstwem. Czemu ciocia lepiej nie strzela do celu?
- Fi! -strzepnęła rękami staruszka. -Więc bukietu nie zaniesiesz Mili?
- A to po co?
- No, przecież major twój opiekun!
- A, no to jemu się należy bukiet.
- Rodzicom najlepiej odsłużymy się w dzieciach. Przez pamięć na staranie majora warto zająć się córką. Ty tak umiesz być miłym gdy chcesz.
Ciocia Dora osładzała pigułkę tysiącem pieszczotliwych uśmiechów i spojrzeń.”

Niezrozumiale:
„ Dopiero teraz ukazał się ktoś żywy – w osobie starego zgarbionego lokaja w ciemnej liberii.
- Czy pani przyjmuje? Oto mój bilet -rzekł po niemiecku hrabia wyjmując bilet.
Ale sługa rękami tylko strzepnął.
- Pan nie mów po polsku? - spytał.
Wentzel ramionami ruszył – nie rozumiał.
- To proszę do oficyny...bo pani...tego...nie zechce gadać...tego nie rozumie…- jąkał stary złą niemczyzną.
- Może przyjmie spojrzawszy na bilet – protestował młody człowiek.
- Eh, nie, żeby i z nieba bilet...tego...pani nikogo takiego...nie widuje. To pan Jan...umie po szwabsku. Proszę pana...ja...tego...zaprowadzę.”

Cytaty pochodzą z: M. Rodziewiczórna, Między ustami, a brzegiem pucharu, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1988 r.




Podsumowując: To wspaniałą opowieść o uczuciu, które rozkwita na przestrzeni czasu. Książka ukazująca piękno miłości, energii budującej harmonię zmysłów oraz rozumu w młodzieńczych, zdezintegrowanych ciałach Wenztzla i Jadwigi. Historia tych dwojga na pewno udowodni Wam, że miłość jest w stanie uleczyć wszelkie rany.

17 komentarzy:

  1. Lubię czasem przenieść się w czasy niewspółczesne, dlatego bardzo chętnie sięgnę po tę książkę, wydaje się naprawdę ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę w starym wydaniu, ale muszę przyznać, że jeszcze jej nie czytałam. Czasu mi na wszystko brakuje niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda, ale mam nadzieje ze kiedys znajdziesz na nia czas :)

      Usuń
  3. Ta książka kojarzy mi się z wakacjami u babci, bo u niej w biblioteczce stoi identyczne wydanie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ją w domu, zastanawiałem się wiele razy czy nie zrobić podejścia, ale jakoś mimo wszystko odstrasza mnie sam fakt, że jest to powieść o miłości. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahaha nie dziwie Ci sie :D zwykla obyczajowka ;] ale dobra!

      Usuń
  5. oo jakie Ty starocie czytasz hi hi aż zazdroszczę, że masz na nie ochotę

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Kochana! :) ; **
    Widzę, że blog aż tętni ! :) ♥♥
    Rewelacja!

    Oby tak dalej! ; *****

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie powiem, że mam na nią jakąś ogromną chęć, ale bardzo sugestywnie o niej piszesz! Ta atmosfera trochę kusi, ale jeszcze nie tak, bym zmieniała aktualne plany czytelnicze na rzecz tego tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja mama czytała tę książkę chyba z 9 razy, a gdy była na przecenie w (uwaga!) Biedronce, szalała i od razu kupiła. I tak od roku książka grzeje miejsce i czeka, aż się za nią zabiorę. I dopóki nie przeczytałam Twojej recenzji, myślałam, że jeszcze długo sobie poczeka, ale chyba warto będzie się za to niedługo zabrać. :)
    Jeżeli masz ochotę, zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam z blogiem, będzie miło jak wpadniesz i coś po sobie zostawisz. :)
    recenzje-koneko.blogspot.com

    Koneko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej az 9 razy??? ja juz po 1 jestem calkowicie otumaniona :D ale warto ja przeczytac jest calkiem mila lektura :)

      Usuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!