Pamiętacie
urocze Malownicze? Kiedy wydawałoby się, że już naprawdę wiele
dowiedzieliśmy się o ich mieszkańcach tadaaa zaskoczenie!
Jeszcze jedna rodzina do kompletu: szczęśliwi na wsi. Tym
razem jest ona o wiele bardziej szalona, pełna energii i
niewyczerpalnych zapasów humoru połączonej z
sarkazmem.
Wydawnictwo:
Znak
Rok wydania: 2015
Ilość stron:
378
Tym
razem do Malowniczego zawitała Maja – kobieta dojrzała z
nastoletnią córką, dwoma psami i kotem. Można powiedzieć idealny
zwierzyniec! Sudety to miejsce odmienne od tego wielkomiejskiego
szumu, w którym nasi bohaterzy mieszkali przez długie, dłuuugie
lata. Otóż pewnego razu mąż Mai postanawia ją zdradzić,
przyznać się do tego i zażądać rozwodu. Aby to jeszcze
troszku skomplikować opowiada o zaciągniętych długach i próbuje
wszystko zwalić na barki (jeszcze) małżonki. Nasza bohaterka
postanawia uciec do Malowniczego, zaszyć się w domu należącym do
jej rodziców i nie wyściubiać nosa spod butelki wina. Ale, co
dalej?
Maja
z wykształcenia jest pedagogiem, który zamiast zajmować się
uczniami, jest tłumaczem w całkiem dochodowej firmie. A do tego
szef idealny przyjaciel przystający na jej każdy warunek. Żyć nie
umierać. No właśnie tu się zaczynają schody. Ucieka – i co
dalej? Ma się wrażenie, że kobieta totalnie powariowała,
całkowity brak u niej równowagi psychicznej, nie mówiąc już o
jakiejkolwiek chęci walki. A sarkazm i ironia to jej dwie
najlepsze przyjaciółki. I jak z takiej bohaterki powieści
obyczajowej mamy zrobić „heroiczną” kobietę XXI wieku, na
dodatek na jakimś zapyziałym grajdołku? A widzicie, ano da się.
Konstrukcja
fabularna dość ostatnio powszechna – dojrzała kobieta wyprowadza
się na wieś, aby tam poukładać swoje życie. Można by rzec nuda.
Ale...właśnie jest tu jedno małe, lecz naprawdę ważne. Może i
to banał, bo przerabiany ostatnio naprawdę, dosłownie wszędzie,
ale jest tak dobrze wykreowany, że ani na moment
nie czułam tej przysłowiowej nudy. Język pełen dwóch
przyjaciółek Mai sprawiał wrażenie, że akcja dzieje się
dosłownie za naszymi drzwiami. Znajome wyrażenia, ciekawe
porównania i kąśliwe uwagi. Do tego garść poczucia humoru i
mamy pozytywną mieszankę wybuchową. Skoro Maja i jej rodzina jest
szalona to i cała powieść utrzymana jest w tej konwencji. Zwykła
zapyziała okolica? Ale z jakimi mieszkańcami!!
Jak
więc możecie zauważyć mnie powieść bardzo przypadła do gustu.
Brak niepotrzebnych opisów, żywy język, zaskakujące zwroty
akcji sprawiły, że książka spoczywała na moich kolanach
przez kilka przyjemnych godzin. Tło otaczające Maję jest
dosłownie kolorowe: od czarującego weterynarza, przez córkę
nastolatkę (już samo bycie nastolatkiem znaczy kłopoty) i kilku
włochatych pupili do „rozdwojonej jaźni” ucznia. To wszystko
sprawia, że powieść czyta się przyjemnie. Cała ta akcja z
stworzeniem pensjonatu jest tak naprawdę tłem, które jak można
się domyślić zostanie rozwinięte w kolejnej części. Owszem
bohaterka zamierza to i owo wykombinować, ale tak naprawdę tym
razem skupiamy się wyłącznie na rozwiązaniu jej
życiowych problemów. I wierzcie – stron wystarczy na całą
książkę.
Źródło |
Kilka
cytatów:
Definitywnie:
„-
No, ze on już nie wróci, że to nie jest jakiś głupi wybryk, a ty
na pewno nie chcesz z nim być?
-
Jagoda – odpowiedziałam po długiej chwili milczenia, bo pytania,
które przed momentem padły, zadawałam sobie milion razy, ale jakoś
nie mogłam znaleźć żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi. -
Jestem pewna. - Tym razem ku mojemu zaskoczeniu odpowiedź
błyskawicznie się pojawiła. - On nie ma zamiaru wracać, o ile mi
wiadomo, zamierza natomiast złożyć pozew o rozwód. Moje chcenie
nie ma tu żadnego znaczenia. Jeśli nawet to tylko głupi wybryk,
chyba pora, by Igor przekonał się, że za głupotę się płaci.
Prędzej czy później. Najbardziej żałuję, że nie ma sposobu,
żeby to wszystko ominęło Marysię. Ale na to nic już nie mogę
poradzić. Tkwienie w nieudanym małżeństwie tylko dla dobra
dziecka jest bzdurą, co do tego jednego nie mam wątpliwości.”
Zdecydowanie:
„
- No to jej powiedziałam, że się nie wyprowadził, tylko mama go
wyrzuciła, bo zadawał zbyt wiele pytań – dokończyła
triumfalnie Marysia. - Myślę, że Klucha mi tego nie odpuści.
Pewnie cię wezwie.
-
Nie wezwie – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. -Nie będzie
musiała. Sama się do niej pofatyguję. Myślę, że obie -ty i
ja-mamy prawo do prywatności, a to jest już szczyt wszystkiego.
Żeby tak bezczelnie, i to do dziecka…
-
Mamo, nie mów do mnie dziecko!
-
Nie do ciebie, lecz o tobie – sprostowałam, z niechęcią
zdejmując trzecią z kolei bluzę i czując, jak na rękach zaczyna
pojawiać mi się gęsia skórka.”
Sarkastycznie:
„-
I tak, pomijając wszystko inne, nie mam teraz gdzie mieszkać –
chlipałam, pociągając nosem.
-
Chryste! -Krysia zamilkła na dłuższy czas. - No i co teraz
zrobisz? - zapytała po chwili?
Wpadłam
na genialny pomysł.
-
Zabiję go. Zabiję i dostanę rentę na dziecko. Wynajmę małą
,rozsypującą się drewnianą ruinkę, będę przymarzać zimą, a
latem zabijać wyłażące zewsząd karaluchy. I tak spędzę resztę
życia. Chyba, że mnie wcześniej zamkną w więzieniu. Wtedy
pociągnę tam trochę o chlebie i wodzie, a potem odwalę kitę.”
Intuicyjnie:
„
Bo jak niby miałam powiedzieć moim rodzicom, że marzę jedynie o
zalaniu się w trupa, by nie myśleć o niczym? Boże, móc z nikim
nie rozmawiać, nie odpowiadać na żadne pytania i nie musieć
zastanawiać się nad przeszłością i przyszłością! Taka
perspektywa jawiła mi się jako prawdziwy luksus i coś mi mówiło,
że to jest naprawdę dobry pomysł. To po prostu było przeczucie, a
ostatnio wzrosło we mnie przekonanie, że powinnam słuchać
wewnętrznego głosu. Cóż, może to były pierwsze oznaki
samotności albo zdziwaczenia, ale im dłużej o tym myślałam, tym
bardziej wiedziałam, że powinnam wyjechać. A skoro znalazłam w
końcu rzecz, na której mi zaczęło zależeć, uznałam, że warto
o nią zawalczyć i postarać się o parę dni wolnego.
Pomocnie:
„
Nie mógł to być sam samochód? Ale po chwili auto się zatrzymało,
ze środka wysiadł weterynarz i powiedział ,żebym się nie
wygłupiała, tylko wsiadała, bo on w końcu jest mężczyzną i nie
może patrzeć, jak się męczę. Nie może? Wrażliwiec jakiś. Mój
Igorek patrzył przez tyle lat i się nie wzruszył. A podobno też
był mężczyzną. Weterynarz wyglądał na prawdziwego, samochód
pachniał jak to samochód – słońcem i czymś jeszcze, co jest
charakterystyczne dla aut. Porzuciłam dumę, wysiadłam bez
protestów i przymknęłam oczy. Dzięki Bogu, to nie był omam.
Wysiadłam przed domem i podziękowałam weterynarzowi.
-
Nie ma za co -powiedział, uśmiechając się kpiąco. - Jutro ja do
pani przyjadę. Na te zastrzyki -dodał widząc, że patrzę na niego
ze zdziwieniem, i znowu się uśmiechnął.”
Cytaty pochodzą z: M. Kordel, Uroczysko, Wydawnictwo Znak, 2015 r.
Źródło |
Podsumowując:
Jeśli poszukujecie ciekawej fabuły, pełnej humoru i walki z
przeciwnościami losu to naprawdę dobra pozycja dla Was.
Znajdziecie w niej wiele o tym czym jest rodzicielstwo,
prawdziwa nie zachwiana przyjaźń i dobro płynące
prosto z serca. Obyczajówka jak znalazł na ciepłe wakacyjne dnie.
Po
książkę zapraszam do księgarni już 16 lipca!
Za
udostępnienie egzemplarza dziękuję wydawnictwu Znak!
Muszę w końcu sięgnąć po książki tej autorki :) "Uroczysko" na pewno nada się na lato ;)
OdpowiedzUsuńidealne na wakacje :)
UsuńA ja muszę w końcu poznać prozę tej autorki, bowiem recenzje jej książek bardzo zachęcają.
OdpowiedzUsuńbardzo bardzo polecam! :)
UsuńNominowałam Cię do tagu, mam nadzieję, że odpowiesz :)
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/2015/07/summer-book-tag.html
dziekuje - postaram sie :)
UsuńBardzo ciekawa propozycja ;]
OdpowiedzUsuńhihi bo tak jest!
UsuńKusisz i to mocno, ale ta powieść jakoś nie do końca mnie przekonuje, coś iskrzy :)
OdpowiedzUsuńbo jest super. moze to jezyk iskrzy? jest na pewno slodko-gorzki :)
UsuńCytat: Intuicyjnie przekonał mnie do przeczytania ;D
OdpowiedzUsuńhahaha 1:0 :D
UsuńO autorce jedynie słyszałam, ale chciałabym poznać ją bliżej :) Swoją drogą to ciekawe, że nawet w dużym stopniu banalny pomysł nie musi wcale być nietrafiony - gdy okrasi się go na przykład wyrazistymi bohaterami, przyjemnym stylem i ujmującym klimatem, wówczas to może być gwarancja miło spędzonego czasu :)
OdpowiedzUsuńlepiej trafic nie moglas!! :)
UsuńPrzeczytałam "Uroczysko"... cóż mogę napisać, jestem zachwycona, bo autorka idealnie trafiła w mój gust czytelniczy, a i chyba powieści obyczajowe właśnie najbardziej mi ostatnio pasują... Nie znałam wcześniej Magdaleny Kordel, ale nic nie szkodzi, nadrobię zaległości. Lada chwila odbiorę w Matrasie moje perełki, tzn. pozostałe powieści tej pisarki. Chyba zawrzemy ze sobą znajomość na długie lata! Polecam stokroć wszystkim kobietom szukającym oderwania od rzeczywistości, a nie trzeba szukać daleko ;)
OdpowiedzUsuńtez dopiero znam od niedawna autorke i jestem baaaardzo zachwycona :) tez zamierzam nadrobic kiedys zaleglosci hihi
UsuńCzytałam ją kiedyś w starym wydaniu, ale nie przekonała mnie do siebie. Wydała mi się bardzo schematyczna i wtórna.
OdpowiedzUsuńmoje doswidczenie dopiero rosnie wiec.....nie narzekam tylko sie ciesze. moze keidys inaczej na nia spojrze poki co jest naprawde dobra :)
Usuń