Czytałam sporo wzmianek na temat trzeciego tomu. Wyraźnie na jednym tle kontrastowały trzy obozy: nienawiści i uwielbienia jednocześnie, miłości do serii aż po kres oraz rozczarowania. Od pierwszej części tej hipnotyzującej przygody czułam, że będą podobać mi się inne aspekty. Zastanawiałam się nad tym, co stanie się na Dworze Skrzydeł i Zguby. Sens moich poszukiwań odpowiedzi odnalazłam mniej więcej w połowie czytania.
Tytuł oryginału: A court of wings and ruin
Tłumaczenie: Jakub Radzimiński
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2017
Seria: Dwór Cierni i Róż
Liczba stron: 842
Interesujące jak miłość może przerodzić się w nienawiść. Jak więź godowa może być nierozerwalna, a zarazem tak krucha. Czy piękno, dobro i prawda mogą wygrać z bezwzględną zemstą, nienawiścią i czystym złem? Dlaczego to Rhys, Feyra oraz ich przyjaciele, a nawet sojusznicy, muszą walczyć o wszystko sami? Jak to się stało, że Dwór Nocy na nowo staje w szranki z Dworem Wiosny? Czy w Prythianie nie ma już miejsca na ciszę i pokój? Czemu Fae tak nie znoszą ludzi, a ludzie boją Fae? Tyle pytań, lecz odpowiedzi znajdują się między wierszami.
UWAGA MOGĄ BYĆ SPOILERY (chociaż starałam się je omijać szerokim łukiem).
Ileż to godzin spędziłam nad tą książką. Ile dni poświęciłam na rozmyślenia. Ile nocy wyobrażałam sobie dalsze losy. Trudno jest mi to wszystko zliczyć, lecz po co lub na co, zapytacie? Otóż po ogromnej dawce fantastyki, jaką otrzymałam od drugiego tomu, nie spodziewałam się niczego większego. Jednakże stało się. Stało się to, co dzieje się zawsze. Dostałam syndromu książkoholika, który chce czytać, a zarazem nie chce kończyć. Chciałabym, aby ten tom składał się z trzech innych. Chciałabym wiedzieć więcej i poznać więcej tajemnic. Jednocześnie pragnęłam zakończenia lektury, która przez pierwszą połowę doprowadzała mnie do niczego.
To co stało się z Feyre jest dla mnie zrozumiałe, ale to w jaki sposób została ona przedstawiona, powodowała we mnie drgawki. Moje znielubienie tej postaci wniosło się na szczyty, a Rhys wcale nie odstępował jej o krok. Zapytacie: co z Tamlinem? Proszę, nie chcę wymawiać nawet jego imienia w myślach! Ugh, tak, tak. Kto czytał o poprzednich tomach wie, że nie przepadałam za tą trójką. Po prostu nie. Teraz nie lubię ich jeszcze bardziej, a zarazem irytuje się sama na siebie i autorkę, bo to co z nimi zrobiła to naprawdę dobry zabieg! Sarkazm i ironia nie oddadzą tego, co chciałabym Wam przekazać. Myślę jednak, iż po część ktoś, gdzieś mnie zrozumie. To coś na wzór toksycznego związku. Nienawidzisz i kochasz jednocześnie.
Książki naprawdę są niebezpieczne!
Trudno jest mi napisać cokolwiek o tej książce tak, aby nie przekazać najlepszych smaczków. Z drugiej strony to one sprawiają, że powieść jest fantastycznie apetyczna. Jednakże pozwolę sobie na wspomnienie paru ciekawych aspektów, które mnie spodobały się najbardziej. Jedną z nich jest tematyka wojny. Pomyślicie: wariatka, masochistka? Otóż pisać o konflikcie nie jest łatwo. Zwłaszcza jeśli chce się z tego zrobić bitwę tysiąclecia. Autorka postarała się stworzyć coś rzeczywistego, możliwego do zrealizowania w wykreowanym świecie. Owszem były pewne wpadki, lecz nie popsuły one zbyt wiele. Drugim atutem zdecydowanie jest intryga, którą zaplotła już w tomie pierwszym i ciągła do samego końca. Jest to jedna z najlepiej wymyślonych, a zarazem zagmatwanych i dobrze rozegranych niespodzianek, z jakimi miałam styczność. Niestety jak wiecie niektóre sposoby ich „odegrania” dawały mi niezłą dawkę irytacji. Cóż nie można mieć wszystkiego, tak samo jak nie można mieć odpowiedniego języka. To co wielu osobom się podoba, czyli: docinki i riposty, mnie średnio przypadły do gustu. Wolałam za to skupić się na psychologiczno-historyczno-geograficzno-religijnym aspekcie powieści. Dlaczego? Ponieważ trójkąciki i inne miłosne fragmenty zostawiam do osobistego odbioru czytelników.
Podsumowując: Książki mają to do siebie, że zazwyczaj są po to, aby je przeczytać i odłożyć na półkę. Dwór Skrzydeł i Zguby zdecydowanie dołączy do swoich dwóch poprzedniczek. Będzie pięknie prezentował się na tle innych czarno-grzbietowców. Jednak różnica między nimi, a pozostałymi jest znacząca. Te powieści na pewno wkrótce do mnie powrócą. Odkryje je na nowo, polubię i znienawidzę. Będę krzyczeć, płakać i śmiać się jednocześnie. Bo takie książki, po prostu warto czytać.
Za możliwość przeczytania tej niesamowitej historii do końca, dziękuję:
Od dawna czaję się na tę serię, chyba w końcu muszę się za nią zabrać ;)
OdpowiedzUsuńZ osób dobrze poinformowanych wiem , że druga część była extra, ale trzecia też dawała radę :)
OdpowiedzUsuńSuper, że seria wywołała takie emocje u Ciebie :)
Ale zbieg okoliczności, właśnie wczoraj wieczorem dostałam tę książkę do recenzji.Czytałam dwa poprzednie tomy i jestem nimi oczarowana, ciekawe jak będzie z tym :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/04/to-co-widze-bez-ciebie-peter-bognanni.html
Zawsze się zastanawiam nad fenomenem tej książki. Jakoś w ogole nie czuję się do niej przekonana, a ostatecznie wszyscy bardzo ją polecają. Ale chyba zostanę przy swoim ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to największe rozczarowanie tamtego roku :/
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to własnie Maas spartoliła kreacje bohaterów - według mnie to wszystko wcale nie było celowe i czytając Szklany tron miałam jakieś cholerne deja vu :/
Możliwe, że masz rację i możliwe, iż ja zmienię swoje. Jednakże nie czytałam Szklanego Tronu i trudno jest mi porównać kreacje bohaterów do siebie :) Dlatego póki co nie jestem rozczarowana, a zainteresowana ST :) Natomiast przyjmuję Twoją opinie i będę mieć ją na uwadze podczas lektury drugiej serii.
UsuńNie czytałam żadnej części z tej serii, nie wiem czy to rodzaj literatury, który by mi się spodobał. Niemniej jednak już kolejny raz trafiam na nią i czuję się jakbym tę serię znała. Może kiedyś gdy coś się u mnie pozmienia, to sięgnę po te książki.
OdpowiedzUsuńbiblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Miałam podobne wrażenie, że jakbym ja znała przez recenzje czy rozmowy ze znajomymi!
UsuńCzasami żałuję, że mam aż tyle książek, że pewne serie muszą bardzo długo czekać, aż je przeczytam. Tak jest z tą serią Maas, ale i na nią w końcu znajdę czas ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Hahaha ja się zastanawiam, kiedy przeczytam drugą serię, która właśnie się skończyła :D Rozumiem tą rozterkę ;)
UsuńOj tak, czytałabym! To jest chyba to, czego aktualnie szukam! Muszę sobie spisać :))
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaaaaaak mega to słychać!
UsuńJa jednak należę do obozu rozczarowanych finałem cyklu :)
OdpowiedzUsuńha! Tacy też są :D I dobrze ;)
UsuńUwielbiam Dwory:) Jednak moim ulubionym tomem będzie zawsze tom drugi. Teraz czekam na nowelkę z tej serii :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam 2 :)
UsuńNie miałam okazji sięgnąć po tę serię, ale może być ciekawie...🙂
OdpowiedzUsuńSkoro ciekawie to zachęcam do czytania :D
UsuńOstatnio zastanawiam się nad przeczytaniem tej książki, jednak "fantastyka nie jest dla mnie". �� Super recenzja ��
OdpowiedzUsuńAno każdy ma swój gust. Ważne aby czytać! Dziękuję :)
UsuńNie czytałam żadnej ksiązki z tej serii, ale chyba warto to zmienić
OdpowiedzUsuńZawsze warto :)
UsuńCzytałam i zgadzam się z twoją recenzją :) Myślę jednak, że za kilka lat znów wrócę do tej serii, może wtedy będzie mi się lepiej czytać :)
OdpowiedzUsuńAno też myślę podobnie. Sentyment również swoje zrobi :)
UsuńNie czytałam i nie wiedziałam o istnieniu tej serii. Świetnie opisana recenzja, która nakłania do czytania poprzez wzbudzenie ciekawości. Fajnie, że 'smaczki' są pozostawione dla czytających ;)
OdpowiedzUsuńOooo dzięki! Ta seria jest super :D Jakbyś miała okazję kiedyś to spróbuj!
UsuńOstatnio starcza mi czasu tylko na poradniki...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale najważniejsze, że czytasz! :)
UsuńNie miałam okazji poznać tej historii i nie jestem jeszcze pewna, czy rzeczywiście chciałabym to zrobić :)
OdpowiedzUsuńRozumiem. Mam nadzieję, że może inna przypadnie do gustu :)
UsuńDobrze powiedziane z tym syndromem książkoholika, który chce czytać, a zarazem nie chce kończyć. Pamiętam, że tak miałam z Trudi Canavan. Chłonęłam ostatni tom cyklu, a jednocześnie podświadomie odliczałam strony, które zostały do końca, bo żal było, że się kończy. W sumie to już dosyć dawno nic mnie aż tak nie wciągnęło.
OdpowiedzUsuńKsiążki są różnorakie ,a syndrom objawia się nawet wtedy kiedy coś nam się nijak podoba, średnio, albo w ogóle, ale jest tak śmieszne samo w sobie lub interesujący ma wątek, że czytamy, a potem kończy się na tym jak nam się podobało :D
UsuńTaki syndrom to ja rozumiem <3
U mnie koło łóżka piętrzy się stos książek czekających na swoja kolej :) Szkoda, że mam za mało czasu, aby pochłonąć wszystkie interesujące mnie pozycje..
OdpowiedzUsuńU mnie też mniej więcej koło łóżka, ale piętrzenie przeszło już na prowizoryczną półkę więc czuję ten ból kolejki :P
UsuńDla mnie nie, ale wiem komu mogłabym ją sprezentować.
OdpowiedzUsuńToć lepsze niż dla siebie :D :D :D <3
UsuńZawsze można je jeszcze wymienić na kawę ;)
OdpowiedzUsuńHehehehe wolałabym jak już herbatę, ale pomysł przedni :D
UsuńNie mój gatunek tym razem. 😊
OdpowiedzUsuńTo się znajdzie inny :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej części, ale kiedyś z pewnością to zrobię :D
OdpowiedzUsuńSpróbuj, bo to niezła przygoda!
UsuńPO 10 str pierwszego tomu odpadłam :D Ale że jestem masochistką, zamierzam to kiedyś przeczytać i zjechać :D
OdpowiedzUsuńHahahahaha made my day! <3 Pi pierwszych 10 stronach moje jedyne wyobrażenie to Igrzyska śmierci oraz wielkie W.. Potem już starałam się o tym nie myśleć i warto było ;)
Usuń