poniedziałek, 30 kwietnia 2018

„Point of retreat” - Collen Hoover



Bywają kontynuacje, które nie powalają swoją oryginalnością. Ba! Są kontynuacje jakich nie chcemy nawet czytać. Czasami zdarzają się wyjątki. Czujemy się tak zachęceni, że nawet kiepski początek nie jest dla nas ostrzeżeniem przed przestaniem czytania. Zastanawiam się, na ile Nieprzekraczalna granica została przekroczona? 



Tytuł oryginału: Point of retreat 
Tłumaczenie: Jarosław Mikos 
Wydawnictwo: YA! 
Rok wydania: 2018 
Seria: Slammed 

Liczba stron: 297 





Kiedy rozpoczynamy sielankowe życie z drugą połówką, nie myślimy o złu czającym się wokół nas. Jednakże zostając zranieni potrafimy odczuwać smutek z podwójną siłą. Wtedy na ratunek przychodzi do nas ukochany rodzic. Layken oraz Will postanawiają skorzystać z rad tych, których darzą szacunkiem oraz miłością. Chcą stworzyć wspólny dom. Pełen ciepła, dobra i rodzinnej atmosfery. Trudne to zadanie, gdy osoba trzecia postanawia zniszczyć nasze zamiary. Co zrobi wyśniony chłopak, który postanawia opowiedzieć tę historię ze swojej perspektywy? 

Nieco się wystraszyłam w jakim kierunku idzie ta seria. Problemy jakie napotykają główni bohaterowie nadają się raczej do brazylijskiej telenoweli. Gdzieś to COŚ umknęło mojej uwadze. Zaczęło we mnie grzać się niesmaczne uczucia wołające: Nieeee!! (Jak w filmach w zwolnionym tempie). Prosiłam w duchu byle tylko nie stało się najgorsze. Aby Will nie stał się jedynie dzieciakiem udającym dojrzałego, a Lake nastolatką nie potrafiącą zapanować nad emocjami. Oboje natomiast mieli jedną wielką słabość: pożądanie. Jak? Pytam się jak w takiej sytuacji nie miałam pomyśleć jak pomyślałam? Czy to nie idealny wstęp do typowego, głupkowatego scenariusza filmu dla nastolatków? 

Inną kwestią było pojawienie się osoby trzeciej, czyli byłej Willa. Klasyczna zagrywka. Nie przepadam za tego typu zwrotami akcji, jednakże przebrnęłam i przez nie. Tak naprawdę był to główny bufor i niszczyciel wszystkiego. Na szczęście miała być to podkładka do tła, ponieważ nie było pełnego skupienia na innej. Ulga. Odetchnięcie. To poczułam, gdy zaczęłam dostrzegać, to co naprawdę było warte przyjrzenia się bliżej. 

Otóż może i jest to początek mało zachęcający, ale nie wspomniałam o czymś ważniejszym. Wyjątkowym. Nadającym tego CZEGOŚ, czego szukałam. Ponownie otrzymałam małe, niewielkie, mini bonusy nadające urokowi całej powieści. Bo właśnie na tym polegało Slammed. Na przedstawieniu nam prostej historii dwójki młodych ludzi. Takiej, gdzie życie toczyć się mogło wszędzie. W każdym mieście, czy kraju. Ale… niewielkie przysmaki, jakie zaserwowała nam autorka, sprawiły mi ogromną przyjemność. Tak jakbym znała Lake i Willa od zawsze. Jakby mieszkali niedaleko mnie. 

Bo to, co dostajemy od serca jest drogą do sukcesu. 

Skoro już wspomniałam o tym, czego nie zdradzę dokładnie (bo popsułabym wszystko), to muszę napomnieć o jednej sprawie. Ponownie. Otóż jak każdy z nas przeżył (bądź nadal przeżywa) okres buntu, czyli tak zwanego „bycia nastolatkiem”. Na dodatek napalonym. Nie wstydźmy się tego! Każda powieść, film, serial, czy plotka ma w sobie ziarenko cielesnego doznania! Piękna walka jaką toczą ze sobą główni bohaterzy podkreśla jak bardzo jesteśmy nierozważni. Jak bardzo chcemy, aby nasze zmysły wygrywały nad nami. Jak bardzo pozwalamy sami sobie na to, co może skończyć się źle. Świadomość jednak przegrywa z instynktami. Wydaje mi się, że autorka chciała pokazać czytelnikom, że miłość to coś więcej niż nam wmawiają (Ci którzy lubią wykorzystywać młodych, nierozważnych i niestabilnych emocjonalnie). 

Podsumowując: Te drobne gesty jakie wykazują Lake, Will, ich bracia oraz przyjaciele starczą, aby polubić Point of retreat. Dobre słowo ukochanej matki, czuły gest rodzeństwa, przyjacielska rada od BFF. To tylko ułamek tego, co napotkamy w tej książce. Ponieważ Will i Lake chcą przekroczyć granice, których nikt nigdy (im znany) nie przełamał. Granice, które pozwolą stworzyć coś niesamowitego. Jedynego. Trwałego. Pięknego. Niepowtarzalnego. Czy Ty byłbyś wstanie złamać panujące zasady dla nieznanej przyszłości? Pstryknąć społeczeństwo w nos i pokazać im, że dla Ciebie nie ma granic? 


Za możliwość przeczytania kolejnej porcji życia, dziękuję:

27 komentarzy:

  1. Nie wiem czy to wstyd, czy też nie, ale nigdy nie czytałam niczego tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przeczytam pierwszy tom, a co dalej zobaczymy.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, najlepiej zacząć od początku a potem się zobaczy :)

      Usuń
  3. Muszę w końcu poznać książki tej autorki. Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to szybciutko trzeba przeczytać stos czekających w kolejce :D

      Usuń
  4. Nie miałam okazji zapoznać się z twórczością Hoover. Choć wiele słyszałam, tak nie spieszno mi do tego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, jak będzie okazja i chęci to się wtedy poczyta ;)

      Usuń
  5. Mimo wielu oklepanych wątków jawi się jako bardzo dobra lektura, wcale nie zniechęcająco!
    Bardo dobra recenzja również :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę w końcu poznać prozę tej Autorki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Duzo ciekawych rzeczy wychodzi spod pióra Hoover, a u mnie na polce wciąż czeka „Confess” i nie mogę znaleźć na nie ani chwili czasu...
    Zapraszam do siebie ;)
    Jakprzezokno.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba nie dla mnie pozycja, choć kto wie, raz się z tą autorką zetknęłam i nie było źle :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy to jest książka którą można czytać bez pierwszej części?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja twórczość autorki mam dopiero przed sobą, ale jako okładkowa sroka, muszę stwierdzić, że te w tej serii są przepiękne ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm... Bardzo dużo słyszałam o tej autorce, często pojawiają się jej książki w recenzjach innych blogerów, ale sama osobiście jej nie czytałam. Nie przepadam za literaturą kobiecą, ale kiedyś spróbuję przeczytać choć jedną powieść Colleen Hoover, żeby sprawdzić o co tyle szumu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze wybierz, bo wielu ma swoje perełki ;)

      Usuń
  12. O twórczości Colleen Hoover póki co słyszałam, ale nie miałam okazji sama się przekonać. Na półce czeka mnie Hopeless, ale mam jeszcze chwilę, zanim będę musiała oddać ją do biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Colleen Hoover mam ciągle w planach :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!