niedziela, 22 lipca 2018

„Zwiadowcy. Klan Czerwonego Lisa”- John Flanagan

Kiedy era bohaterów mija, nadchodzi czas na rozpoczęcie nowej historii pełnej przygód. Postacie mające swoje korzenie w dawnych czasach są w stanie odtworzyć w czytelnikach emocje. Emocje jakie towarzyszyły przez ostatnie kilka lat. Pytanie jednak brzmi czy można napisać coś nowego, skoro przerobiono praktycznie już wszystko? Czy da się ponownie zachwycić czytelników? Może czegoś zabrakło? Zapraszam na ciąg dalszy! 



Tytuł oryginału: Ranger's Apprentice The Royal Ranger. The Red Fox Clan 
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska, Michał Zacharzewski 
Wydawnictwo: Jaguar 
Rok wydania: 2018 
Seria: Zwiadowcy – tom 13 

Liczba stron: 400 





Jako księżniczka znakomitego rodu jesteś zmuszona to eleganckiego machania, sunięcia na szpilkach, wygłaszania słodkich słówek i stosowania sztucznego uśmiechu przez pół dnia. Madelyn jest całkiem dobra w udawaniu tego kim nie jest. Wesołej, zadowolonej nastolatki potrafiącej jedynie myśleć o kolejnych pięknych sukniach i uroczo przystojnych młodzieńcach. Prawda jednak jest całkowicie inna. Zwłaszcza kiedy przyszła następczyni tronu jest uczniem Zwiadowcy. 

Zastanawiałam się czy Maddie będzie wstanie przebić albo chociaż dorównać chociażby Willowi. Dość łatwo polubiłam młodych i pełnych wigoru młodzieńców więc postanowiłam dać szansę pierwszej kobiecie w korpusie Zwiadowców. Przyznam jednak, iż pomysł połączenia i (niestety) wykorzystania statusu społecznego jako korzeni nie przypadł mi do gustu. To jeden z tych elementów, z których najzwyczajniej wyrosłam. Książęta i księżniczki są dla mnie przereklamowani, zwłaszcza jeśli są słodsi od najlepszej jakości cukru. Zapewne zapytacie: Lubisz serię a zaczęłaś od krytyki. Why? Ponieważ wtedy łatwiej jest nakreślić plusy, poprzez znajomość irytujących minusów. 

Trudno jest znaleźć książkę bez chociażby małej skazy. Każda ją ma, jednak niektóre całkiem nieźle się kryją. Czasami nawet nie warto o nich pisać. Z plusami jest natomiast inaczej. Jak można to wymienia się ich całą gamę. To trochę takie małe nakręcanie. Dlatego chociaż mogłabym nie napiszę, że fabuł byłą nieprzewidywalna, całkowicie zaskoczyła mnie pod każdym możliwym względem, a bohaterka jest najcudowniejszą młodą Zwiadowczynią ever (Tak, te anglojęzyczne wstawki są celowe)! Skoro już zaczęłam to czas zakończyć ten wywód. Pora przyznać się z jakich powodów przeczytałam trzynasty tom od deski do deski. 

Chociażby ze względu na klimat jakiego nie zabrakło, a przyznam miałam takie obawy. Była kawa z miodem, spokojne i rozważne rozmowy, nieco humoru prosto z lasu oraz kilka pomniejszych szczegółów. Kolejnym plusem były rozmyślenia strategiczne. Tego autorowi nie zabrakło i nawet nie wyobrażam sobie, aby mogło. Udało się! Byłam mile ucieszona faktem wyjaśniającym to i owo nim cała akcja walcz-zgiń rozpoczęła się na dobre. Podchody, intrygi i mieszanie dobra ze złem również miało tutaj miejsce. Minusem za to w całej logice było czasami zbyt oczywiste rozwiązanie. Maddie wpadła na coś „mimochodem” ale wiedziałam, że zostanie to prędzej czy później wykorzystane. Kiedy? Zależy. Jako długoterminowa czytelniczka Zwiadowców po prostu wiedziałam to i owo. Cóż, dla osób lubiących raczej zaskoczenie na każdym zakręcie będzie to krzyżem na drogę. Warto jednak pamiętać, że to powieść skierowana do młodzieży. Mnie wtedy raczej nie szkodziły takie wywody. Po prostu cieszyłam się lekturą. Chociaż to tylko moje wspomnienia, lecz nadal silnie tkwiące we mnie.* Powracając do dobrych momentów to są nimi chociażby kilka elementów przypominających pierwsze tomy. Halt nadal w dobrej formie, Gilian wręcz w wyśmienitej. Will dorósł i stał się szanowanym Zwiadowcą, dla którego sława jest mało ważna. Role nieco się pozmieniały. Młodzi przejęli pałeczkę po starszych, lecz całość nadal funkcjonowała prawidłowo. Zdaje sobie sprawę, ze to dla niektórych może wydawać się specyficzne, ale jeśli ktoś nie czytał kilku tomowych serii** nie zrozumie ogólnego braku zamieszania wobec takich następstw. Kiedy mijają lata, bohaterowie powoli się przejadają. Ich minimalne pojawianie się na tle fabuły jedynie dodaje zachęty, bo wiadome jest jedno: oni znów się pojawią. W pełnej krasie i pokażą na co ich stać. Przypomina mi to nieco stary zabieg w filmach. Skoro widzowie mają dość aktora, trzeba zrobić go tajemniczym i niedostępnym. W końcu z miłości przechodzimy w rozstanie oraz rozpacz. Ta zamienia się w euforię, gdy aktor ratuje świat. Naiwne? Trochę, ale nadal ma moc! 

Uwielbiam <3


Podsumowując: Zaczynanie serii od tego tomu mogłoby dla niektórych być porażką, lecz piękniejsza część nastolatków oraz młodzieży może poczuć się mile połechtana. Jednak prawda jest taka, że bez znajomości prawdziwego początku (wręcz już) kultowej historii o Zwiadowcach byłoby grzechem karygodnym. Dla mnie trzynasty tom jest dobrą kontynuacją prezentującą możliwości autora, który nie zapomniał jak dobrze zabawić czytelnika. Poszukiwanie prawdy, odnajdywanie sekretów, tworzenie relacji iście prawdziwych oraz obrazowe, lecz kulturalne przestawienie walk dobra ze złem. Zdecydowanie czekam na kolejny tom. Aż mam ochotę jechać do pobliskiego zamku na lekcje łucznictwa! 

*Wspomnienia z lat dawnych. Kiedy rozpoczynałam czytanie Zwiadowców byłam już nieco „za duża”. Jak się okazuje nie istnieje „takie coś” u książkoholika. 
** Mam na myśli te serie, gdzie bohater dorasta z czytelnikiem. Chociażby Harry Potter. Albo po prostu mijają miesiące, lata i widzimy zmiany jakie zachodzą w postaciach. To bardzo interesujące (Seria niefortunnych zdradzeń. Percy Jackson. Opowieści z Narni etc.) 


Za możliwość kontynuowania miłości do lasu, dziękuję:

13 komentarzy:

  1. Ja póki co przeczytałam dwa pierwsze tomy Zwiadowców :)
    Mam ochotę kiedyś ten cykl kontynuować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest to mój gatunek, więc tym razem sobie odpuszczam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah, uwierzysz że nie znam tego cyklu? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie znam tego cyklu, ale może jestem już za stara na tego typu książki? Tak czy inaczej, jeśli miałabym sięgnąć, to na pewno zaczęłabym od pierwszego tomu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam pojęcia, że ten cykl ma aż tyle części!!! Szok o niedowierzanie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że to mocno rozbudowany cykl :) Dla amatorów fantasy pewnie jest nie lada gratką. Jednak ja, jeśli czytam fantasy wolę zamknięte opowieści w krótszej formie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam serię. Doskonale się przy niej bawiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy tom "Zwiadowców" czytałam ładnych parę lat temu. Nie porwał mnie zbytnio, ale kto wie, może kiedyś w końcu zdecyduję się dać szansę kolejnym częściom :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zupełnie nie mój klimat, ale podrzucę tytuł mojej przyjaciółce

    OdpowiedzUsuń
  10. Na Zwiadowców jestem już zdecydowanie za stara i nie mam specjalnie ochoty na tę serię. Ale doskonale rozumiem przywiązanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dużo słyszałam o tej serii, ale to chyba zupełnie nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń
  12. Plan zakupów książkowych na najbliższą wypłatę zapowiada się właśnie tak, że skompletuję brakujące tomy serii "Zwiadowcy", żeby móc ją przeczytać :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja wciąż pamietam o tej serii, ale muszę zacząć ją od początku... nie lubię czytać od środka..

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!