Dawanie szansy powieściom przygodowym jest zdecydowanie opłacalne. Jest szansa na poznanie historii, wartej wciągnięcia się na kilka ładnych godzin. Za każdym razem zastanawiam się, czy właśnie ta książka pozwoli mi na taką przyjemność? Nie chciałabym czuć nudy, lecz ekscytację i chęć dokończenia powieści. Jak było tym razem? Zapraszam na ciąg dalszy!
Tytuł: Galicja, sterowiec i złoto
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2018
Liczba stron:
Kiedy jest się młodym człowiekiem, marzy się o szalonym życiu pełnym przyjaciół. Druga połówka mogłaby wieńczyć ten prosty, lecz piękny obrazek. Franek, student z Krakowa, ma podobne plany. Chce znaleźć przyjaciół, dziewczynę i stać się wzorowym studentem. Problemem jest jednak to, że żyje w Galicji i jedynie czego może oczekiwać to kłopotów. Bo jest ambitnym młodym mężczyzną. Inteligentnym pełnym werwy Polakiem. Wszystkie te pożądane cechy są nienawidzone przez austro-węgierski rząd. Jednak chłopak całkiem dobrze się ukrywa, do pewnego momentu oczyścicie. Jakiego? Cóż, aż zaproponowano mu udział w konspiracji.
Chciałabym określić tę powieść jako tą idealną do letnich podróży. Jednakże okazała się dobrą popołudniową przekąską. Smaczną i pozwalającą odpocząć od ciężkich tematów oraz trudnych wyrazów i skomplikowanej fabuły. To tak zwany przerywnik, czy też odmóżdżacz tylko nieco innej kategorii. Otóż zazwyczaj czytuję literaturę dla młodzieży, jeśli czuje się znużona niektórymi książkami. Natomiast Galicja, sterowiec i złoto nie jest typową powieścią dla nastolatków. Ma pewne ramy historyczne, które są wykorzystane do podkręcenia akcji. Autor stara się jak najlepiej pokazać tło i powiązać je z fabułą w taki sposób, aby poczuć klimat zaborów.
Zazwyczaj skupiam się na głównym aspekcie problemu bohaterów. Natomiast tym razem trudno było mi taki wyłapać. Owszem walka o wolność to jedna z najważniejszych spraw, jeśliby patrzeć z punktu historycznego. Jednak mnie interesowało bardziej życie w tamtych czasach. Ot obyczajowe opowieści z Galicji. Niestety poza rodzącym się uczuciem (które szczerze „pisząc” nie było zbytnio rozwlekane ani jakoś opisane) nie było niczego z tego, co by mogło mnie bardziej zainteresować. Dlatego skupiłam się na tym, co otrzymałam. Przygodzie jak ze starych opowieści, jakie czytałam jako dziecko. Książki sprzed 89’ miały swoją specyficzną magię. Podobną poczułam dzięki ww tytułowi. Czy to możliwe w dzisiejszych czasach? Jak widać tak.
Prostota. To najlepszy wyraz jaki może opisać tę powieść. Jest ona dość krótka, bez rozgałęźników w fabule oraz przedstawiające ogólniki czasowe. Autor skupił się na tym, co tak naprawdę było i jest najważniejsze w samej historii. Galicji czyli miejscu akcji. Sterowcu czyli maszyny zbrodni oraz złocie. A co konspira uwielbia najbardziej? Wszystko to, co się świeci i przeszkodzi wrogowi w osiągnięciu celu. Wzięłam też pod uwagę dialogi, które ku memu szczęściu nie były drętwe. Nieco obawiałam się najgorszego, ale nie spełniły się moje koszmary. Byłam w stanie przeczytać całości i spędzić miło kilka popołudni.
Podsumowując: Przypomniałam sobie początki tego bloga. Książki opowiadały o przygodach wspaniałych Indian, którzy dzielnie walczyli o swoje prawa. Złoto stało się celem najeźdźców, a rdzenni mieszkańcy mieli do dyspozycji dość starodawną broń. Podobnie było w Galicji, gdzie nie tylko Franek, lecz również jego (o wiele za starsi) kompanii walczą o wolność nieistniejącego kraju. Państwo te jednak żyje w ich sercach. Dlatego z przyjemnością przeczytałam Galicję, sterowiec i złoto. Bo walki o własne Ja nigdy dość!
Za ten lot prosto z Galicji, dziękuję:
Świetnie, że Ci się podobało kochana.
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę :D
UsuńCzasami trzeba odpocząć od trudnych tematów.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :)
UsuńLżejsza książka na wakacyjny, letni wieczór to jak najbardziej dobra opcja :) Sama przeczytałam takich kilka w lipcu i sierpniu :)
OdpowiedzUsuńSama przyjemność :)
UsuńJa jednak wolę do książek wydawnictwa Novae Res podchodzić baaaardzo ostrożnie. Zbyt wiele razy się przejechałam.
OdpowiedzUsuńRóżnie to bywa. Na szczęście trafiam dobrze i raczej nie byłam jakoś wielce zawiedziona ;) Ale to zależy od naszego podejścia i gustu :)
Usuńna wakacjach często wybieram luźniejsze pozycje :) Odpoczynek przede wszystkim :)
OdpowiedzUsuńI tak ma być! <3
UsuńHistoria to nie moja bajka, ale w takim wydaniu mogłaby być całkiem ciekawa :D
OdpowiedzUsuńWięcej przygody niż historii ale zawsze coś się przemyci!
UsuńJa przeważnie na weekend wybieram lżejsze propozycje :)
OdpowiedzUsuńTo taka lżejsza :D
Usuńbardzo dawno nie czytałam tego typu książki,
OdpowiedzUsuńa kiedyś bardzo je lubiłam
Podobnie i ciesze się że powróciłam!
UsuńKsiążki z wątkiem historycznym źle mi się kojarzą. Ileż to w szkole było nudnych lektur, gdzie właśnie historia odgrywała pierwszoplanową rolę. Nie mogę zwalczyć tej niechęci. Ale jak ktoś lubi, to czemu nie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiestety szkoła potrafi popsuć to i owo, chociaż niektóre powieści lubię do dzisiaj ;)
Usuńhmmmm nie wiem czemu mi umknął ten wpis!
OdpowiedzUsuńDo do ksiażki to baardzo podoba mi się tematyka!
A bywa że umyka. Tematyka się rozumie sama przez się :D
UsuńCiekawa recenzja. A książka w moich klimatach. Myślę, że skuszę się na nią w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńBardzo cieszy mnie ta wiadomość:D
UsuńTen tytuł brzmi tak dziwnie, że chyba nigdy nie sięgnęłabym sama po tą książkę :P
OdpowiedzUsuńHaha nie jesteś osamotniona ;)
UsuńZaintrygowałaś mnie, sama lubię przygodówki w tym klimacie sprzed ponad 30 lat. Mają one w sobie jakąś magię :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo! Mają to coś co wciąga!
UsuńNa pewno coś innego :D
OdpowiedzUsuń