Powieści z gatunku fantasy przeczytałam wiele. Może nie dorównuje wielkim znawcą, lecz mój dorobek czytelniczy jest całkiem zróżnicowany. Zastanawia mnie jednak, czy jeszcze można wymyślić coś oryginalnego? Nieistniejącego? Już kilka razy udało się mnie zaskoczyć. Dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą powieść Mindee Arnett.
Tytuł oryginału: Onyx & Ivory
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Kroniki Rime – tom I
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 476
Rime. Królestwo, którego ziemie otoczone są murem. Gdzie gadźce atakują nocą bezbronnych ludzi oraz zwierzęta. Jednocześnie jedyne miejsce, w którym magia nadal istnieje. Nie tylko ta od magistów muszących wymówić formułkę zaklęcia. Lecz pierwotna, ukryta w ciele człowieka obdarzonego magią żywiołu. Kate jest jedną z uzdolnionych osób. Niestety mieszkańcy Rime nie akceptują dzikunów. Ich magia jest nieobliczalna, nieokiełznana i niemożliwa do zapanowania. Takie myślenie spotęgowało atak na Władcę Rime przeprowadzony przez ojca Kate. Kate Zdrajczynię. Czy dziewczyna odnajdzie się w nowej roli? Zdobędzie nowych przyjaciół? Wiernych, uczciwych i prawdomównych? Czy jednak los spłata jej figla i postanowi zrobić z niej kolejną ofiarę arystokratycznych intryg?
Pierwsze moje myśli były niestety mało pozytywne: Hmmm jakby Średniowiecze tylko z magią. Jakaś tam kurierka. O! Nieszczęśliwa miłość. Jeszcze wielkie niebezpieczeństwo. Typowo oklepana tematyka. Tylko jak już wiecie, oklepane nie oznacza nudne. Więc czytanie musiało ruszyć z kopyta. Na początku byłam kierowana czystą chęcią przeczytania czegoś nowego. Dopiero później po bliższym zapoznaniu się z przedstawionym światem, zaczęłam odkrywać uroki życia kurierki. Czasami wstępy nie muszą porywać, jednak później mają one duże znaczenie. Takie właśnie wrażenie miałam po pierwszych kilkudziesięciu stronach.
Jak już wspomniałam świat przedstawiony jest całkiem dobrze zbudowany. Poznajemy podstawowe elementy przeszłości krainy. Dodatkowo dowiadujemy się kto, z kim i dlaczego przeciw. Jednakże najważniejsi są magiczni wrogowie, czyli gadźce. Przypominało mi to nieco pomysł z innej serii, gdzie demony atakowały ludzi w nocy. Magiczne kamienie zamiast znaków. Bardzo podobne i niestety nieco mniej robiące wrażenie. Więc to postacie dzikunów musiały uratować całość. Tak też się stało, ponieważ lubię gdy magia żyje dzięki żywiołom. Przenika ludzkie ciało i duszę, tworząc coś pięknego, jedynego i niemożliwego do odzwierciedlenia. Tym są dzikuni. Władcami żywiołów znienawidzonymi przez władców Rime.
Chwila! Moment! Przecież Corwin to syn władcy. Chociaż nie posiada magicznych zdolności to zadaje się z takimi osobami ja Kate. Lecz gdyby się bliżej temu przyjrzeć, są to relacje głównie… obyczajowe. Corwin to bohater należący do nurtu walczącego z samym sobą. Jest postacią, która zmienia się w trakcie trwania historii. Wszystko dzięki tradycyjnemu wyłonieniu prawidłowego władcy. Tu autorka wymyśliła całkiem ciekawy aspekt urora. Bracia w trakcie trzech prób muszą udowodnić swoją wartość. Pokazać urorowi oraz społeczeństwu, który najlepiej nadaje się na następce tronu. To idealny sposób aby przekazać czytelnikowi najważniejsze lęki tkwiące w Corwinie. Obawy te również dotyczą Zdrajczyni Kate. Dziewczyna musiała zakasać rękawy, rozpocząć samodzielne życie i znosić upokorzenie na każdym kroku. Tych dwoje pod jednym dachem gwarantuje burze, z której może nie wyjść żaden zwycięzca.
Pozytywem zawsze przeze mnie cenionym jest podział narracji. Możliwość zrozumienia fabuły z pozycji dwóch, przeciwnych stron nadaje pewnego dynamizmu. Mogłabym się nawet pokusić o logiczne zespojenie fragmentów, które osobno nie mają żadnego sensu. Kate jako osoba odizolowana od niektórych informacji, patrzy inaczej na sprawy wagi społecznej. Natomiast Corwin jako typowy młodzieniec-wojownik pozbawiony znajomości głosu uciśnionych, ma ogromne problemy ze zrozumieniem swoich poddanych oraz rodziny. Te dwie postacie w pewnym momencie zaczynają uzupełniać nawzajem swoje braki. To jest właśnie zdecydowany atut powyższego podziału.
Podsumowując: Powieści dla młodzieży często mają pewien schemat, który najlepiej jest zrozumieć czytelnikom. Walka o władzę, miłość, zrozumienie, akceptację oraz chęć przeżycia przygody są podstawą dla dobrej historii. Onyx & Ivory zapowiada nieco lżejszą wersję niebezpiecznej walki o to co najważniejsze. Pozwala nauczyć się wartości, o które zawsze trzeba walczyć. A także uświadamia, że w pewnym momencie naszego życia musimy dokonywać wyboru. I to od nas zależy czy będą one dobre, czy złe. Próba uroru trwa. Zechcesz się z nią zapoznać?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
Cytat pochodzi z: Mindee Arnett, Onyx & Ivory, Wydawnictwo Jaguar 2019, s. 333
Tym razem, to nie jest książka dla mnie.:)
OdpowiedzUsuńInnym kocim razem!
UsuńDobrze, że świat przedstawiony jest tak dobrze zbudowany. To mnie na pewno zachęca.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie budzi zainteresowanie.
UsuńMnie bardzo ciekawi ta książka, na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Skoro tak to czekam na wieści o przeczytaniu!
UsuńCzasami człowiek trafi na takie książki-perełki, które na pierwszy rzut oka wywołują reakcję "ale to już było", a po bliższym zapoznaniu - mile zaskakują. Ja tak miałam np. z Kronikami Smoczej Lancy - jeden z lepszych światów fantasy, z którym dane mi było się zetknąć :-)
OdpowiedzUsuńO dziękuje za rekomendację!
UsuńDo mnie raczej nie trafi, wolę innego typu literaturę.
OdpowiedzUsuńWięc następnym razem :)
UsuńBrzmi dość ciekawie! Może i schematycznie, ale tyle jest już książek, że ciężko o zupełną oryginalność.
OdpowiedzUsuńUror zdecydowanie dodał oryginalności :D
UsuńLubie książki fantasy, nawet te dla młodzieży, mają w sobie coś pociągającego :)
OdpowiedzUsuńPrzyciągają i budzą wspomnienia :)
UsuńBrzmi bardzo znajomo - sama o wyborach właśnie teraz piszę i się nad nimi zastanawiam... często dokonujemy ich bez świadomości jak wiele znaczą.
OdpowiedzUsuńTak, to dość trudne. Czasami ta świadomość czasami by się nam przydała!
UsuńTeż mnie zawsze zastaawia co jeszcze można wymy slić nowego. Nie sięgam specjalnie po książki fantasty, a co ciekawe jak juz trafię, to bardzo fajnie mi się czyta. Bo chyba w każdym drzemie dzieko kochające bajki. Fajna recenzja, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJednak bajki zaszczepiły w nas miłość do fantastycznych wydarzeń :D
Usuń