Fenomen autorki był dla mnie nieco niezrozumiały. To co działo się z czytelnikami jej powieści było wręcz przerażające. Szał to bardzo grzeczne określenie tego, co zastałam w internecie. Który bohater jest najlepszy, kogo wolno kochać, kto jest godny by nadal żyć i wiele innych absurdów. Marketing zaszedł tak daleko, iż zaczęto sprzedawać świeczki o zapachu… postaci. Zastanawiałam się kiedy mnie strzeli w głowę i zacznę podobne szaleństwa. Czy przeczytanie Dworów oraz skończenie czwartego tomu Szklanego Tronu jest wystarczające, aby osiągnąć poziom oszalałego fana?
Tytuł oryginału: Queen of Shadows
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Seria: Szklany Tron - tom czwarty
Seria: Szklany Tron - tom czwarty
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 841
Królewska Zabójczyni ma nieco inne plany niż Władca Adarlanu. Zamierza pokrzyżować nieco jego plany i skierować całą swoją energię ku lepszemu jutru. Jednakże jak świat długi i szeroki, jej działania zostają nieco pozmieniane. Chociaż ma przy swoim boku przyjaciół, to ich więź i wspólna wiara zostają złamane parokrotnie. Celaena musi wybrać między miłością do siebie, a miłością do innych. Czy dokona prawidłowego wyboru? Jak stać się kimś, o kim chciało się zapomnieć? Gdzie jesteś Królowo Terrasenu? Kiedy ostatnio zaświeciłaś płomykiem nadziei?
Tym razem zacznę od… narzekania. Tada! Zaskoczeni? Otóż w trakcie czytania miałam możliwość rozmów z fanami serii. W kółko widziałam zachwyt nad jedną osobą. Oczywiście był nim Rowan. Jest Fae i chyba więcej pisać nie trzeba, prawda? Natomiast Chaol jest zjechany od góry do dołu. Wiecie co? Moje odczucia są kompletnie odwrotne. Rowan to stary pryk zachowujący się jak dzieciak. Kiedy trzeba walczyć lub warczeć to jest pierwszy na linii obrony. Chwała mu! Ale jak tylko zobaczy nieco kobiecego ciałka i usłyszy parę uszczypliwych uwag (ej! Powtórka z Dworów?!) to robi się miększy od pianki Marshmallow! To takie… typowe. Chaol natomiast jest nielubiany, bo jest zły na Celaene i pokazuje to całemu światu. Owszem zachowuje się jak kolejny nastolatek. Ale jest o wiele bardziej wiarygodny od Rowana. O Dorianie nie wspomnę, bo to już jest kompletnie inna liga. Jednak napiszę chociaż kilka zdań o bohaterach drugoplanowych. Tu się udało dostrzec kilka perełek. Lysandra, Aedion, Arobyn oraz Nesryn. Według mnie postacie te zostały dobrze wykreowane. Każda jest inna, dzięki czemu odróżniają się na tle wielu innych wspomnianych osób na łamach prawie dziewięciuset stronicowej książki. Chociażby taki Aedion. Nie jest ani Chaolem, ani Rowanem. A jest tysiąckroć ciekawszy od nich. Nie jęczy, nie marudzi. Czasami burknie ale robi, co do niego należy. Poza tym nagle nie staje się herosem prosto z komiksu. Podobnie jest z Lysandrą oraz Nesryn. Mają swoją przeszłość, znają siebie i swoje możliwości. Wykorzystują ile się da, chociaż nie zawsze mogą wycisnąć wszystko. Arobyn, ach ten złodziejaszek. Zepsuty do końca. Idealny aktor i przedstawiciel swojego „gatunku”. Autorka trzymała się jego kreacji, dzięki czemu był dobrym, stałym punktem w całej historii. Jak widzicie, nie tylko główni bohaterowie są warci dyskusji. Zwłaszcza gdyby się skupić na ich „poczynaniach” to strasznie sporo tam dziwnych zgrzytów, ale…
… jako całość książka tworzy wspaniały rozwój sytuacji. Nie ma co kłamać. Akcja mknie, dialogi (choć czasem męczące) pozwalają na dobrą orientację w sytuacji, a fabuła klei się od pierwszego tomu do końca tego. Owszem, jak wspomniałam, są pewne luki i nieścisłości. Ale nie oszukujmy się! Historia pisana jest przez lata, więc czepianie się tego byłoby popsuciem całej radości z czytania. Tak, właśnie tak! Mogłam godzinami siedzieć z książką w ręku i ekscytować się kolejnymi posunięciami buntowników. Nawet rozdziały o Wiedźmach nie były już tak nieznośne jak w poprzednim tomie. Dlaczego? Cóż to warto odkryć samemu!
To teraz nieco małe wspomnienie o złu czającym się na każdym zakręcie. Autorka wykorzystała pierwotny lęk przed ciemnością. Tam gdzie jest mrok, tam jest zło. W ludzkim ciele również może się zagnieździć, lecz umysł może walczyć dalej. Całkiem ciekawy psychologiczny aspekt. Nie wiem czy zamierzony, lecz intrygujący. Bo od czego zależy, że jeden się podda, a drugi wygra walkę. Nawet jeśli zaledwie jedna setna Twojego Ja przetrwała inwazję zła? Czy to oznacza, że każdy z nas może się nawrócić? Albo w akcie desperacji popełnić krytyczny błąd, a później płacić za niego wiecznymi mękami? Co o tym sądzicie?
I na koniec. Tak wiem, wstęp mógłby się wydawać nieco cyniczny. Tak dla ścisłości nikogo nie oceniam. Po prostu nie ulegam takim szaleństwom, które innym czytelnikom sprawiają radość. Skupiam się raczej na samej serii, która (nie ukrywajmy) rozwinęła się wystarczająco, aby móc wciągnąć miliony czytelników na tysiące godzin. Tysiące ponieważ wystarczy tylko porozmawiać z fanami. Niektórzy są w stanie zacytować całe akapity! Ciekawe ile razy przeczytali, aby wyłowić smaczki pozostawione prze autorkę? Nie wiem, lecz i takie osoby są potrzebne. Dzięki nim ta seria trwa, nawet jeśli (w rzeczywistości) się zakończy.
Podsumowując: Zdecydowanie każdy tom pobija kolejny (co chyba piszę za każdym razem), a ten jest ciekawym zwrotem akcji w całej serii. Zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie. Ludzie zaczynają widzieć zło, takim jakim jest naprawdę. Istoty magiczne również wyciągają pazurki, aby zawalczyć o swoje lepsze jutro. Aby móc być tym kim byli przed zabraniem magii. Wszyscy wałczą przeciwko sobie, a zarazem jednoczą się w potrzebie. A między nimi jest ona, Królowa Terrasenu powstała z popiołów. Leczy czy uda się jej zdmuchnąć ten pył i uwolnić świat z agonii? Czy mroczne istoty z innego wymiaru mogą zostać pokonane śmiertelnymi sposobami? Tego dowiecie się przeczytawszy historię Królowej Cieni.
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję Wydawnictwu Uroboros!
Już dawno nie sięgałam po fantastykę (aż wstyd!), ale z tą serią chyba się zapoznam. Brzmi ciekawie, lubię takie klimaty, a szereg pozytywnych opinii nie pozostawia wątpliwości - warto sięgnąć po Szklany Tron.
OdpowiedzUsuńTakie zwroty akcji są najlepsze. Uwielbiam je w tego typu książkach.
OdpowiedzUsuńGdyby stworzono świeczki o zapachu mnie... cóż, nie byłby to zbyt chętnie kupowany zapach :P
OdpowiedzUsuńJa nie sięgam raczej po aktualnie popularną fantastykę. W ogóle rzadko sięgam po fantastykę. Raczej pozostaję w świecie realistycznym, w którym trup ściele się gęsto :)
To nie mój gatunek, ale recenzja świetna. 😊
OdpowiedzUsuńAż tak dobre? Niecodzienne jak każdy kolejny tom jest lepszy od poprzednika!
OdpowiedzUsuńPierwszy tom tej serii mam na swojej półce. Jak mi się spodoba to sięgnę też na pewno po kolejne. :)
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam o tej książce, była niemal wszędzie,ale nie ciągnęło mnie do niej - chociaż bardzo uwielbiam fantastykę, to mój ulubiony gatunek! Po opisie stwierdziłam, że nie przypadnie mi do gustu, ale po zapoznaniu się z twoją recenzją zastanawiam się czy nie dać jej szansy :D
OdpowiedzUsuńZ biblioteczki Wiedźm
Niestety nie jest to ksiązka dla mnie. Czytałam jeden tom i nie podoba mi się ale to kwestia gustu. Cieszę się kiedy innym ksiązka się podoba:)
OdpowiedzUsuńPowstawaniu kolejnych tomów zawsze towarzyszy wyzwanie, aby każdy następny był lepszy. Nie każdemu autorowi się ta sztuka udaje.
OdpowiedzUsuńOstatnim razem sięgnąłem po fantastykę rok temu i była to klasyka -Dragonlance. Świetnie się bawiłem. Objętość odrzuca mnie od większości tego typu literatury, również przed sięgnięciem po tę książkę, choć cykl po twoim opisie wydaje mi się ciekawy.
OdpowiedzUsuńNajlepsza seria jaką w życiu czytałam :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zabrać się za całą tą serię, tyle pozytywnych opinii ona zbiera :)
OdpowiedzUsuńŚwieczki o zapachu postaci z książki - to mnie zafrapowało. Spocony wojownik? fantastyka to niezupełnie moja działka, ale recenzja zacna :)
OdpowiedzUsuń