Zdaje sobie sprawę, że powinno się czytać serię według pewnej kolejności. Zwłaszcza nie mając zielonego pojęcia o choćby ty malutkim świecie wykreowanym przez autorkę. Najzwyczajniej sam tytuł oraz okładka rzuciły mnie w wir pt. Muszę przeczytać. Następnie widok zaczytanej mamy, bo zamówiłam dla niej z biblioteki wszystkie tomy. Przynieś mi coś innego, lekkiego, lecz dobrego! Tak, nie udało mi się do tych książek dorwać. Moim jedynym zadaniem było ich odniesienie. Traf chciał, iż jeden tom widniał na Półce Wstydu. I tak siedząc i jadąc w podróż marzeń, przeczytałam „Cień gejszy”.
Tytuł: Cień Gejszy
Seria: Emil Żądło – tom drugi
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 249
Sztuka powinna cieszyć oko, wzbudzać refleksje oraz ukryte emocje. Bezimienne drzeworyty stają się jednak czymś więcej. Zmieniają swój kierunek ku niebezpiecznemu przestępstwu. W niezrozumiałych okolicznościach umiera właściciel tych pięknych ukiyo-e, obrazów przemijającego świata. Nazwa równie trafna jak to, iż każdy kto w następstwie ma z nimi do czynienia, trafia do świata... zmarłych. Emil Żądło jako były policjant ma smykałkę do rozwiązywania podobnych spraw. W normalnych dla niego okolicznościach pozostawiłby te nieciekawe wydarzenia własnemu obiegowi. Jednakże ktoś miesza jego imię z błotem, próbuje wręcz powiązać go z tymi nieprzyjemnymi sytuacjami. Wtem nawet, jego ukochana, Marta nie ma możliwości odwieść go od szalonego pomysłu rozwiązania tejże zagadki.
Jest to moja pierwsza styczność z autorką. Zazwyczaj kojarzyłam ją z grubaśnych książek stojących w witrynach księgarń. Jednak parę lat temu natrafiłam na premierę „Cienia gejszy” i to właśnie wtedy utkwiła mi w głowie po dziś dzień. Kiedy na promocji w księgarni zobaczyłam tę powieść porwałam ją w prost do kasy fiskalnej. Najzwyczajniej musiałam ją mieć! Polska, Japonia i kryminał w jednym. Toć raj dla mnie samej! Szkoda tylko, że pozostawiłam ją na Półce Wstydu w zakładce: kiedyś przeczytam, tylko nie teraz. Postanowiłam więc zabrać ją w podróż i był to strzał w dziesiątkę. Emil Żądło rozwiązujący kryminalną zagadkę w Trójmieście, stał się balsamem dla mej książkoholikowej duszy.
Dobra, ale kim jest ten Emil? Otóż facetem w średnim wieku, który postanowił nieco zmienić kierunek swojego życia. Inna praca, wspaniała kobieta i nieco mniej stresująca codzienność. Błyskotliwy umysł, cierpki język oraz gama cudownych emocji, gdy spogląda na Martę. Facet nie należy do ideałów. Wręcz kipi nałogiem, wrzeszczy na co popadnie oraz pcha się zawsze tam, gdzie go nie chcą. Trochę taki typowy bohater z kryminałów. Rzecz w tym, że zazwyczaj nie przepadam za takimi postaciami. Denerwuje mnie ich język, ciągłe picie, palenie lub obrażanie innych. Jednak Emil ma w sobie to coś. Pyta, analizuje, czasami zapali lub wypije za dużo… kawy, ale w ogólnym rozrachunku jest całkiem przyzwoitym mężczyzną. Dla Marty oraz przyjaciela podkomisarza Zebry jest wstanie zrobić dosłownie wszystko. Tego człowieka po prostu się lubi!
Sama tematyka drzeworytów jest dość skomplikowana dla kogoś, nie mającego żadnego pojęcia o sztuce japońskiej. Wyjaśnienie tego fabularnie tak, aby nie zanudzić czytelnika jest trudnym, aczkolwiek możliwym do zrealizowania zadaniem. Autorka wykorzystała Martę, która zawodowo zajmuje się takimi cackami. Chociaż sztuka japońska nie należy do jej dziedziny, posiada znajomości umożliwiające jej pchnąć akcję do przodu. Nieco ciekawości, zawodowego instynktu i tadam! Czytelnik otrzymuje sporą wiedzę o drzeworytach, ich twórcach oraz okresem historycznym, w którym były one najbardziej popularne. Osobiście nie poczułam nachalności, przesytu lub irytującej gadki-szmatki. Najzwyczajniej wstawki o najważniejszym dla fabuły oraz akcji przedmiocie pojawiały się w regularnych odstępach stronicowych.
Podsumowując: Czy kryminał może być oryginalny? Wciągać na tyle, aby zagubić się w bezkresie czasu? Cień gejszy pozwala na poszerzenie horyzontów. Poznanie czym są drzeworyty, jacy artyści je tworzyli, jaki był powód ich powstawania oraz wszelakie tło historyczne umożliwia stworzenie nadzwyczaj nietypowej powieści. Chociaż Emil Żądło nie posiada wszystkich wymaganych atrybutów do rozwiązania zagadki morderstw, to staje się bohaterem lubianym. Powiedzcie mi, kto z własnej woli rzuciłby się na głęboką wodę i grzebał w polityczno-historycznych machlojkach? Kto godziłby się na wplątywanie swoich najbliższych w wyjaśnianie nielogicznych śmierci? Zdecydowanie Emil. Ach, i Wy drodzy Czytelnicy.
Ciekawe, myślałam, że już nic nowego nie wymyślą z kryminałów. Widać, że książka warta zainteresowania :)
OdpowiedzUsuńCzuję, że to może być ksiązka dla mnie!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Klejzerowicz i dałabym sobie rękę uciąć, że dawno temu czytałam tę książkę, ale... No, mogę zostać bez ręki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com/2019/07/diabe-wcielony.html
Zdecydowanie pobada mi się! Coś nowego i świeżego. Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńLubię książki, które odkrywają przede mną coś, czego jeszcze nie znam, a ta właśnie taką się wydaje być. Będę miała ją na uwadze. 😊
OdpowiedzUsuńInteresująca opinia. Z przyjemnością zapoznam się z tym tytułem. Tym bardziej, że kryminały lubię.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej serii nigdy przedtem, jednak na razie chyba mnie do niej nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale ja jednak zacznę w odpowiedniej kolejności. ;)
OdpowiedzUsuńNie znam serii. Ba, nie znam nawet autorki, choć kryminały są przeze mnie mile widziane. Jednakże nic nie ciągnie mnie do zaprezentowanej przez Ciebie historii, dlatego grzecznie podziękuję.
OdpowiedzUsuńKsiazki nie znam, ale polecam "Wyznania gejszy" Arthura Goldena. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń