niedziela, 25 sierpnia 2019

Klucz Kłamcy – Mark Lawrence

Kiedy zaczynam nową trylogię nigdy nie mam pewności, czy będzie ona potrafiła zatrzymać mój czas na choćby parę minut dziennie. Rozrzuci cały stres na kilometry, rozchmurzy czarne myśli i uformuje banana na twarzy. Moje podejście do drugiego tomu było pełne pozytywnych oczekiwań. Czy wygórowanych? Najzwyczajniej chciałam znów poczuć tę lekkość bijącą z wielostronicowej powieści. Móc uśmiechnąć się w ponury dzień albo zamarudzić nad nie swoimi problemami. Czy udało się zrealizować wszystkie cele? 



Tytuł oryginału: The Liar’s Key 
Tłumaczenie: Marek Najter, Justyna Szcześniak 
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc 
Rok wydania: 2017 
Seria: Wojna Czerwonej Królowej – tom drugi 

Liczba stron: 700 



Książę Jalan oraz Snorri przemierzają Rozbite Imperium, aby dokonać niemożliwego. Chcą zdobyć nieistniejący klucz i otworzyć nim drzwi do ciemności. Pomysł jest na tyle szalony, iż rozsądny wiking zamienia się rolami z beztroskim księciem. Tchórz woli uciec, a wojownik zdobyć coś niematerialnego. Nekromanci, wiedźmy, władcy świata, przestępcy, finansiści. Wszyscy stają na ich drodze, aby zatrzymać dla własnych korzyści. Sławy, pieniędzy, rozgłosu, zadośćuczynienia. Niewielu zdaje sobie sprawę, co ta dwójka chowa po kieszeniach. A jest nim Klucz Kłamcy. Klucz otwierając wszystkie zamki. Czy Jalan i Snorri odkryją coś, co rozwiąże ich problemy z mocami światła i ciemności? Jak uda się rozdzielić nić przeznaczania, łączącą tych dwoje? Ile serc podbije flirciarski Jalan, a ile głów rozbije niezwyciężony Snorri? Cóż, tego nie dowiecie się poniżej, ale może zachęci Was do lektury! 

Wyobrażając sobie księcia, moje myśli krążą wokół tych nieskazitelnych, odważnych, czasem wręcz zbyt idealnych mężczyzn, jakimi jesteśmy karmieni od dzieciństwa. W późniejszym czasie możemy dodać do listy czarujący, niezwyciężony i bardzo, bardzo arogancko-seksowny (tak to przytyk do pewnej serii). Co otrzymałam w Kluczu Kłamcy? Diabelnie irytującego faceta, który zasługuje najwyżej na baty, więzienie i dietę o wodzie. Właśnie taki jest Jalan Kendeth. Skaza na skazie. Blizna obok blizny. Tylko w przypadku do tych arogancko-seksowno-umięśnionych następców tronu, polubiłam Jalana takim jaki jest w rzeczywistości. Z wadami. Wszelkimi. 

Bo pozytywnych cech trudno w nim odszukać.




Klucz Kłamcy to fantastyczna przygoda z oryginalnymi bohaterami. Dla przypomnienia, Snorri ver Snagason to uparty Wiking z Północy. Wraz z Jalanem został zaprzysiężony mocom ciemności i światła. Wierzcie mi, nawet takiemu osiłkowi, co rozwaliłby pół stodoły jednym machnięciem topora, Jal potrafi powiedzieć nie. Chociaż konsekwencje tego są dość nieprzyjemne! Również jego ziomek, Tuttugu mógłby paru zbirom zrobić ostatnie pożegnanie. Do drużyny przyłączyła się Kara będąca uczennicą na volvę. Ostatnio kobieta-wiedźma jest popularnym tematem, lecz ta jest nieco inna.. Zadziwiająco za ludzka! Ostatnim w kolejce jest Hennan. Zbyt bystry niż powinien, jak na wieśniaka. Czy kryje w sobie jakieś tajemnice? Taka oto grupa stała się przewodnikiem po Rozbitym Imperium. 

Zwroty akcji nadarzają się na każdym zakręcie. Gdy już sądziłam, że nic nowego nie można tutaj stworzyć… nastała prosta, humorystyczna sytuacja, która wyciągnęła bohaterów na nowe ścieżki. Ta lekkość jaką autor prowadził swoich ulubieńców ku zagładzie, pochłaniała mnie na wiele minut (dziennie!). Prostota języka (dzięki wspaniałemu tłumaczeniu!) zachęcała do dalszego brnięcia w tej mazi nieszczęść. W końcu Jal i Snorri stanowili nietuzinkowych przyjaciół, którzy choćby mieli rozwalić pół świata, pójdą za sobą nawet do piekła. Tutaj nasuwa mi się refleksja. Bardzo interesująco przedstawiono relację między wszystkimi bohaterami. Wskazano ich wady oraz zalety. To jak jeden wpływa na drugiego, nawet gdy są oddaleni od siebie kilometrami! Zmiana myślenia, pogodzenie z samym sobą, przetrawienie własnych słabości i przekuwanie ich (kiedy trzeba, bo po co się wysilać) na swoją siłę stało się kluczem do czytelniczego sukcesu. 

Skoro mowa już o Kluczu. Jak można się domyślić lub próbować, Klucz Kłamcy to Klucz Lokiego. Bystrego, cwanego i śmieszkowatego boga poganinów z Północy. Jak przystało i w tej powieści bohaterowie zadarli z siłami wykraczającymi poza ich rozumowanie. Walka z Lokim jest bezcelowa. Wszyscy dobrze wiemy jak potrafi zamącić, aby zrobić niezły kawał! Czerwona Królowa? Milcząca Siostra? Kalem? Kto pociąga za sznurki wprost w ramiona Lokiego? Definitywnie przyznaje, iż połapanie się w intrygach całej zgrai rządzących nie było trudne. Wszystko wyjawiane jest na spokojnie, w fragmentach pozwalających poukładać je w głowie. Zakończenie natomiast może zadziwić tych, co wierzą w swoje niezastąpione zmysły zagadkowiczów! 

Podsumowując: Wielu na cegłę jaką jest Klucz Kłamcy, zareagowałoby negatywnie. Dopiero później w przypływie czasu uznało: oho! Czas na Ciebie książko! Na drugi tom Trylogii Wojny Czerwonej Królowej nie można czekać. Jeśli polubiło się bohaterów, humor oraz imponujący świat Rozbitego Imperium, zdecydowanie trzeba kontynuować zabawę. Moje czytelnicze myśli już krążą wokół Koła Osheim. Tak fantastycznej przygody nie zamierzam zaprzepaścić!



Za możliwość przeczytania książki, dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc!

10 komentarzy:

  1. Przecxytalabym ale mam na liscie 28 ksiazek aktualnie 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za fantastyka, ale twoja recenzja brzmi intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie, tym razem. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Ksiązka dla fanów gatunku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie dla tych, którzy lubią tego typu książki. Ja testuję jednak w nieco innych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierw muszę sprawdzić jak odbiorę pierwszy tom. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam pierwszej części, ale czuje się zaintrygowana. Na pewną postacią księcia - brak w nim pozytywnych cech, a jednak go polubiłaś. Musi mieć coś w sobie. Sama historia również intryguje, jest pełna akcji co bardzo cenię :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zachęciłaś mnie i to naprawdę mocno do sięgnięcia po tę trylogię. Zapowiada się fantastycznie! 💋

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj nie. Taki typ literatury fantastycznej jest daleko od moich zainteresowań. Jeśli już po nią sięgam to po postapo, coś z mitologią słowiańską itp. Niby Vikingowie to podobne klimaty, ale coś nie czuję...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie do końca moje tematyka, ale recenzja bardzo interesująca.

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!