Takie książki jak ta mają zadanie wystraszyć, nieco przerazić, może nawrócić, lecz zapewne doprowadzić do szewskiej pasji. Tej pozytywnej i negatywnej, bo niewiele powieści pozwoliło na odczuwanie tak skrajnych emocji. Dopiero po zakończeniu uzmysłowiłam sobie jak historia o duchach, istotach niematerialnych oraz nadmiernym egoizmie może sprawić niewiele, lecz jakże wielkie wrażenie. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam na ciąg dalszy z nieco małym przymrużeniem oka ;)
Tytuł oryginału: The last days of jack sparks
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 358
Uwaga! Książka może doprowadzić do skrajnego egoizmu i wzniesienia swojego ego na wyżyny!
Jestem największą gwiazdą! Taką właśnie tezę chce udowodnić Jack Sparks. Jego kanał na YouTube pęka w szwach od subskrybentów. Niesamowite książki, z nim w roli głównej, sprzedają się jak cieplutkie bułeczki o poranku. Gdy w 2014 roku nagle ginie w nieznanych okolicznościach, jego historia nadal budzi ogromne zainteresowanie. Przecież miał ukończyć nową książkę o istnieniu sił paranormalnych. Czy duchy istnieją? Czemu nie odpowiadasz na to pytanie?! Jack! Jack, gdzieś ty się u licha podział?!!
Sama wizja dziennikarza przeprowadzającego śledztwa by móc udowodnić lub podważyć konkretną tezę, jest nad wyraz ciekawa. Na tym stwierdzeniu mogłabym zakończyć mój cały tekst. Zapoznanie się z Jackiem następuje w sposób kontrowersyjny, gdy uczestniczy w egzorcyzmach dziewczynki o imieniu Maria. Jako ateista i osoba wierząca, iż wszystko można jakoś wyjaśnić, podczas obrządku zachowuje się nieodpowiednio. Tutaj zaczyna się jeden wielki klops. Jego zachowanie doprowadza mnie, jako czytelnika, do szewskiej pasji. Zwłaszcza obrażanie innych i wypluwanie z gardzieli wrednych przytyków! Gbur. Egoista. Niewdzięcznik. Cham. To najmilsze określenia jakie udało mi się wyciągnąć z własnej głowy. Takiego bohatera dawno nie miałam możliwości poznać. Zazwyczaj spotyka się ich przeciwieństwo. Ewentualnie troszkę inaczej porozdzielane są cechy charakteru. Tak, aby choć troszkę lubić lub chociaż znosić postać, z którą mam spędzić mój czas czytania tejże książki! Jakże doprowadzał mnie swoim wiecznym niezadowoleniem! Aczkolwiek mogły być to jedynie moje odczucie. Chwilka, przecież to ja opisuję swoje wrażenia o tej książce, więc jak kogoś to nie interesuje to… taaaa, nie ma to jak rozpocząć pisanie od iście Jack’owego podejścia. Jak ono brzmi? Ja, ja! JA!!! A jak się nie podoba to znaczy, że jesteście dziwni, gorsi, głupsi itp. Czy taką osobę można polubić w realnym życiu? Zdecydowanie nie!
Jeśli czytaliście wstęp, to już jesteście świadomi do czego doprowadza ta powieść. Aż nie mogłam oderwać się od innych czynności, byle tylko po nią nie sięgnąć! Moje wewnętrzne JA krzyczało NIE! Toć jest tak nudne, niewiarygodnie głupie, że szybko zaśniesz i tyle będzie z wielkiego, wieczorowego czytania do snu! Skoro mowa o wieczorowych czynnościach, jak mi się dobrze spało! Trochę nerwowych strachów i nagle pac, leżysz i odpływasz w krainę Morfeusza. Ech, może nie zupełnie. Niektóre sny były nieco przerażające jak powtarzające się osoby i… brrr. Może jednak jest to książka dla osób o mocnych nerwach? Moje są wystarczające, by móc po nią sięgnąć (Ha! Ucisz się wewnętrzny, wredny głosie! Hi hi hi!).
Na samym początku zainteresowała mnie konstrukcja książki. Podział na dwie części, których sens wyjaśniany jest przez brata Jacka. Dość niespodziewany akcent, który moim zdaniem został w pełni wykorzystany. Allstair Sparks jest wykreowany na postać nieskazitelnie porządną (w porównaniu do Jacka). Idealny syn, dobry brat, wspaniałomyślny artysta. Jego przedmowa, posłowie oraz przypisy z tłumaczeniem są istotne. Mają na celu wprowadzić realizm. Czytając jego wypowiedzi ma się wrażenie jakby Jack Sparks naprawdę istniał (Istniał, co nie?). Zastanawia mnie skąd Jason Arnopp wziął pomysł na stworzenie czegoś tak unikatowego, a jednocześnie absurdalnego? Jack to prawdziwy hipokryta, Allstair typowy dobry duszek. Do tego szalenie pozytywna Chastain oraz niezrozumiała Bex. Jeśli chodzi o kreacje postaci autor ma do tego dryg. Zaledwie po paru stronach czujesz jakby byli z materii. Żyli gdzieś tam w oddali na innym kontynencie oraz w kraju odległym o tysiące kilometrów! Może to być wynikiem dialogów brzmiących podobnie do tych za oknem, krótkich opisów i przedługich wewnętrznych wynurzeń Jacka. Jacka wspaniałego!
Co sprawiło, że istotnie moja ocena tejże książki wzrosła? Zakończenie. Jest ono absurdalnie niesamowite! Przez dwieście stron męczyłam się z tą powieścią. Odkładałam tylko po to, aby w krótkich wolnych chwilach ponownie po nią sięgnąć. Lecz dotrwawszy do części drugiej, moje zainteresowanie wzrastało. Egoizm Jacka zaczynał mieć jakieś znaczenie. Zachowanie tego **** (tu sobie samemu znajdź określenie zasługujące na gwiazdki) otrzymywało słuszne wytłumaczenie. Sam finał krzyczał do mnie: To Twoja nagroda za przetrwanie! Wiecie co? Bardzo, ale to bardzo jestem pozytywnie zaskoczona, jak mocno podobały mi się ostatnie kilkadziesiąt stron!
Podsumowując: Marketing to chyba najmocniejsza strona tej książki. Jack Sparks ma nawet swoją stronę internetową, którą każdy z nas może odnaleźć w sieci. Sam zamysł autora, aby stworzyć coś tak abstrakcyjnego, był dobrym wyczuciem czasu. Aktualnie YouTube oraz społecznościówki dla wielu osób są najważniejszymi elementami życia. Połączenie ich z udowadnianiem niemożliwego tym bardziej wpasowuje się w klimaty aktualnego życia. Dla mnie Sparks oraz jego życie nie stanowiło niczego ciekawego. Uzależniony facet z wybujałym ego jest kiepskim materiałem na mojego ulubionego bohatera. Jednakże muszę oddać autorowi chwalę za uratowanie wszystkiego w swoim zakończeniu. Chociaż Allstair tłumaczy się, iż druga część jest słabsza, czy niedopracowana, to właśnie ona wzbudziła moje największe zainteresowanie. Jeśli jesteście ciekawi jak wielkie Ego może doprowadzić do śmierci, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z Ostatnimi dniami (****) Jacka Sparksa.
PS: JA napisałabym tę książkę znacznie lepiej!
PS2: Wszelkie podkreślniki ja, mi, mnie i emotka oraz pewnego rodzaju wychwalanie samej siebie mają powiązanie z powyższą książką. Przyszli Czytelnicy zapewne zrozumieją ich wyróżnienie po zakończeniu lektury!
Cytaty pochodzą z: J. Arnopp, Ostatnie dni Jacka Sparksa, Wydwnictwo Vesper 2018, s. 122, 143.
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję Wydawnictwu Vesper!
Zupełnie nie interesują mnie takie pozycje ;)
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś swoją recenzją. :D
OdpowiedzUsuńKsiążka już czeka na mojej półce. Jestem bardzo ciekawa jej zakończenia.
OdpowiedzUsuńTo nie jest książka, po którą chciałbym sięgnąć. 😊
OdpowiedzUsuń