Uważnie przyglądając się okładce tomiku Lilith możemy dostrzec kroczącą dumnie femme fatale. Uwydatniając swoje atuty fizyczne, podkreśla swoją niezależność przez ledwo widoczny tatuaż brave. Daje nadzieję, iskierkę popędzającą mężczyzn ku upadkowi. Będąc nawet królem życia, gdy spotkasz Lilith, skończysz jak wielu poprzedników - w torebce na odpady mężczyzn wykorzystanych i porzuconych.
Tytuł: Lilith
Autor: Mateusz Piotrowski
Wydawnictwo: Liberum Verbum
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 104
Tytułowa Lilith, kimże jest? To kobieta uważana przez wielu za pierwszą żonę Adama, która pod postacią węża skusiła Ewę do zjedzenia zakazanego jabłka. Czyżby kusicielka, prowokatorka? Cóż, dla innych staje się upiorzycą niebezpieczną dla kobiet oraz ich dzieci. Porywa je lub uprzykrza życie kobietom w ciąży. Jest również uosabiana z nocnym demonem, istotą która nie została ukończona przez Boga w akcie tworzenia świata. Stała się także elementem mitologii sumeryjskiej oraz tradycji żydowskiej. Kobieta ta posiada wiele oblicz, tak samo jak prezentujące je tomik o tytule Lilith. Zawiera poezję współczesną opisującą wszystko to, co dzieje się wokół nas.
„To wręcz niesamowite
jak jedna osoba potrafi
wpłynąć na Ciebie i odwrócić
Twój świat do góry nogami
Dać nauczkę pozbawić wiarygodności
zmielić dusze i dodać do makaronu”
Oto fragment jednego z 84 wierszy pt. Sto milionów innych światów. Zapewne zaskoczy was fakt, że liczba ta reprezentuje w świecie nauki polon – pierwiastek chemiczny odkryty przez Marię-Skłodowską Curie. Można to uznać za czysty przypadek, ale czyżby twardo stąpające po ziemi kobiety nie były fundamentem femme fatale? Sam podmiot liryczny nieraz podkreśla jak wielki wpływ na jego życie ma płeć określana mianem pięknej. Jako młody mężczyzna żyjący w XXI wieku stara się zrozumieć otaczający go świat z własnej, wewnętrznej perspektywy. Czytelnik wraz z nim przeżywa podróż przez jego małe wszechświaty zwane cząstkami życia codziennego. Z czasem można utożsamić go z samym autorem – Mateuszem Piotrowskim.
Moim nowych zwyczajem stało się czytanie choć jednego wiersza dziennie. Do niektórych potrafiłam wrócić, odświeżyć, przemyśleć na nowo. Inne przelatywały przeze mnie nie zostawiając w sobie zbyt wiele z siebie. Poezja to piękny gatunek literacki, który odkrywa w nas samych nasze wewnętrzne troski i zahamowania. Potrafi przekroczyć bariery, którymi chronimy się na co dzień oraz burzyć mury wybudowane przed laty. Podmiot liryczny dostrzega wiele intymnych zachowań. Opisuje je w sposób bezpośredni porównując do znanych Czytelnikom elementom kulturowym. Otwiera rany i konflikty, upokorzenia oraz rozgraniczenia. Łączy emocje i uczucia w jedno z wywierającym na niego wiecznie niezaspokojonym konsumpcjonizmem oraz nieustannym lękiem podsyconym niekończącym się wstydem.
„I tak trwam bezwładnie w tym bitewnym szale
tak szczelnie ukryty za mieczem i gardą
choć szans na zwycięstwo nie mając wcale.”
Fragmentów takich jak ten zaznaczyłam niespodziewanie więcej. Podkreślają jak problemy dnia codziennego są rozwiązywane na różnorakie sposoby. Jednakże wszystkie te genialne zakończenia historii podsycone są bierną agresją, narodzoną wewnątrz nas. Milczymy lub mówimy zbyt wiele. Szepczemy albo wykrzykujemy nasz ból. Jesteśmy bezczynni bądź krzywdzimy siłą. Całą te moc przemyśleń autor wykreował w wolnych wierszach. Jest to najpopularniejszy rodzaj wybierany przez współczesnych poetów. Nie ogranicza myśli oraz przekazu, a Czytelnik ma wolną drogę ku wszelakiej interpretacji. Od zawsze (dla mnie) skupianie się na elementach składowych budowy wiersza negatywnie wpływało na jego odbiór. Choć zdarzają się wyjątki od reguły, to właśnie brak interpunkcji oraz (w większości) rymów pozwolił mi na spokojne cieszenie się wyrazami przemawiającymi do mnie na swój wieloraki sposób. Mogłam w pełni oddać się odkrywaniem. Jednak od czasu do czasu miałam poczucie, iż wszystko to zanika, gdy natrafiam na dosłowny sens znaczenia danego wiersza. Ta bezwzględna czystość myśli nie wymaga żadnych metafor ani ukrytych znaczeń, aby móc zrozumieć niektóre elementy otaczającego nas świata.
Pod koniec chciałabym wspomnieć o dwóch wierszach, które najmocniej utkwiły w moim wewnętrznym Ja. Jednym zn ich jest "Zew”, który swoim mrokiem przyciąga i wzywa do siebie. Nawiązanie również do, znanego przez fanów Lovercrafta, miasta R’lyeh na długo zaabsorbowało moją uwagę. Zwłaszcza iż drugim wierszem są „Ciemne myśli”, które wydają się zaledwie wstępem do miasta owładniętego przez Cthulhu. Zwłaszcza ostatnia strofa stała się dla mnie przewodnikiem ku odnalezieniu innego sposobu. Osobiście uważam, że mamy ogromną trudność przestawić się na inny, przerażający nas wewnętrznie, tryb życia. Jakby tak się zastanowić to Lilith jest kwintesencją tych lęków.
Podsumowując: Współczesna poezja może odznaczać się wielowymiarowością, odkrywając przed Czytelnikiem zapomniane drogi. Ścieżki ku odkryciu dalekich miejsc, kulturowych dziwactw i wielopokoleniowych następstw. Prezentuje emocje ukryte w każdym z nas za fasadą piękna, brawury i bezwzględności. Wyśmiewa dzisiejsze mierniki popularności i wyznaczniki czasu oraz podkreśla ważkość agresji i autodestrukcji. Sądzę, że wielu z nas mogłoby odnaleźć w tym tomiku poezji cząstkę siebie, odkryć zasłonięte elementy świata i poznać tajniki gry zwanej życiem. W końcu każdy z nas spotkał na swojej drodze niejedną Lilith - w wielorakiej postaci.
Cytaty pochodzą z: M. Piotrowski, Lilith, Liberum Verbum 2018, s. 54, 72
Za możliwość przeczytania dziękuję autorowi!
Lubię poezję, a ten tomik niesamowicie mnie zaintrygował. Autora nie znam, ale skutecznie zachęciłaś mnie do sięgnięcia po jego wiersze.
OdpowiedzUsuńO rety! Z miłą chęcią skusze się na poznanie ów tomiku!
OdpowiedzUsuńHmm, lubię odkrywać współczesną poezję a i koncepcja powstania tej książki mnie intryguje, więc z chęcią bym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za inspirujący tekst, który zachęca do zapoznania się z cytowaną poezją. Bardzo lubię poezję, ale poezji dzisiejszej prawie nie znam. Zatrzymałam się na Kofcie, Szymańskiej, Różewiczu… Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTematyka naprawdę interesująca, ale nie umiem w poezję. Nie czytam wierszy, bo po prostu ciężko mi ogarnąć ich prawdziwe znaczenia czy samo to, co autor miał na myśli. :P
OdpowiedzUsuńMiędzy mną, a poezją nadal nie ma chemii. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja. Muszę przyznać, że od dawna nie sięgałam po poezję. Sama postać Lilith jawi mi się jako przerażająca, ale jednocześnie bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam ale jeszcze nie wiem :D
OdpowiedzUsuńMój blog
Przyznam, że okładka nie zwróciłaby mojej uwagi na półce w księgarni. Nie czytałam tej publikacji. Kto wie, może z ciekawości po nią sięgnę i przeczytam w któryś dzień zbliżającego się lata. 😉
OdpowiedzUsuńZ początki twojej recenzji wiele się dowiedziałam. Ten tomik poezji bardzo mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jestem zaciekawiona. Skuszę się w wolnym czasie :)
OdpowiedzUsuńRzadko czytam tomiki, ale ten wydaje się naprawdę interesujący :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ostatnio z chęcią sięgam po inne gatunki literackie, więc z przyjemnością zobaczę czy to coś dla mnie, bo szczerze mówiąc pierwszy raz widzę "Lilith" :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie zobaczyć coś innego na blogu niż te same nowości na okrętkę :)
Mam wrażenie, że każdy z nas napotyka w swoim życiu na osoby pokroju Lilith, trudno się im oprzeć, idziemy za nimi jak ćmy do światła, ale właśnie później zderzamy się ze sztucznością i nieprawdziwością.
OdpowiedzUsuń