Korea Południowa. Livid rozpoczyna dorosłe życie jako trenerka koni w Seulu. Nie jest sama. Obok jej boku kroczy Alex – przyjaciółka i studentka uniwersytetu. Wspólnie przeżywają ekstremalnie największą przygodę swojego życia. Ich emocje buzują od pierwszych chwil w tak nurtującym kraju. Ponadto jakiś czas temu zapoznały chłopaków z boysbandu. Kpop to ich wspólna pasja. Sekretne życie przyjaciół zdaje się być już wystarczająco angażujące, jednak los ma inne zdanie. Los postanawia odkryć przed dziewczynami ucieleśnione emocje.
Polka w Korei Południowej, z dziwacznym imieniem i równie niecodziennym życiu? Czy to aby nie za wiele? Cóż to sobie autorka wyobrażała? Przypuszczam, że wielu osobom podobne myśli przychodzą do głowy. Od dawna wiemy, jak bardzo jesteśmy kąśliwi na wszelkie takie przejawy historii. Gdyby główna bohaterka była Amerykanką – problem nie byłby tak widoczny. Gdyby była Koreanką - co tam Polka wie na ten temat? Jednakże Aleksandra Turek postanowiła postawić na swoim. Jak na tym wyszła?
Poczucie realizowania się w wykonywanym zawodzie – brzmi magicznie, prawda? Livid ma to szczęście, ponieważ od lat planowała swoją karierą przy pracy z końmi. Teraz nie tylko wykonuje upragniony zawód, lecz jest również w kraju, do którego jej serce wzdycha. Rano budzi się z chęci do ciężkiej pracy, w trakcie dnia jest wesoła i energiczna, a wieczorem mam poczucie spełnienia. Postać głównej bohaterki robi wrażenie perfekcyjnej. Lecz po kilku zwrotach akcji dostrzegam w niej kilka mankamentów. Czyżby azjatycki sen miał nim pozostać?
Zgrzyty w charakterze. Livid posiada kilka irytujących wad, a jednocześnie wykazuje cechy, które wciąż pchają akcję. Rysy na jej osobowości nieco irytują. Czasem doprowadzają Czytelnika do wzięcia kilku głębszych wdechów. Te same rysy w charakterze lepiej zrozumieć zamysł autora oraz wpleść sens akcji do fabuły. Czy w Ucieleśnionych emocjach rysy były wystarczająco głębokie? Tak i nie. Czuć infantylność. Czasem miałam wrażenie jakbym czytała fanowskie dzieło. Z drugiej strony, powolna fabuła, aczkolwiek szybkie urywki akcji wciągały. Mogłabym te żelkowe literackie zawijasy zjadać kilogramami i nigdy nie czuć nasycenia!
Ok, ok, ale co z tym czarującym boysbandem? Jak to bywa w koreańskim muzycznym świecie, chłopacy to utalentowani przystojniacy potrafiący się sprzedać. Tak serio, serio. Jako postacie stanowią różnorodne byty osobowościowe. Każdy jest indywidualistą. Czytelnik może znaleźć swój typ i trzymać za niego kciuki. Buduje się emocjonalna więź między wybrankiem, a Czytelnikiem. Natomiast jako zespół stanowią jedność. Czuć to podczas wymiany zdań między nimi. To jak się o siebie troszczą i dbają o wspólne samopoczucie. Właśnie z tej strony poznajemy chłopaków – z ludzkiej, całkowicie normalnej, niewynaturzonej przez showbiznes.
Wspomniałam o infantylności. Dlaczego? Otóż wątek romantyczny przypomina styl nastolatkowy. Z drugiej strony czytając czułam się jakbym na nowo zapoznawała się z takimi książkami jak Zmierzch albo Niezgodna. Choć podświadomie odbierałam sygnały, iż wątek nie należy do najlepiej opisanych, tak sam jego plan jest urzekający. Wystarczająco uroczy i słodki, aby chcieć nieco szybciej dowiedzieć się dalszych biegów wydarzeń. Jak na pierwsze miłostki bohaterów - historia jest satysfakcjonująca!
Czym są ucieleśnione emocje? To istoty będące częścią ciebie. Trzeba urodzić się na granicy emocji, aby móc ją ucieleśnić. Brzmi fantastycznie niemożliwie? Nie każdy ma taką możliwość, dlatego te osoby są bardzo wyjątkowe. To co dzieje się z emocjami zależne jest też od wyobraźni. Pozwalają wejść do świata naszej głowy. Ucieleśnić myśli, marzenia, pragnienia. Tylko, że nawet emocje mogą być niebezpieczne. Tu pojawia się antagonista, który wiedzie prym w niszczeniu. Mrok. Siła nieczysta. Zło. Nagle bycie wyjątkowym przestaje być ekscytujące.
Podsumowując: Ucieleśnione emocje to jedna z tych powieści, które choć zdają się absurdalne to czyta się z kołaczącym sercem. Nie potrafiłam się oderwać od lektury. Życie Livid oraz jej przyjaciół w pełni zaangażowało moje myśłi. Nerwowo zerkałam w stronę książki, spokojnie leżącej na półce. Myślami błądziłam po nowym obliczu Korei. Zastanawiałam się, czy koncert chłopaków wypali? Czy dziewczyny zdołają przezwyciężyć trudności w pracy i na uczelni? Jak potoczą się losy romantyczne ekipy? Wciąż szukałam wolnej minuty, aby tylko móc dowiedzieć się, co wydarzyło się dalej. Ba! Przewiozłam książkę trzysta kilometrów, byle poznać dalsze losy Livid. Czy to nie mówi wystarczająco za siebie?
Tytuł: Ucieleśnione emocje
Autor: Aleksandra Turek
Seria: Ucieleśnione emocje - Tom I
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 576
Czas pokaże, czy sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki aby tak właśnie się stało!
Usuńna każdy wyjazd staram się zabrać jakąś książkę z nadzieją, że uda mi się ją dokończyć,w wiec wiem co czujesz :-)
OdpowiedzUsuńAkurat mnie się udało i uczucie doskonałe!
UsuńPoczątkowo niekoniecznie zwróciła moją uwagę, ale po Twojej recenzji mam ochotę przyjrzeć się jej bliżej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy! :)
UsuńDobrze, że mimo wszystko powieść czytało się z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńOj tak, to była sama przyjemność :)
UsuńNiestety, to wydawnictwo nie zachęca mnie do lektury...
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńRaczej nie zdecyduję się na spotkanie z książką, ale może ono zainteresować moją córkę, tytuł podsunę pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńTo również miło słyszeć - dobra wiadomość!
UsuńRaczej polecę ją siostrze, powinna jej przypaść do gustu.
OdpowiedzUsuńO super! Dobrej lektury dla niej!
UsuńZupełnie nie zwróciłabym uwagi na tę książkę, gdyby nie Twoja recenzja. A tak, może jeśli się trafi, to sięgnę? Kto wie? :)
OdpowiedzUsuńZachęcam! To bardzo przyjemna lektura. Nie wiadomo kiedy czas zlatuje :)
UsuńCiekawa fabuła, ale cóż... Czuję, że nie polubiłabym się z taką bohaterką :)
OdpowiedzUsuńChętnie zwrócę uwagę na tę lekturę, lubię takie emocjonujące książki.
OdpowiedzUsuńOkładka zachwyca, fabuła już mniej. Chyba jestem za stara na historie o boysbandach. Z drugiej zaś strony nigdy nie czytałam powieści, której akcja rozgrywa się w Korei Południowej. Główna bohaterka jest Polką? Nie wiem, w jakim Urzędzie Stanu Cywilnego przeszło by imię Livid, z reguły w Polsce nie wolno nadawać dziewczynkom imienia kończącego się inaczej niż na A, stąd Nikola, a nie Nicole. Choć może obecnie E dopuszczają. Już to mnie zniechęca. Dalej może być tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńHistoria pachnie typowym fanfiction z dawnych blogów na Onecie.