poniedziałek, 21 marca 2016

„Trucicielka inne opowiadania” - Eric-Emmanuel Schmitt

Czasem jedna rzecz, a tak cieszy. Jednak może też zniszczyć całe życie. Ot, przez przypadek, a może intencjonalne działanie? Te opowiadania pokazały jak jedna decyzja, jedno niedopatrzenie może zmienić cały bieg życia. Nie zdarzenia, nie chwili, nie momentu. Tylko, naszego, wieloletniego, ciągnącego się utrapienia.

źr.


Tytuł oryginalny: Concerto a la memoire d'un ange
Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Między słowami
Rok wydania: 2011

Ilość stron: 285












Marie Maurestier uważana jest przez całe miasteczko za trucicielkę swoich mężów oraz morderczynie kochanka. Mało przyjemne, prawda? Ale gdyby tego nie było koniec, wszystkie zarzuty oddalono, a mieszkańcy plotkują o niej całymi dniami roznosząc niesłychane wieści spragnionym nowinek turystom. Stała się legendą. Tylko, że taką negatywną. Wszystko toczyłoby się dalej gdyby nie nowy ksiądz w parafii. Młody, nie znającego jeszcze okrucieństwa swych owieczek, poznaje Marie. Ta pragnąc jego uwagi spowiada się ze wszystkich grzechów. Więź, która zaczyna ich łączyć staje się tragiczna w skutkach dla nich obojga.

To zaledwie przedsmak tego, co otrzymamy czytając tą jakże krótką książeczkę. Jedno opowiadanie jest mroźniejsze od drugiego. Oczywiście z nutką kryminału dostajemy porządną dawkę przemyśleń. I kto by się tego spodziewał? Cóż, ktoś kto już czytał opowiadania tego pana wie, czego się spodziewać. I tym razem mnie nie zawiódł. Otrzymałam silne emocje połączone z kłębiącymi się myślami. Dlaczego? Po co? Na co? Czemu? Jak to? 

Obsesja na punkcie księdza, niezrozumiała miłość do bliskich, niechęć i zazdrość. Te emocje odnajdujemy na łamach książki. Opowiadania są tak proste, a zarazem tak złożone abyśmy się czegoś z nich nauczyli. Ale głównie, co do mnie przemówiło to pokora. Bez niej daleko nie zajedziemy. Wszystkie złe uczucia możemy stłumić jeśli wiemy jak się zachować w danym momencie, jak stłumić w sobie zło.

Bohaterowie. Byli irytujący, wkurzający i chciałoby się ich wyrzucić za burtę. Ale ich niedoskonałości dają magię całemu opowiadaniu o nich samych. Bo gdyby byli idealnie niczego byśmy się nie nauczyli. A tak jak przypowieści otrzymujemy dawkę powątpiewania, niezrozumienia i karkołomnej walki z samym sobą. Cztery historie, czterech różnych bohaterów. Każdy na swój sposób niszczy sobie i innym życie. Mało przyjemne, ale tak się sprawy mają. Czyli źle.

Akcja. Ta toczy się naprawdę szybko, bo najzwyczajniej ograniczenia stronicowe tego wymagają. Nie można się zanudzić. Oczywiście trzeba czytać każdy fragmencik aby wczuć się w całą fabułę, ale to chyba normalne, że czytamy całość, a nie po łebkach? Miejsca są przeróżne, ale nawet nie do końca określone. A przynajmniej ja na to nie zwróciłam uwagi. Chyba Francja. I tyle by było na ten temat. To nie jest najważniejsze, lecz to co się dzieje na łamach stronic. A jest o czym czytać. Zapewniam Was.

Okładka mnie zauroczyła. Taka prosta, a taka wiele mówiąca. Wydaje mi się, że jest na niej młodsza wersja Marie. A takie tam domysły. Ale czy okładka nie kusi do kupna książki? Podobało mi się, że wydawca dał dużą czcionkę, przez co nagle mamy około trzysta stron. Tego mi brakuje w książce. Dużych liter, a nie malutkie czcionką dziewiątką. Nie wiem jak Wy, ale moje oczy wtedy cierpią! Tłumaczenie jest całkiem dobre. Na szczęście nie znalazłam żadnych rażących błędów, po których chciałabym wyrzucić do śmietniska całe to opakowanie.

Podsumowując: Jeśli już ktoś kiedyś czytał coś tego autora to się nie zawiedzie. Jakby nie był pewnym zapraszam do mojej ostatniej recenzji KLIK. To jedna z moich ulubionych opowiadań. Życie jest mętne jak brudna woda, a autor te życie nam przedstawia w szarych barwach. Refleksja. Tak to dobre słowo określające te opowiadania.

22 komentarze:

  1. Książka interesująca :) Co do czcionki to się zgadzam. Też wolę grubszą książkę z większymi literami, niż cieńszą przy której muszę wytężać wzrok. Szczerze mówiąc to czasem na wyprzedażach zaglądam do tytułów, które chce kupić i jednak decyduję się na te z większą czcionką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno dosc ciekawa. Trzcionka to baaardzo wazna rzecz zwlaszcza dla osob ze slabym wzrokiem!

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa ksiązka, już jakiś czas miałam sięgnąć po twórczość autora i do dziś mi się nie udało, choć właściwie nie wiem dlaczego...
    Ja również bardzo nie lubię małej i męczącej czcionki. Czytam głównie nocami, a wtedy wzrok jeszcze szybciej się męczy i znika radość czytania..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawde musisz chociazby po oskara i pania roze to jest minimum tego autora!

      Usuń
  3. Te czasy, gdy myślałam, że ten autor napisał tylko 'Oskara i panią Różę'... ;P W każdym razie, nie lubię go. Irytują mnie jego teksty...
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe ano ta ksiazka jest dziwniejsza od pozostalych wole jego stare powiesci

      Usuń
  4. uwielbiam takie opowiadania, nie ja kocham:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię autora, więc przy najbliższej wizycie w bibliotece nie licząc dzisiejszej minionej, rozejrzę się właśnie za Trucicielką ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka z całą pewnością przyciąga wzrok :) Ja również wolę grubsze książki, lecz z nieco większą czcionką, która mniej męczy. Powieść zapowiada się niesamowicie i mam zamiar po nią sięgnąć, tym bardziej, że nigdy nie czytałam jeszcze nic tego autora. Dodaję do obserwowanych :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Na końcu posta pomyślałam "Kliknę, a tam Oskar i pani Róża" i nie pomyliłam się. :D Ciekawa jestem innych książek tego autora. "Sala samobójców" podobno nie jest tak przystępna jak Oskar. Kto wie? Może po te opowiadania sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha no a co innego niz oskar? :D te opowiadania sa dziwne ale dobre :D

      Usuń
  8. Czytałam już kilka książek Schmitta i każda mi się podobała. Tej jeszcze nie znam, ale na wszystko przyjdzie czas :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię tego autora, ale bez szaleństwa. Uważam, że jego książki są ok, po prostu dobre, ale nie odsłaniają przede mną zasłony, która odgradzałaby mnie od sensu życia, dlatego raczej nie sięgnę, chyba że sama do mnie przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm rozumiem ten punkt patrzenia... ja przez przypadek to tej ksiazki trafilam :D

      Usuń
  10. czytałam jedną książkę tego autora, ale już go cenię. Po Trucicielkęteż na pewno sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Trucicielka" to było moje pierwsze spotkanie ze Schmittem i od razu polubiłam autora. Historie, które tworzy zwykle są proste, ale w tej prostocie kryje się sporo mądrości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam sie z Toba w pelni zapraszam oczyiwscie do jego innych opowiadan!

      Usuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!