poniedziałek, 29 lipca 2019

Imperium Burz – Sarah J. Maas


Spoglądając na Szklany Tron, rzuciły mi się w oczy pozostałe serie na pólkach. Praktycznie każda rozpoczyna się tak samo. Pierwsze tomy są cienkie, następne wręcz olbrzymie. Ba, nawet się znajdzie taki 900 stronicowy grubas! I tak się zastanawiam, czy autorzy nie mieli na początku tak rozbudowanego pomysłu? Może wydawnictwo zmusiło ich do skrócenia powieści? Albo najzwyczajniej nie chciano się od razu dzielić tak obszernym światem, bo przecież i tak nie wydadzą? Czy kolejny tom Szklanego Tronu może być wciągający? Po odpowiedzi zapraszam poniżej!




Tytuł oryginału: Empire of Storms
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
Seria: Szklany tron – tom piąty 
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 860



Gra o władzę dopiero się rozpoczęła. Cealena postanawia dostosować się do reguł jakie wywrzeszczano jej prosto w twarz. Decyduje się postawić każdemu, kto jest przeciw objęciu nowej władzy w Terrasenie. Dwór Królowej przychodzi z pomocą. Stają ramie w ramię organizując wojnę przeciw Morath. Trudno jest jednak stwierdzić, czy mają jakiekolwiek szanse na realizacje swoich planów. Zło jest na tyle ponure, że znajdzie wszędzie drogę dla swoich szpiegów. Natomiast Cealena i jej przyjaciela są całkowicie osamotnieni. Nie mają sojuszników, wrogowie czają się na każdym kroku, a zdrajcy rzucają ich prosto w ramiona śmierci. Czy Dwór Terrasenu powstanie i wskrzesi wokół siebie byłą chwałę? Jak potoczą się dalsze losy Wiedźm oraz zbłąkanej Eldie? Czy tylko nieśmiertelni mają szansę na przetrwanie w tej wojnie? 

Tym razem najwięcej miejsca w fabule obejmują trzy narracje: Manon, Elide oraz Cealeny. Trzy kobiety, trzy odrębne historie. Jednakże ich losy są powiązane nicią przeznaczenia. Szczegółowo poznajemy ich uczucia, targające nimi emocje oraz dość rozwlekłe przemyślenia. Każda z postaci opowiada o swoim dzieciństwie lub złych wspomnieniach, jednocześnie analizując swoje środowisko lub sytuację polityczną kraju. Ponadto ich historie miłosne są dość zróżnicowane. Autorka przedstawiła całkiem interesujące obrazy namiętności, przyjaźni, wierność oraz cielesnej przyjemności. Zaskakujące jak w prosty sposób potwierdziła, iż „każda potwora znajdzie swojego amatora”. Myślę, że wielu Czytelników przyznałoby tutaj rację. W końcu wszystkie trzy panny są nieźle pokręcone i niekoniecznie spełniające standardy piękna. 

Zdecydowanie obawiałam się długości ciągnącej się fabuły na ponad osiemset stron! Jej obszerność oraz ilość kulminacyjnych punktów jest zatrważająco duża. W pewnych momentach znużenia, nagle rozpoczyna się dialog nie mający możliwości zaistnienia. Jednak stało się, akcja mknie jak szalona, a ja nawet nie zarejestrowałam przeczytania pięćdziesięciu stron! Niektóre wątki przez swoją rozległość mogły być nieco zwężone, jednakże w późniejszych etapach są gdzieś, choćby w minimalnym stopniu, wykorzystywane fabularnie. Do końca tomu musiałam przypominać sobie sytuacje sprzed kilku poprzednich, aby móc załapać kontekst rozmowy. Brakowało tylko przypisu, do której strony mam powrócić. 

Jak możecie przeczytać, póki co jestem bardzo zadowolona z Imperium Burz. Rozwój postaci oraz wymyślne zbiegi okoliczności zostały dobrze dopracowane. Wierni fani powinni być zadowoleni, iż ich ulubieni bohaterowie dojrzewają, przetrawiają kompleksy i rozwiązują problemy z przeszłości. Jest natomiast jeden, niestety dość ogromny, szczegół wpływający negatywnie na cały odbiór książki. Zdecydowanie jest to zbyt duża porównywalność z Dworami. Owszem, autorka zaczęła pisać tę część zdecydowanie później niż pierwszą, jednakże naleciałości jej drugiej serii są zbyt wielkie. Mężczyźni Fae stali się wręcz seks bogami. Idealni, piękni, cudowni, dżentelmeni z jadem na językach i kłami wysysającymi z kobiety wszelaką namiętność. Żeby nie było, Fae są całkiem w porządku. Mają swoje emocjonalne rozterki, problemy z władzą i niewielkie ograniczenia z ogarnięciem swojej dzikości. Tylko czytając widziałam przed oczami tych samych Fae z Dworów. Dialogi oraz sceny romantyczne również były zbyt podobne. Czy Wy też macie takie wrażenie?

Podsumowując: Pod względem fabularnym Imperium Burz osiągnęło wspaniałe apogeum. Akcja stała się równie ważna, jak istotne były przeżycia wszystkich bohaterów. Jedynie wątki romantyczne otrzymały miano zbyt oczywistych, zbyt heroicznych oraz niemożliwych. Jestem ciekawa czy Wy również to zauważycie? Może już ktoś jest po lekturze i ma podobne lub odmienne zdanie? Bez znaczenia, czy jest się na tak lub nie w tej sprawie, to samo Imperium Burz zasłużyło na ogromne oklaski. Teraz pozostało mi poznanie finału tej nadzwyczajnej historii o kobiecie z ognistym sercem! 

PS: Panie Marcinie, tłumaczenie tej serii jest obłędne! :)


Za możliwość przeczytania Imperium Burz, dziękuję Wydawnictwu Uroboros!

9 komentarzy:

  1. Ja jeszcze nie znam tej serii. Przede mną dopiero pierwszy tom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że przeczytałam w połowie Twoją recenzję, omijając opis fabuły, żeby sobie nie spoilerować, bo Szklany tron jeszcze przede mną. Wiem, że twórczość autorki wzbudza wiele kontrowersji, niektórzy kochają inni nienawidzą. Ja czytałam Dwory i jestem gdzieś pośrodku - mam kilka zastrzeżeń, ale lubię świat stworzony przez Mass. Mam nadzieję, że do końca wakacji uda mi się sięgnąć po pierwszy tom Tronu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo prawidłowo, jeśli nie czytałaś! Starałam się nie przesadzać z spoilerami. Dwory są OK. Świat wykreowany również. Po prostą zawsze się znajdzie jakieś chociaż małe ale hehhe :D

      Usuń
  3. Miłośnicy gatunku, na pewno zakochają się w tej serii, ale ja poczekam jednak na coś, spoza fantastyki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam pierwszy tom ten serii i na tym do tej pory się skończyło. Możliwe, że kiedyś sięgnę po resztę, ale po pierwszym tomie nie pragnęłam jakoś bardzo sięgnąć po kolejny. Cieszę się jednak, że Ciebie ta seria zadowala.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Dworów nie czytałam, a do Szklanego Tronu zamierzam powrócić, bo zaczęłam i nie skończyłam tej serii. Ale to trochę moja guilty pleasure, bo żadna inna bohaterka mnie tak nie wkurza jak Celaena. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie ciekawe jest to o czym pisalas na początku, że pierwszw tomy serii są zazwyczaj cienkie a z każdym kolejnym tomem stron robi się coraz więcej

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszyscy się zachwycają Maas, a ja utknęłam w połowie pierwszego tomu Dworu... :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam tej serii. Jakoś nie złożyło się, żebym sięgnęła. Myślę że skromny początek to zwykle sprawdzenie, czy książka podejdzie czytelnikowi.

    OdpowiedzUsuń

Witaj przybyszu! Skoro już tutaj dotarłeś będę rada, jeśli pozostawisz po sobie ślad. Dziękuję za przeczytanie kawałka mej książkowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że los ponownie kiedyś Cię tu przyśle. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. Na pewno się odwdzięczę!