„Z początku życie wyda ci się tutaj trudnym, doznasz nie raz zniechęcenia,
lecz jeżeli wytrwasz w pracy, będzie się stawało coraz łatwiejsze.”
Lata mijają, a małe kobietki rozkwitają stając się kobietami. Szkoła w Plumfield prowadzona jest przez Jo Bhaer – żonę, matkę i nauczycielkę. Wraz z mężem postanowili stworzyć miejsce dla dzieci, gdzie liczy się zdobywanie wielorakich umiejętności. Chłopcy uczą się pisania, czytania i rachowania oraz rozwijają swoje zainteresowania. Potrafią bezinteresownie pomóc, znaleźć sposoby na uczciwe zdobycie pieniędzy, a jednocześnie kształtują w sobie wartości moralne aprobowane przez ich nauczycieli. Zwłaszcza w tym miejscu bywają chwile zwątpienia, pełne trosk i cierpienia. Czy ponownie odkryjemy nowy, aczkolwiek zapomniany świat dzięki Louis May Alcott?
Przytłoczenie, to początkowe uczucie, jakie trwało przy mnie podczas pierwszych stron książki. Ekscytacja mieszała się z dyskomfortem wywołanym nadmiarem informacji. Potrzebowałam nieco czasu, by móc otworzyć się na nowe emocje i rozpocząć przygodę z chłopcami Pani Bhaer. Owa podróż przeniosła mnie do czarującego miejsca, gdzie dobre serce oraz zacne chęci, zawsze otrzymywały poklask. Gdzie niegodziwe uczynki są ganione, aczkolwiek nawet łobuzowi należy się troska i miłość. Nauka ukierunkowana jest o zdolności naturalne ucznia, dbałość o zdrowie fizyczne oraz psychiczne, a także praktyczne przygotowanie do dorosłości.
„ (…) Bądź co bądź kłamstwo jest zawsze kłamstwem
i chociaż wszyscy prawimy grzeczne nieprawdy na tym dziwacznym świecie,
jest to rzecz naganna i każdy wie o tym.”
Z pedagogicznego punktu miałam wrażenie, jakbym powróciła na zajęcia z historii edukacji. Model nauczania w Plumfield elementami przypominał ten z opisów książek, lecz z drugiej strony zawierał wiele uniwersalnych prawd, o których jakby zapomniano współcześnie. Indywidualne podejście do każdego z uczniów, nauka podstawowych przedmiotów i ukierunkowanie zawodowe. Brzmi znajomo, jednak na ile jest realizowane? Najbardziej w głowie utkwił mi fragment, gdzie Państwo Bhaer nie zmuszają swoich uczniów do osiągnięcia niesamowitych wyników w przedmiocie, do którego zdecydowanie nie posiadają zdolności. Ważne aby zdobyli podstawową wiedzę oraz umiejętności, reszta zdaje się mniej istotna.
Czas akcji objął sześć najcieplejszych miesięcy w roku. Wiosna zdaje się być najlepszym synonimem dla początków. Do szkoły w Plumfiled trafia dwóch chłopców, którzy choć są odmiennej natury, stają się bratnimi duszami. Przyjaźń jaka kwitnie między nimi, staje się przykładem, iż pochodzenie, przeżycia, a zwłaszcza wszelakie wątpliwości i uprzedzenia są jedynie kamieniami stojącymi na przeszkodzie ku prawdziwym uczuciom. Gdy zmiarkujemy i pozbędziemy się kujących kamieni, to poznamy prawdziwą siłę akceptacji oraz szacunku wobec drugiego człowieka.
Dostrzegłam wiele podobieństw do Małych kobietek. Różnorodność bohaterów to jedno z nich. Ponownie mamy szansę spotkać postaci znane nam z poprzednich tomów oraz zapoznać się z nowymi: chłopcami oraz dziewczętami, którzy również spędzają wspólnie czas w Plumfield. Koedukacja staje się kluczem do sukcesu Państwa Bhaer. Historie opowiadane przez dorosłych są jak opowiastki z Małych kobietek. Uczniowie dostrzegają w nich odzwierciedlenie swoich problemów i szukają rozwiązań. Kolejną jest miejsce akcji, które odbywa się w wielkim domu pełnym osobliwości. Ciepło, radość i bezpieczeństwo – z tym kojarzy się dom Pani Jo.
Podsumowując: Z wesołością przyglądałam się się jak chłopcy spędzają swój cenny, dziecinny czas. Wiele razy podkreślali swoimi słowami oraz czynami, iż lęk i złość doprowadzają do wielu nieszczęśliwych zdarzeń. Natomiast pokonanie strachu to cenna lekcja, która w przyszłości pomoże im zwalczyć wszelką frustrację. Nauka akceptacji niespodziewanego, miłowania słabszego lub (zdawać by się mogło) lepszego oraz słuchanie sumienia to lekcje, jakie warto odrobić wraz z bohaterami Małych mężczyzn.
Cytaty pochodzą z: L. M. Alcott, Mali mężczyźni, Wydawnictwo MG 2020, s 70, 77
Tłumaczenie: Zofia Grabowska
Ilustracje: Reginald B. Birch, Frank Thayer Merill
Wydawnictwo: MG
Cykl: Małe kobietki - tom III
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 453
Serii nie znam, ale widzę, że ciekawe przygody czytelnicze oferuje, może się wokół nich zakręcę. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że im więcej o tych ksiązkach czytam, tym większą mam ochotę do nich zajrzeć, może uda się to zrobić jak młodzież się za nie zabierze. :)
UsuńJak na razie nie przeczytałam nawet "Małych kobietek", więc póki co ta powieść jest w moich odleglejszych planach czytelniczych.
OdpowiedzUsuńNie czytałam serii, ale wydaje się całkiem ciekawa
OdpowiedzUsuńMam jeszcze do nadrobienia Małe kobietki.
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć po Małe kobietki i kolejne tomy, jestem bardzo ciekawa tych książek.
OdpowiedzUsuńJa dopiero skończyłam pierwszy tom, więc jeszcze mam trochę do nadrobienia.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ostatnio widzę szał dotyczący autorki i jej serii o "Małych kobietkach" - ale do dobrze. Świetnie, że klasyka powraca. Mam w planach. :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać całą serię, bo ostatnio coraz więcej o niej słyszę a opis brzmi interesująco.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, bo książka wydaje się bardzo ciekawa :) Choć jeszcze ,,Małe kobietki" przed mną:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że dzięki temu wydaniu seria zyskała grono nowych fanów. Ja jednak wciąż nie jestem do niej przekonana ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej serii, więc jak tylko będzie okazja, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze przyjemności z tą serią, ale muszę po nią wreszcie sięgnąć ponieważ wszędzie widzę wiele pozytywnych opinii
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się te nowe wydania!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie książki Alcott <3
OdpowiedzUsuń"Małe kobietki" znam, ale ta książka jest mi obca. Muszę nadrobić.
OdpowiedzUsuń